- Długo musiał pan czekać na kolejny rajdowy medal.
- Ostatni tytuł wywalczyłem w 2002 roku. Później nie miałem funduszy na ściganie się w rajdach i walczyłem w górach, gdzie zdobyłem dwa tytuły mistrzowskie. W tym roku, po przerwie, reaktywowano klasę N i znów się było o co ścigać, bo w konfrontacji z autami S2000 "enki" nie mają szans w generalce, co w poprzednich sezonach było dość dołujące.
- Jednak początek sezonu, podobnie jak w ubiegłym roku, nie nastrajał optymistycznie?
- Faktycznie po pierwszych rajdach byliśmy z tyłu. Miałem problemy techniczne z samochodem, brakowało mi też motywacji. Ale tak w sporcie bywa. Później zacząłem jechać szybciej i pojawiła się szansa na podium w klasie N. Dobrze postartowaliśmy w rajdach Subaru, Rzeszowskim, Karkonoskim i ostatnio w Orlenie i mam się z czego cieszyć. Mój sponsor, który życzył sobie dobrych wyników, też ma powody do zadowolenia.
- Nie było szans na wygranie w "ence"?
- Kajetan Kajetanowicz i Michał Bębenek byli od początku sezonu poza moim zasięgiem, za mną natomiast jest kilkanaście lancerów i subaru. Myślę, że klasyfikacja oddaje układ sił w klasie.
- Do końca sezonu pozostał jeszcze Rajd Dolnośląski. Z jakim nastawieniem pan tam pojedzie?
- Postaram się wycisnąć z naszej "dziewiątki" co się da i pościgać się z Tomkiem Kucharem w peugeocie o czwarte miejsce w generalce. W grudniu odbieram evo dziesiątkę i zacznę przygotowania do nowego sezonu.
- Zostaje więc pan wierny lancerowi.
- Na peugeota potrzebny jest trzy razy większy budżet. Jest on też bardzo drogi w obsłudze. Na poznanie auta ja i moi mechanicy potrzebowalibyśmy dwa lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?