Pensja niska, ale jest

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Trzydziestu siedmiu pracowników byłych pegeerów z powiatu strzeleckiego, uczestniczących w programie aktywizacji bezrobotnych, ma już pracę.

W 1992 roku, w momencie przejmowania byłych PGR-ów przez oddziały Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, na terenie Opolszczyzny pracowało 18 tysięcy osób. Opolski oddział agencji planuje dofinansować utworzenie około 300 miejsc pracy w województwie. Agencja może dołożyć do każdej osoby najwyżej 760 złotych. Około 35 procent wynagrodzenia brutto musi wyłożyć pracodawca. Najczęściej są nimi samorządy, które przygotowały projekty, i powiatowe urzędy pracy. Opłacają oni składki ZUS, podatek, dodatek za wysługę lat, szkolenie i przygotowanie stanowiska pracy.

W kwietniu w Izbicku znalazło zatrudnienie trzech pracowników. Od maja dwadzieścia pięć kolejnych osób pracuje w Strzelcach Opolskich, siedem w Ujeździe i dwie w Leśnicy.
Ich praca polega głównie na porządkowaniu i pielęgnacji terenów zielonych w gminach, melioracji rowów i cieków wodnych, likwidacji dzikich wysypisk. Autorami projektów na zatrudnienie bezrobotnych są urzędy miast i gminy oraz Powiatowy Urząd Pracy w Strzelcach.
Pracodawcami we wszystkich przypadkach są zakłady komunalne. One podpisały umowę z Agencją Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, która w głównej mierze finansuje program. - Urząd gminy nie ma bazy ani wyposażenia, żeby zatrudnić tych ludzi. Trzeba przecież zapewnić im zaplecze socjalne, szkolenia zawodowe, dać ubrania robocze, a niekiedy dowieźć na miejsce pracy - tłumaczy Józef Sus, zastępca prezesa w Przedsiębiorstwie Usług Komunalnych i Mieszkaniowych w Strzelcach Opolskich.

Tomasz Przepaśniak pochodzi z Kalinowa, pracował w tamtejszym pegeerze tuż przed likwidacją gospodarstwa: - Potem przeszkoliłem się jako pilarz i dostałem pracę na rok w Wysokiej. Żona pracowała w Dylakach, ale po urodzeniu dwójki dzieci (obecnie 3 i 2 lata) wychowuje je. Ma jeszcze zasiłek dla bezrobotnych, ale przecież nie można się z tego utrzymać.
Razem z sześcioma innymi osobami Tomasz Przepaśniak w tym tygodniu pracuje przy oczyszczaniu alei spacerowej, prowadzącej na zabytkową strzelecką wieżę. Zdaniem Macieja Stawskiego praca nie jest trudna: - Sam nie robiłem w majątku (tak nazywa dawny PGR w Kalinowie), ale pracowała tam moja mama. Dlatego mogę uczestniczyć w programie - tłumaczy.
Towarzysząca im Danuta Olszewska z Warmątowic pracowała w dawnym gospodarstwie rolnym jako palacz centralnego ogrzewania. Po likwidacji zakładu przez wiele lat nie mogła znaleźć zatrudnienia.
W Strzelcach pracuje największa liczba byłych pegeerowców. Ich rekrutacją zajmowali się pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej. - Największym problemem tych ludzi jest długotrwałe bezrobocie. Mają od 35 do 55 lat, a dochód na osobę w ich rodzinach wynosi od 0 do 200 złotych. Niski poziom wykształcenia i brak kwalifikacji zawodowych uniemożliwia im znalezienie pracy - mówi Maria Feliniak, kierownik OPS.
W sumie pracownicy OPS rozmawiali z 50 ludźmi, którzy mogli skorzystać z oferty pracy w ramach programu aktywizacji bezrobotnych. Dziewiętnaście osób odmówiło. Siedmiorgu lekarz nie wydał pozytywnej opinii o zdolności do pracy. OPS musiał szukać jeszcze jednej osoby z rezerwy. Zdaniem Marii Feliniak ośrodek nie miałby problemów ze znalezieniem kolejnych kandydatów. W innych gminach były większe trudności. Wójt Izbicka, Manfred Grabelus, przyznaje, że wytypowanie trzech osób nie było proste. Podobnie było w Leśnicy i Ujeździe.
- Na początku nie mieliśmy chętnych. Ci, którzy się kwalifikowali do programu, tłumaczyli, że właśnie już mają dostać jakąś inną pracę. Ale po zakończeniu rekrutacji przychodzili do nas kolejni - komentuje Małgorzata Gąsior, kierownik OPS w Ujeździe.
Na razie agencja podpisała sześciomiesięczne umowy z pracodawcami. Jednak strzelecki program zaplanowano na rok. Przedstawiciele opolskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie chcieli wyrazić zgody na krótszy okres. Anna Michrowska, starszy specjalista ds. pracowniczych w opolskim oddziale agencji, wyjaśnia NTO: - Naszym celem jest zdobycie trwałego zatrudnienia dla przyjmowanego pracownika albo przynajmniej tak długiego, żeby otrzymał uprawnienia do zasiłku, czyli co najmniej rocznego.
Manfred Grabelus, wójt Izbicka, także planuje przedłużenie umów o pracę dla pracowników byłych pegeerów. - W sezonie zimowym mogliby dostać zatrudnienie na stanowisku palaczy. Wtedy nabędą prawa do zasiłku. Ale na razie muszą sprawdzić się przez dwa miesiące. Takie mają umowy - komentuje.

Pracownicy dostają na rękę 760 złotych na miesiąc. - Pensja nie jest wysoka, ale jak człowiek nie ma pracy, to nie ma wyboru - mówi Bogdan Kacprzak z Izbicka. Pięćdziesięciotrzyletni mężczyzna ostatnio pracował przy budowie autostrady, potem był przez pół roku na bezrobotnym. Zatrudnienie przy oczyszczaniu rowów dostał za pośrednictwem urzędu pracy.
Dla Rafała Grzyszczoka (też pracuje w Izbicku) oczyszczanie gminnych rowów to pierwsze zajęcie. - Skończyłem zawodówkę i poszedłem do wojska. Szukałem tu i tam, ale niczego nie znalazłem - opowiada. - Więc wziąłem tę pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska