Pierwsza porażka AZS-u

fot. Sebastian Stemplewski
Rafał Wojciechowski (na pierwszym planie) zwłaszcza do przerwy, kiedy zdobył 16 punktów, szalał wręcz na parkiecie. Jego dobra gra nie dała jednak wygranej.
Rafał Wojciechowski (na pierwszym planie) zwłaszcza do przerwy, kiedy zdobył 16 punktów, szalał wręcz na parkiecie. Jego dobra gra nie dała jednak wygranej. fot. Sebastian Stemplewski
Pierwszej porażki w sezonie doznała koszykarska drużyna Politechniki Opolskiej. Mimo tego awansowała na pozycję lidera II ligi.

Protokół

Protokół

AZS Politechnika Opole - Spójnia Stargard Szczeciński 80:82 (18:14, 28:29, 17:20, 17:19)
AZS: Machynia 16 (4x3), Kret 6 (2x3), Motyl 6, Pawlik 12, Antoniak 2 - Zarankiewicz 6 (2x3), Wojciechowski 20 (1x3), Zadęcki, Nowak, Sitek 2, Orłowski 8, Pakosz 2. Trener dariusz Nawarecki.
Sędziowali: Grzegorz Górski i Marcin Olejnik (Poznań). Widzów 350.

Zaległe spotkanie ze Spójnią Stargard Szczeciński miało być siódmym kolejnym triumfem podopiecznych Dariusza Nawa-reckiego. W ostatnią sobotę pokonali oni w Jeleniej Górze lidera - Sudety różnicą 13 punktów. Spójnia wydawała się łatwiejszym przeciwnikiem, więc w teorii zwycięstwo miało być pewne.

Teoria to jedno, a boiskowa rzeczywistość to drugie. Akademicy po bardzo emocjonującym i trzymającym w napięciu do ostatniej sekundy meczu, musieli uznać jednak wyższość bardzo dobrze grających przeciwników.

- Rywale rzeczywiście zagrali dobrze, ale to myśmy im pozwolili na taką grę - mówił najbardziej doświadczony w opolskiej ekipie Rafał Motyl. - Może zabrakło konsekwencji, może zbytnio uwierzyliśmy w swoje siły po wygranej w Jeleniej Górze, choć wiele lat już gram i odpędzałem od siebie takie myśli. Pozostali koledzy też byli zmobilizowani.

- To, czego się obawiałem czyli samozadowolenia zespołu po wygranej z Sudetami nie zdarzyło się - oceniał trener Nawarecki. - Przecież pierwszą kwartę zagraliśmy bardzo dobrze. Przegraliśmy, bo zabrakło zimnej krwi w końcówce spotkania. Akcje były zbyt szarpane, łatwo traciliśmy piłki. Poza tym nie udało się dokonać tego co w meczu z Sudetami. Wówczas wyłączyliśmy ich najgroźniejszych zawodników przy rzutach za trzy punkty. W tym meczu mieliśmy wyłączyć Kamila Piechuckiego, ale nam to się zupełnie nie udało.
Wspomniany Piechucki był pierwszoplanowa postacią meczu. Nie tylko zdobył dla gości 29 punktów (sześć razy trafiał za trzy punkty), ale także popisywał się asystami i znakomitą grą w obronie.

W naszej drużynie "pierwsze skrzypce“ do przerwy grał Rafał Wojciechowski. W drugiej połowie był już jednak dokładniej pilnowany przez rywali.

- Tym razem nieco słabiej zagrał nasz lider - Paweł Machynia - oceniał trener Nawarecki. - Wysocy zawodnicy natomiast nie zdobyli tylu punktów co zwykle i to są te niuanse, które zadecydowały o przegranej. Wiedzieliśmy, że ona w końcu musi przyjść. Często taki "zimny prysznic“ dobrze działa na zespół i wierzę, że i u nas tak będzie.

- Trzeba się jak najszybciej otrząsnąć po tej porażce, ale też wyciągnąć z niej wnioski - podkreślał Motyl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska