Paweł Kukiz: Nie jestem homofobem, moherem, faszystą ani kosmitą

Archiwum artysty
Paweł Kukiz: - Przyjaźniłem się z generałem Petelickim, któremu zresztą dedykuję ostatnią płytę.
Paweł Kukiz: - Przyjaźniłem się z generałem Petelickim, któremu zresztą dedykuję ostatnią płytę. Archiwum artysty
Lider zespołu "Piersi" odpowiada na medialne ataki.

- Podobno jesteś na letnim etapie monetyzowania japy.
- Też czytałeś ten komentarz "Wyborczej"? Taki "z lekka" jadowity (śmiech).

- W końcu napisał go czołowy publicysta kulturalny tego tytułu, którego wiedzę o kulturze cenię. Zarzucił ci, że celowo szumnie podkreślasz swoje rzekome krzywdy doznane od stacji radiowych, które nie chcą twojej muzyki, żeby podlizać się burmistrzom rożnych Pipidówek i Kaczych Dołów. Bo tymi Pipidówkami rządzi PiS, który teraz będzie ochoczo zapraszał cię na koncerty. A to na koncertach, a nie płytach muzycy naprawdę w Polsce zarabiają.
- I to się nazywa monetyzowaniem japy, czyli czerpaniem korzyści z własnego wizerunku. No i co ja mam teraz powiedzieć? Że nie jestem kosmitą?

- Kosmitą nie jesteś, ale za to...
- Wiem, wiem... Faszystą, homofobem, moherem. Czytając wstępniaki niektórych gazet odnoszę wrażenie, że "Trybuna Ludu" to był łagodny, poczciwy, liberalny organ prasowy. Jeszcze do tego wrócę, ale teraz skupmy się na tym monetyzowaniu japy. Zacznijmy od tego, że ja wcale nie jestem zły, a nawet paradoksalnie mógłbym być wdzięczny tym wszystkim rozgłośniom, które tak gremialnie odmówiły mi wsparcia medialnego, ponieważ tą swoją jednomyślnością przyczyniły się do wzrostu popularności płyty, jakiego nie dałoby mi piętnaście patronatów razem wziętych.

- Czyli można powiedzieć, że cel marketingowy został osiągnięty.
- Ale na Boga, myśmy się z tymi rozgłośniami nie zmówili! Ja ich nie namawiałem do tego, żeby one mi zamknęły drzwi. Uczyniły to z sobie znanych powodów. Czasem słyszę na boku: Paweł, masz niewygodne nazwisko. Ale najważniejsze, że ich odmowa upewniła mnie w tym, że ta płyta mówi o ważnych sprawach. Bo radia tą swoją jednomyślnością w odrzuceniu płyty, często nawet jej nie przesłuchawszy, na co mam zabawne przykłady, dowiodły, że wartości takie jak patriotyzm czy prawda historyczna, o których na płycie mowa, nijak się mają do obowiązującej obecnie ideologii "fajnizmu", a to z miejsca te wartości dyskwalifikuje. Oczywiste się stało, że dziś na wartościach mediom już nie zależy.

- A na czym?
- Na reklamach. Muzyka zatem ma być papką nie wywołującą większych refleksji ani emocji, zapychaczem między reklamą środka na wzdęcia a promocją wakacyjnego kredytu. Więc muzyka ambitniejsza dostaje szlaban. Czytam ostatnio w Onecie, że rzecznik chyba Trójki stwierdził, że nieprawdą jest, jakoby płyta była blokowana, bo przecież Trójka ma na playliście od kwietnia piosenkę promującą ten album. W istocie jest tak, że jemu chodziło o piosenkę "Czary Mary" zespołu "Piersi" z zupełnie innej płyty, która ma się ukazać na przełomie grudnia i stycznia, a której nie ma na płycie "Siła i Honor". Albo rzecznik nie wie, o czym mówi, albo nie słuchali nawet tej płyty.

- To co ich od tej płyty odstręczyło na dzień dobry? Twoje nazwisko? Poglądy? A może tytuł płyty, niektórym kojarzący się jednoznacznie z zawołaniem narodowców "Krew i Honor".
- "Siła i Honor" to zawołanie żołnierzy "Gromu", najlepszej polskiej jednostki wojskowej, a niegdyś jednej z trzech najlepszych na świecie. Żeby móc się tak pozdrawiać i żegnać, trzeba sobie na to u tych twardzieli zasłużyć.
- A czym ty im się zasłużyłeś, że mogłeś pożyczyć sobie to zawołanie do ozdobienia płyty?
- A choćby tym, że sprawy bezpieczeństwa państwa są dla mnie sprawami niezmiernie ważnymi i daję temu wyraz na wielu polach. Np. napisałem piosenkę "Afgańskie bagnety", "KGMO" czy piosenkę promującą Biuro Operacji Antyterrorystycznych. Biorę udział w konferencjach dotyczących ochrony praw autorskich organizowanych przez policję. Publicznie, poprzez media wielokrotnie zwracałem uwagę na fatalny stan bezpieczeństwa państwa, z jakim mamy do czynienia dzięki przerostowi administracji w wojsku i policji, a - wierz mi - mam rozeznanie w tej materii, bo dużo czytam i rozmawiam na ten temat z funkcjonariuszami służb. Spotykam się z "gromowcami" od wielu lat na ich spotkaniach zamkniętych, na " opłatkach" i "jajeczkach". Przyjaźniłem się z gen. Petelickim, któremu zresztą dedykuję tę płytę.

- W twoim pokoju do pracy widziałem mundur "gromowca", to w nim się sfotografowałeś na Facebooka?
- To akurat mundur BOA (Biura Operacji Antyterrorystycznych), gdzie również mam wielu kolegów. Cenię sobie to zdjęcie i ten mundur. Tak więc "Siła i Honor" to nie jakieś zaklęcie faszysty i każdy rozumny szef rozgłośni nie powinien się go bać. Zresztą, swego czasu w kinach polskich wyświetlano film o tym samym tytule, opowiadający o czarnoskórym amerykańskim żołnierzu, który ze względu na kolor skóry był dyskryminowany w armii USA, ale jego determinacja doprowadziła do tego, że osiągnął cel, którym było zrównanie go w prawach z białymi. I jeśli widziałbym jakiekolwiek analogie między tytułem mojej płyty a innymi zdarzeniami, to właśnie postawiłbym siebie na miejscu tego żołnierza.

- Więc może boją się nazwiska.
- Owszem, bo mi przyprawiono gębę. Głównie "Gazeta Wyborcza". W potocznym rozumieniu jestem homofobem, psychopatą, faszystą i zapiekłym PiS-iakiem. Na przykład opolski dodatek "Wyborczej" piórem jej naczelnego, Leszka Frelicha, napisał o mnie, że jestem "sprzymierzeńcem spadkobierców polskich faszystów". Tak dosłownie. Zresztą, opolski dodatek "GW" wiedzie prym w atakach i kłamstwach na mój temat. Tyle że nikt nie podpisuje się już imieniem i nazwiskiem pod artykułami. Ostatnio np. "mwi" zrecenzował moją płytę - której nie mógł słyszeć - słowami: "Czyli będzie ironicznie, pastiszowo i złośliwie, a wszystko w trosce o »zdrową i normalną« Polskę". On już wie, jaka będzie, więc po co miał słuchać? (śmiech) Albo dodatek dolnośląski napisał, że podobno - bo to takie wygodne słowo "podobno" - do udziału w rock-operze "Krzyżacy" zachęcił mnie znak krzyża na krzyżackim płaszczu. To tylko dwa przykłady, a mam ich dziesiątki - zresztą zachowane i udokumentowane.

- O czym miałoby to świadczyć, bo już się gubię? Że jesteś na dodatek fanatycznym katolem czy może krypto-Krzyżakiem?
- Oni raczej mieli na celu zdyskredytowanie mnie, ponieważ kontestuję "Jedynie Słuszną Linię" . Sugerują czytelnikowi, że jeżeli 50-latka, którym prawie jestem, jest w stanie przekonać motyw krzyża do przyjęcia roli w rock-operze, to znaczy, że zupełnie mu odbiło. Wariat, oszołom, dewiant religijny. Ale to nic. Pewien ich publicysta napisał na blogu, że Kukiz to osoba, która uważa, że Tu-154M tak naprawdę to bezpiecznie wylądował w Smoleńsku i dopiero tam został wysadzony przez specsłużby rosyjskie bombą próżniową.

- A na jakiej podstawie ten człowiek wysnuł taki wniosek? Wypowiadałeś się na temat Smoleńska?
- Owszem, wielokrotnie, ale tylko w kontekście fatalnego w skutkach powierzenia śledztwa Rosjanom, wątpliwości co do profesjonalizmu ministra obrony narodowej i nieodpowiedzialności premiera, który powierzył mu to stanowisko i mimo iż mieliśmy do czynienia wielokrotnie z przykładami fatalnego w skutkach kierowania MON, rozpiął nad ministrem parasol ochronny. Brak słów. Bo pokaż mi kraj, gdzie w ciągu dwóch lat dochodzi do czterech katastrof wojskowych samolotów, w których ginie blisko 150 osób, w tym prezydent i cała wojskowa zwierzchność lotnictwa. Natomiast nigdy publicznie nie mówiłem, że zastanawia mnie, czy to był zamach czy to nie był zamach.

- A nawet gdybyś mówił, to co w tym złego? Mnie wciąż zastanawia, czy był zamach czy go nie było, i chciałbym wreszcie wszystkiego się na ten temat dowiedzieć. Tak do końca i bez cienia wątpliwości. Czy ja jestem idiotą?
- To zależy od tego, kto cię ocenia i jaką chce ci dorysować gębę na cały kraj.

- Ja jestem prowincjonalnym pismakiem, mnie to nie grozi.
- A ja jestem prowincjonalnym śpiewakiem.

- Nie kokietuj. Nie byłoby takiego szumu. No i uczestniczyłeś w słynnej debacie w programie Marcina Mellera, w której dołożyłeś premierowi.
- Absolutnie mu nie dołożyłem, byłem bardzo układny jak na mnie. Gdy tylko zobaczyłem, że to jest "ustawka" pod to, aby pan premier mógł jeszcze sprawniej budować swój wizerunek zatroskanego o kraj gospodarza, to zbastowałem. A o tym, że program jest od początku do końca ukierunkowany, zorientowałem się w chwili, gdy po bardzo niewygodnym pytaniu do premiera o zmianę ordynacji wyborczej premier na moment zamilkł, nie wiedząc, co mi odpowiedzieć, a prowadzący Meller natychmiast pomógł mu, zmieniając temat na problem... legalizacji marihuany (śmiech). Nie było więc sensu dyskutować na antenie. Znacznie więcej osiągnąłem, rozmawiając z premierem po programie. Zwróciłem między innymi uwagę na rozbudowaną do granic absurdu Komendę Główną Policji - bo bardzo interesuję się Korpusem - i konieczności zmian w tym zakresie i przyznam uczciwie, że premier w dużym stopniu dotrzymał danego mi wówczas słowa. Bo zaczynają - po zmianie kierownictwa w KGP -działać. Gdybym podczas "Śniadania" skupił się na Smoleńsku, to raz - z takim układem sił: jeden śpiewak kontra premier, Hołdys, prowadzący i całe TVN-owskie zaplecze, zostaję zmiażdżony i ośmieszony, a dwa - nie doszłoby do rozmowy po programie. Nie wymieniłem Lipińskiego, który również uczestniczył w rozmowie, ale określmy go mianem osoby "neutralnej", bo chyba nie bardzo wiedział, o co w tym wszystkim chodzi (śmiech). Ja nie poszedłem do tego programu po to, żeby "dokopać" Tuskowi, a po to, żeby ugrać dla mojej Ojczyzny tyle, ile się tylko da i ile potrafię.

- Gdy w latach 90. śpiewałeś o zetchaenie, który już się zbliża, byłeś pupilem tych środowisk. Gdy gorąco popierałeś Platformę, też miałeś dobrą prasę.
- To trochę nie tak, że kiedyś byłem dobry, a teraz jestem zły. Zresztą - to nie ja jestem zły, ale zły jest system polityczny, który powoduje spolaryzowanie społeczeństwa. Podział Polaków na podobieństwo kibolskich fanklubów, gdzie nie jest ważne, jak gra ich drużyna, a ważne, żeby dop...lić "tym drugim" poza stadionem. Ten system partyjniacki, który zawłaszczył media centralne, skutkuje tym, że podzieleni jesteśmy jak nigdy dotąd, a osoba, która choćby usiłuje samodzielnie mysleć, ma przechlapane na amen, bo dostaje się jej od wszystkich. Obrazowo mówiąc, mamy do czynienia z tym, że jest pięciu pierwszych sekretarzy i pięć organów medialnych: PiS to "Gazeta Polska", PO to "Wyborcza", SLD to "Polityka", Palikot to "Fakty i Mity", a PSL... mhm, mają "Głos Strażaka" i to im wystarczy (śmiech).

- I jeszcze kilka lokalnych ośrodków TVP. A za co poparłeś PO?
- Platformę poparłem głównie ze względu na obietnicę zmiany systemu politycznego Polski - zmiany konstytucji, według której prezydent posiadałby realną władzę i instrumenty do jej sprawowania, likwidacji Senatu i zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu z proporcjonalnej (partyjnej) na większościową (obywatelską). Poparłem PO dla ich idei jednomandatowych okręgów wyborczych, która jest najlepszym lekarstwem na polskie partyjniactwo i na podział Polski na pięć nowych pezetpeerów, z których każdy ma swojego pierwszego sekretarza. W tej podzielonej Polsce wybory to fikcja, bo tak naprawdę my nie wybieramy swoich posłów, reprezentantów. Oni zostali już wybrani, zanim wyszliśmy do urn.

- Czy możesz wyjaśnić czytelnikowi dokładniej, co masz na myśli?
- Oczywiście. Wszyscy żyjemy w przekonaniu, że w sposób demokratyczny wybieramy swoich przedstawicieli - posłów, którzy zobowiązani są przed nami do realizacji swoich przedwyborczych obietnic. I że przed nami za ich ewentualne niespełnienie odpowiadają. Guzik prawda. "Posłowie" są wybrani przez wodzów - a nie przez nas - już na etapie tworzenia przez szefów partii "list wyborczych". A w związku z tym oni są lojalni wobec wodzów - tzw. dyscyplina partyjna. Jeśli np. będą chcieli zagłosować w naszym interesie zgodnie z wcześniejszymi swoimi obietnicami, a wódz ma swoją, inną wizję, niezgodną z naszymi oczekiwaniami, to posługując się "dyscypliną partyjną" wódz zmusza ich do zastosowania się do jego poleceń. W przeciwnym razie mogą zapomnieć o kandydowaniu w następnych wyborach. Mówiąc wprost - ten dzisiejszy system powoduje, że "posłowie" boją się wodza, a nie wyborcy.

- Wróćmy do wrogości, na którą się skarżysz. Napisałeś na Facebooku, że to Michnik z Blumsztajnem ustalają playlisty w polskich rozgłośniach. Spotkał cię za to atak na forach, że w Polsce nie ma już biura politycznego, które ustala, co ma być podane do publicznej wiadomości.
- Tylko ktoś bardzo naiwny i czytelniczo niewyrobiony mógł odczytać tę moją przenośnię w sposób dosłowny. Toż wiadomo, że ci dwaj panowie nie wysyłają do mediów wytycznych, o czym wolno pisać, kogo publikować. Ale oni w swej gazecie narzucają pewien klimat myślowy, pewien schemat do obowiązywania wszędzie tam, gdzie wydawca ma ambicję być " postępowy" i fajny. Ja ci powiem więcej, pewna kategoria ludzi, i to niekoniecznie z obozu narodowego, ale i wśród tak zwanych tropicieli antysemityzmu (a tu "Wyborcza", wydaje się, wiedzie prym), mogła to zrozumieć jeszcze inaczej: że oto Kukiz sugeruje, że to Żydzi ustalają, co ma być grane w polskim radiu.

- Ojej, będziesz teraz robił dodatkowo za antysemitę.
- Tak. Jeszcze tego brakuje mi do kompletu. Jedna z pań dziennikarek - zresztą z "GW", która zadzwoniła do mnie, od razu mi powiedziała, że jej się to kojarzy z antysemicką nagonką.

- O, mamo!
- Tak, tak... Oni idą po powierzchni zdarzeń, im wystarczą pozory. Dla nich musisz się koniecznie opowiedzieć po jakiejś stronie. Dzielą naród na grupy kibolskie i potem urządzają mu medialne ustawki. Nie dążą do prawdy.

- A jaka jest prawda o Pawle Kukizie?
- Czy jestem homofobem? Faszystą? Owszem, poparłem Marsz 11 Listopada, ale z zastrzeżeniami, że to mój hołd dla wielkiego polskiego święta. Mam zresztą na dowód choćby w korespondencji z organizatorami Marszu. Bo trochę nasz patriotyzm pod rządami platformersów siadł i się ogranicza do oblepienia sobie samochodów przy okazji meczu lub skoków narciarskich jak największą liczbą chorągiewek. A przecież niebywałej łaskawości Opatrzności zawdzięczamy to, że w jednym miejscu i w jednym czasie znalazły się niegdyś trzy osoby: Żołnierz, Polityk i PR-owiec. Czyli Piłsudski, Dmowski i Paderewski. I temu zbiegowi okoliczności zawdzięczamy dziś swój kraj. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby choć jednego z nich wówczas zabrakło, to teraz nie rozmawialibyśmy po polsku. Co do spraw "homo", to owszem, jestem przeciw adopcji dzieci przez gejów czy paradom o jakimkolwiek podtekście seksualnym, ale już nie przeciw usankcjonowaniu prawnemu związków homoseksualnych, choćby ze względu na jasność w kwestiach wspólnoty majątkowej partnerów czy sprawiedliwość w zakresie wspólnego opodatkowania. Śluby? Nie wiem. Zresztą to sprawy kościołów. Mam przyjaciół gejów, z jednym z nich przez rok dzieliłem mieszkanie. On niedawno do mnie zadzwonił i mówi: "Po co ty się tłumaczysz tym dziennikarzom, że nie jesteś homofobem. Przecież wystarczy, że złożysz pozew do sądu o naruszenie dóbr osobistych, a ja przyjadę i potwierdzę, że mieszkałem z tobą rok pod jednym dachem, że przyjaźnimy się do dziś, byłem gościem na Gosi i twoim weselu i że nigdy ani mnie, ani moich przyjaciół nie spotkały żadne nieprzyjemności z twojej strony - a jak chcesz, to oni też zjawią się na procesie".

- Trochę nie pasuje do podziału na lemingi i mohery.
- Ten podział jest chory. Ale kto go utrwala? Wróćmy do tekstu, od którego zacząłeś dzisiejszy wywiad. Spójrz, z jaką pogardą pan dziennikarz odnosi się do tej Polski B, do której jeżdżę z koncertami. Te jego moherowe Kacze Doły, gdzie rządzi zapiekły PiS, któremu ja się rzekomo podlizuję. Ileż w tym pogardy, ileż w tym wyższości. On wymienia nawet moją trasę koncertową...

- I jest na niej Prudnik. Z którym jest kłopot.
- Jaki?

- Bo tam burmistrzem jest akurat człowiek z PO.
- Ha, ha, ha... No to sobie strzeliła gazeta w stopę. Sam widzisz, co warte dziennikarskie analizy. Sądzę, że w wielu miejscowościach, które odwiedzę podczas trasy koncertowej, rządzą ekipy inne niż PiS-owskie. Co to zresztą ma za znaczenie?

- Gdy prosiłem cię o ten wywiad, rzuciłeś takie zdanie: to już niedługo pęknie, to się skończy. Co pęknie i jak się to objawi?
- Pęknie bańka z obywatelską złością. Pęknie bańka z kłamstwami, z rządowym pijarem. Ludzie wyjdą na ulice i zaprotestują. A wyprowadzi ich "Solidarność" pod przywództwem pana Dudy, przez co "Solidarność" wróci do swych korzeni z lat 80-81. Wierzę w Dudę, to twardziel, były komandos z czerwonych beretów. On się nie nabierze na pijarowe plewy. Wierzę, że "Solidarność" stanie ponad partiami, pełniąc funkcję trybuna ludowego, a nie zaplecza jakiejś politycznej opcji.

- To mówił Paweł Kukiz, publicysta polityczny. Teraz pora na Pawła Kukiza jako artystę.
- Stop! Protestuję przeciwko takiemu stawianiu sprawy. Ja jestem Kukiz całościowy, a nie - że do tego miejsca artysta, a od tego publicysta. Jestem przede wszystkim obywatelem i patriotą, który kocha Polskę i ma prawo do wyrażania swojego zdania, swoich obaw, swoich przemyśleń. To nie może być tak, że jak piosenkarz, to już tylko może śpiewać piosenki o chmurkach i ptaszkach, a jak górnik, to tylko kilof w łapę i arbeit! Wiesz co? Jestem już zmęczony tą rozmową. Wyczerpały mnie ostatnie dni, mam dość. Chodźmy się przewietrzyć, pokażę ci swoje krzaki winogron.

- Obrodziły w tym roku?
- Owszem, ale nie tak bardzo, jak głupie teksty o mojej osobie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska