Piątka nie może być celem

Redakcja
dr Alicja Głębocka
dr Alicja Głębocka
Z dr Alicją Głębocką, psychologiem społecznym, zastępcą dyrektora Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego, rozmawia Katarzyna Kownacka

- Trwa sesja egzaminacyjna. Studenci mają do zaliczenia po kilka przedmiotów. Nie ze wszystkich zdążą albo dadzą radę się przygotować. Jak zatem na egzaminie ukryć swoją niewiedzę?
- To nie jest takie proste. Najlepiej byłoby ją mieć - rozłożyć naukę w czasie, być systematycznym. Ale dużo zależy od formy egzaminu. W tej chwili najpopularniejsze są testy. Do nich przygotowujemy się inaczej, niż do egzaminów ustnych. Jeśli podchodzimy do egzaminu ustnego, nasza wiedza musi być utrwalona. Przy teście wystarczy kojarzyć niektóre fakty i odpowiadać kierując się choćby zasadą selekcji negatywnej. Musimy też uważać na pytania podchwytliwe - sposób ich zadawania, formę. Najgorsze, co możemy zrobić, to zaglądać przez ramię kolegi. Przyjmujemy wtedy za pewnik, że jest on lepiej przygotowany od nas. Może się to skończyć tym, że skreślamy dobrą odpowiedź i wpisujemy złą.
Najbardziej niewdzięczną formą są natomiast egzaminy pisemne z pytaniami otwartymi. Wymagają dobrego przygotowania i takiej pewności posiadanej wiedzy, żeby można było sobie poradzić bez sugestii i pomocy wykładowcy. W trakcie egzaminu ustnego egzaminujący może zwrócić uwagę, że nie idziemy właściwym tokiem myślenia, naprowadzić nas, nawet gestem czy uśmiechem. Egzamin pisemny nie daje takiej możliwości.

- Egzaminy to dla studentów ogromny stres. Co zrobić, żeby ten stres nie sparaliżował?
- Przede wszystkim trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że niezdany egzamin to nie jest koniec świata. Zdający powinien się nastawić na jak najlepsze zaprezentowanie się w czasie zaliczenia, a nie na zdobycie piątki. Piątka nie może być celem. Ocena zawsze jest pochodną. Ważna jest wiedza. To z niej, a nie z ocen będą nas w przyszłości rozliczać.

- Załóżmy, że wchodzimy na egzamin, dostajemy pytania i zupełnie nam one "nie leżą". Co wtedy?
- Możemy próbować mówić to, co wiemy. Musimy jednak w logiczny sposób powiązać temat, o którym mówimy z tym, którego dotyczy pytanie. Niedobrze jest, gdy zupełnie na ślepo wyrzucamy z siebie to, co pamiętamy. Może to świadczyć o tym, że nie dość, nie przygotowaliśmy się dostatecznie do egzaminu, to jeszcze nie umiemy selekcjonować materiału, który przyswoiliśmy.

- Trafiają się na niektórych kierunkach egzaminatorzy tyrani. Krążą między studentami opowieści o tym, jak to pastwią się na egzaminach. Jak przezwyciężyć strach przed taką osobą i przejść egzamin?
- To element studenckiego folkloru. Każda uczelnia ma takiego wykładowcę. Pamiętam ze swoich studiów pana, który oczekiwał na zadane pytanie odpowiedzi w języku niemieckim, bo uważał, że język polski nie odda głębi myśli niemieckich filozofów... Postawa takich osób zmienia się jednak, zwłaszcza od czasu, kiedy wprowadzono cykliczne ocenianie w anonimowych ankietach pracowników przez studentów. W skrajnych przypadkach wykładowcy bywają nawet odsuwani od zajęć. No, ale rzeczywiście zdarzają się na uczelniach owi mistyczni, legendarni tyrani. Proszę jednak zauważyć, że większość studentów kończy studia. I zapewniam, że większości wykładowców zależy na tym, żeby ich studenci zdawali egzaminy. Nie warto się więc z miejsca poddawać. Zawsze jest drugie podejście.

- Jak się uczyć, żeby się nauczyć?
- Najlepiej systematycznie. Niestety, rzadko tak bywa. Niektórzy studenci na przygotowanie całości materiału zostawiają sobie dwa dni. Trwałość takiej wiedzy jest żadna, a eksploatacja organizmu ogromna. Poza tym każdy ma swoją metodę nauki. Jednym wystarczy samo czytanie, inni robią sobie dodatkowe notatki, co wydłuża proces uczenia się. Są też tacy, którzy zakreślają fragmenty tekstu, co jest bardzo dobrym sposobem, bo zapamiętujemy najważniejsze hasła.

- Wyobraźmy sobie - wchodzimy na egzamin dosyć dobrze przygotowani, dostajemy pytanie, które na pewno znamy odpowiedź, ale nic nie możemy sobie przypomnieć. Blokujemy się. Co wtedy?
- Możemy delikatnie zapytać egzaminatora o sugestie, poprosić, żeby uściślił pytanie, w pośredni sposób zwrócić się o pomoc. Nie mówmy, że się uczyliśmy, a nic nie pamiętamy. Egzaminator rozlicza z wiedzy, a nie z nieprzespanych nocy.

- Dużo pisze się ostatnio o mowie ciała - gestach, sposobie siedzenia, składania rąk i ustawiania nóg w trakcie rozmowy. Czy w trakcie egzaminu też jest to ważne?
- Nie można popadać w skrajność. Mowa ciała zabrnęła chyba w ślepy zaułek. Każdy ma swój wzorzec zachowań i zupełnym absurdem byłoby, gdyby na egzaminie zamiast skupić się na tym, co się wie i jak się odpowiada, pilnować układu rąk albo nóg. Nie jest to miejsce i czas na zupełny luz, na zarzucanie nóg na stół, ale nie trzeba też się nazbyt spinać.         - Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska