- Chodziłam po domach i zachęcałam całą wieś do udziału - mówi pani Rita. - Przekonywałam mieszkańców, że pidżamy to w końcu strój wieczorowy i można w nich pokazać się w lokalu. W dodatku są dziś takie fajne, że nie ma się czego wstydzić.
Już pierwsze “Pidżama party", w barze “Maja", udało się doskonale. Zabrakło nawet miejsc dla wszystkich chętnych do zabawy w nietypowych strojach. W zeszłym roku sala również była wypełniona po brzegi, lecz w minioną niedzielę na “Pidżama party" przyszło zaledwie 30 osób.
- Na listę zapisało się 69 chętnych, ale większość z nich zmogła grypa - wyjaśnia Rita Żur. - Co prawda są w pidżamach, ale w chorzy łóżkach.
Folwarczanie, których nie zmogła choroba udowodnili, że nawet podczas epidemii nie należy tracić humoru. Na przekór grypie bawili się doskonale do rana, co chwilę wznosząc toasty za zdrowie nieobecnych.
- Taka zabawa integruje wiejską społeczność - mówi Rudolf Zmarzły, niestrudzony kronikarz dawnych i współczesnych dziejów Folwarku. - Na “Pidżama party" spotykamy się w takich strojach i makijażach w jakich wchodzimy wieczorem do łóżka i budzimy się rano.
W nietypowej karnawałowej atmosferze pierwszy raz bawił się też Norbert Rasch, przewodniczący TSKN. - Wspaniały pomysł - mówił. - W takim stroju i w takim gronie można się doskonale rozerwać i zapomnieć o problemach dnia codziennego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?