Pierwszy Dzwonek

Opracowanie Ika
Dziś publikujemy najlepsze prace, które napłynęły na drugi konkurs na recenzję teatralną, ogłoszony przez Teatr Kochanowskiego.

Inicjatorami konkursu "Pierwszy Dzwonek" są aktorzy Dominik Bąk i Maciej Namysło. Ich celem było sprowokowanie młodych ludzi do aktywnego uczestnictwa w życiu kulturalnym Opola.
Na konkurs przyszły 22 prace, które oceniane były w dwóch kategoriach - studenckiej i uczniowskiej. Oto fragmenty pięciu nagrodzonych recenzji.

Niebanalne
refleksje
Wołanie o pomoc. Chyba tak w dwóch słowach można streścić sztukę "Merylin Mongoł". Krzyk rozpaczy rozlega się tu ze wszystkich stron. Nie tylko ten rzeczywisty, dobiegający zza okna i nazywany przez bohaterów "muzyką Czajkowskiego", lecz przede wszystkim niemy krzyk, który dociera do nas gdzieś między wersami (...)
Tytułowa Merylin (Grażyna Rogowska), to dziewczyna o zaskakująco rozbudowanym świecie duchowym, balansująca na granicy zdrowia psychicznego. Rogowska tej granicy nie przekracza, co więcej, postać zbudowana przez nią wydaje się o wiele "głębsza", zdumiewająco wrażliwa. Aktorka gra przede wszystkim ruchem, mimiką, każda zmiana na jej twarzy jest istotna, każdy gest podkreśla wielowymiarowość postaci, słowa łatwo przechodzą z szeptu do krzyku (szczególnie wstrząsająca jest scena rozmowy Olgi z Bogiem, podczas której ten od niej odchodzi).
Już w pierwszej scenie u boku Merylin pojawia się Misza (Michał Majnicz). Prymitywny, agresywny, ubrany w czerwony dres, od razu wzbudza skojarzenia z blokersami, których znamy aż nadto dobrze z własnych ulic. Majnicz bezbłędnie wniknął w świat emocjonalny ograniczonego dresiarza, wkładając jednak w postać jakąś dozę ciepła i sympatii. Misza walczy przecież o Olgę, choć w bardzo prostacki sposób...
Jego zupełnym przeciwieństwem (przynajmniej z pozoru) jest Aleksiej - młody intelektualista przybywający z wielkiego świata, idealista walczący o "nową, lepszą Rosję". Wcielający się w tę rolę Maciej Namysło sprawnie doprowadził śmiesznego, nieśmiałego chłopczyka, poprzez dramat zaszczutego słabeusza, do jego prawdziwego oblicza: okrutnego i bezwzględnego antybohatera.
Grażyna Misiorowska, grająca alkoholiczkę Innę, rozsadza wprost scenę energią (...) zgrabnie przechodząc w skrajne nastroje (...)
Karolina Litwiniec
(uczennica)

Pierwszy Dzwonek

Śmierć
na życzenie
(...) Michał Majnicz, grający pacjenta w "Zabij mnie" chorego na zespół Van Gogha, daje wyraz swoich rozterek, to nas rozśmieszając, to zadziwiając jak wiele ukrytej charyzmy drzemie w granej przez niego postaci. Rola Michała Światły - człowieka cierpiącego na zblazowanie chroniczne (choroba charakteryzująca się brakiem zainteresowania czymkolwiek) niejednokrotnie tchnie w te, jakże poważne - ze względu na podejmowany temat - przedstawienie aspekt komiczny. Uda mu się również odsłonić obydwie, dobrą i złą, strony człowieka, który "przeżywszy wszystko" teraz z radością rozstaje się ze światem. W postać doktora Pawulona, bezkrytycznego zwolennika zabijania na życzenie, wcielił się Grzegorz Minkiewicz. Początkowo cały czas uśmiechnięty traci panowanie nad sobą, gdy na drodze do wykonania zabiegu staje mu jeden z pacjentów. Z dużo większym spokojem patrzy na to całe zamieszanie młody lekarz, zagrany przez Macieja Namysłę. Bacznie obserwuje wszystko, co dzieje się dookoła, by następnie, poprzez kilka dyskusji z pacjentem niepewnym swojej decyzji, skłonić go do odpowiednich przemyśleń.
Epizodyczne role odgrywają Elżbieta Piwek oraz Waldemar Kotas - rodzice chorego pacjenta. Wkraczają na scenę jedynie na chwilę, a mimo to nie sposób zapomnieć granych przez nich osób. Żałowałem, że reżyser nie rozszerzył repertuaru i nie dodał przynajmniej jeszcze jednego fragmentu z ich udziałem.
Na sam koniec zostawiłem rolę, w moim mniemaniu, najciekawszą. Rolę kobiety w zaawansowanym stadium raka, w którą z ogromną pieczołowitością wcieliła się Grażyna Rogowska. Ból i udręka, jakie wnosi na scenę, są wręcz namacalne. Widz utożsamia się z tą bohaterką, rozumie jej postępowanie. Tak wyglądają ludzie chorzy. Tak się zachowują. Ludzie chorzy tacy po prostu są (...).
Adam Olczyk
(uczeń)

"Matka Joanna
od Aniołów"
(...) To spektakl pod każdym względem niezwykły. Wydawałoby się, że wielkie dzieła nie mogą powstać gdzieś w prowincjonalnym teatrze, z dala od całego przepychu kulturalnego stolicy. Sztuka, którą ostatnio miałam przyjemność oglądać, jest zaprzeczeniem owego poglądu (...)
Marek Fiedor zrezygnował z umieszczenia akcji w konkretnych ramach czasowych. Daje nam przez to do zrozumienia, że podobna historia może rozgrywać się wszędzie i o każdym czasie. Być może także gdzieś obok nas...
Już na początku spektaklu zapada ciemność. Zza kulis rozlega się głos szatana. Wprowadza to widzów w atmosferę grozy, ale jednocześnie zmusza do refleksji nad sobą, swoim życiem, tym, czym jest dla nas zło. Czy, tak jak w początkowej scenie ks. Suryn, jesteśmy zalęknieni, jednocześnie chcemy mu też stawić czoła uzbrojeni w "drewniane mieczyki"? A może wychodzimy mu naprzeciw i śmiało rzucamy wyzwanie? Może jesteśmy obojętni wobec zła? (...)
"Matka Joanna..." to przedstawienie pełne przeciwieństw: diabeł pochodzi od "aniołów", karczma jest równie ważnym miejscem co kościół, dramat miesza się ze scenami komicznymi, dobro ze złem, miłość z nienawiścią, sacrum z profanum. Historia zakonnicy opętanej przez diabła i egzorcysty, który aby uwolnić Joannę pozwala, by demon wstąpił w niego, jest doskonałym przykładem prawdziwego bezinteresownego poświęcenia.
Myślę, że najważniejszym przekazem tego spektaklu jest uświadomienie sobie, że w każdym, choćby najbardziej świętym człowieku, drzemią demony i wystarczy najmniejszy impuls, by się one przebudziły (...)
Magdalena Górnicka
(uczennica)
Współczesna tragedia
antyczna Prolog
Światła gasną. Panuje kompletna ciemność. Głośna muzyka przeszywa mrok i drażni słuch. Po chwili na scenie ktoś się porusza, błyska światło latarki. Niepewność? Strach? Co się teraz stanie? Serce bije w rytm niespokojnych dźwięków. I w głowie pojawia się pytanie: Czy w takich realiach żyła współczesna Antygona, Antygona z Nowego Jorku?
Parodos
"Antygona w Nowym Jorku" to sztuka autorstwa Janusza Głowackiego, która opowiada w prosty i dosadny sposób o problemie bezdomności we współczesnym świecie. Przedstawia losy trojga emigrantów żyjących w nowojorskim parku, bez dachu nad głową, dla których "amerykański sen" okazał się jedynie złudą, silnie kontrastującą z bezwzględną rzeczywistością (...) Tych troje ludzi, pozornie różnych, łączy jedno - stracone nadzieje na lepsze jutro, następny miesiąc czy rok. Dla nich liczy się tylko dzień dzisiejszy i to, czy dożyją do następnego poranka... Na scenie nowojorskiego parku rozgrywa się dramat ludzkich przekonań, marzeń, ideałów.
Epejsodion I
Szczególną zaletą spektaklu "Antygona w Nowym Jorku" jest doskonała gra aktorów. W głównych rolach zobaczyć możemy Grażynę Rogowską (Anita), Michała Świtałę (Sasza), Mirosława Bednarka (Pchełka) oraz Macieja Namysłę (Policjant). Grane przez nich postacie są wyraziste, przepełnione emocjami... Dokładnie takie, jakie mają być. Uwagę przykuwa także scenografia. Częste gaszenie światła, w tle widok planszy z Manhattanem... To wszystko sprawia, że widz zaczyna czuć się tak, jakby był tam, w parku. To złudzenie potęguje też liczne zwroty skierowane wprost do publiczności przez policjanta... Widz przestaje być tylko biernym obserwatorem zdarzeń, ale zaczyna w nich uczestniczyć (...)
Kamila Jabłońska
(uczennica)
Lubić diabła
w sobie
(...) Matka Joanna od Aniołów mówi o walce między dobrem a złem, o ich wzajemnym przenikaniu i obecności. To historia o miłości do szatana, do kobiety lub mężczyzny, o miłości do wódki, do Boga, o naszych miłościach codziennych, także rozrachunek z polską religijnością. Wszystko w jednym z najbardziej niezwykłych opowiadań dotyczących opętania - autorstwa Jarosława Iwaszkiewicza.
Rzecz dzieje się w Ludyniu. Są tam karczma i kościół - wydaje się, że przeznaczone do odmiennych celów, a tu jakby ktoś nałożył kliszę jedną na drugą - coraz więcej elementów się pokrywa. Reszta rozmywa się, traci wyrazistość i znaczenie. W kościele spędza się czas sporadycznie, zaspokajając głód duszy bardzo nędznym jadłem. W karczmie żyje się i spowiada, tu prawdziwe toczy się spory i żarliwie modli do kieliszka wódki. Przychodzi się chętnie i często. W wesołości i beztrosce zapomina się o zasadach (...)

Właśnie w karczmie pojawia się jako Cyganka, w kolejnej scenie jako młody Żyd, w ostatniej jako demon (Grażyna Rogowska) uczepiony szyi księdza Suryna (Przemysław Kozłowski). Jest wszechobecnym, fizycznie ingerującym w życie, w dowolne wydarzenie istnieniem. Przepowiada los, dopowiada słowa, wkładając je między zdania cadyka (Andrzej Czernik), wreszcie pobłyskując tym samym pierścionkiem z czerwonym kamieniem zawisa na szyi, targując się o losy najważniejszych osób. Szatan, który opętał Matkę Joannę (Judyta Paradzińska) - przeoryszę ludyńskiego klasztoru (...)
Świetnie natomiast radzą sobie (...) opolscy aktorzy. Ich role - dopracowane w szczegółach, grane w uniesieniu, zdają się być równoważne pod względem umiejętności i wysiłku. Trudno tu mówić o "najlepszej roli", bo stworzona została całość, składająca się z wielu dokładnie dopasowanych i tworzących jedność elementów (...)
Hanna Zielińska
(studentka)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska