Pies radnemu nie przepuści

Klaudia Bochenek
Zarząd Miejski w Nysie złożył w prokuraturze rejonowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez naczelnego "Nowin Nyskich", Artura Kurowskiego.

Według zarządu, wnioskującego o wszczęcie postępowania, dziennikarz "Nowin Nyskich" w swoim artykule z 28 czerwca tego roku "nakłania inną osobę do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem przez niego obowiązków służbowych".
Działania takie są niebezpiecznym naruszeniem porządku prawnego i mogą doprowadzić do uniemożliwienia wykonywania funkcjonariuszom publicznym ich obowiązków - czytamy w pozwie.
Zdaniem dziennikarza obecny wiceburmistrz Nysy, Stanisław Arczyński, groził Jolancie Świaszczyk, mieszkance jednego z budynków przy ulicy Wiosennej, że jeżeli nie pozwoli sąsiadom przejeżdżać przez teren swojej posesji, zostanie z niej wywłaszczona.
Wszystko przez psa
Niespełna trzy lata temu gmina dokonała zamiany gruntów z Jolantą Świaszczyk. W zamian za biegnącą tuż przy jej domu drogę mieszkanka przekazała gminie znajdujący się nieopodal znacznie większy teren. Na tym właśnie gruncie gmina miała zrobić drogę dojazdową do wszystkich posesji przy ulicy Wiosennej. Miała, ale nie zrobiła. Wszystkie samochody nadal korzystały z przejazdu przez teren pani Jolanty. W połowie czerwca tego roku właścicielka zamknęła wąską polną drogę. Stało się to po tym, jak w obrębie posesji jeden z psów Jolanty Świaszczyk pogryzł przypadkowego przechodnia, którym - jak się później okazało - był radny Ligi Nyskiej, Janusz Smagoń. Na polecenie straży miejskiej mieszkanka musiała zamknąć teren i tym samym odciąć sąsiadom dostęp do ich domów. Wtedy to, jak twierdzi naczelny "Nowin", usłyszała od burmistrza groźbę o wywłaszczeniu.
Kontrowersyjny artykuł Artura Kurowskiego kończył się akapitem: "(...) Proponuję pani Jolancie Świaszczyk następnym razem spuścić psy(...). Wtedy przekonamy się, kto będzie rozmawiał z pozycji siły. Mieszkanka ulicy Wiosennej czy wiceburmistrz despota w poszarpanych, krótkich gaciach".
Kto ma ubaw?
Wiceburmistrz Arczyński twierdzi, że Artur Kurowski w sposób jednoznaczny nakłania właścicielkę do poszczucia go psami: - To jawne podżeganie celem napaści na moją osobę - powiedział "NTO" wiceburmistrz.
Doniesienie do prokuratury wzbudziło w dziennikarzu nieukrywaną wesołość: - Jestem zaskoczony, ale i rozbawiony - powiedział wczoraj Artur Kurowski, który o sprawie dowiedział się od dziennikarzy. - Widocznie panu burmistrzowi puszczają nerwy. Nie mam żadnych podstaw, aby się przejmować, ponieważ w swoim artykule wyraźnie wskazywałem, aby pani Jolanta postraszyła burmistrza, a nie szczuła go psami. Tym bardziej, że wchodząc uprzednio na jej posesję, pan Arczyński nawet nie raczył się przedstawić i zapytać o pozwolenie. Moim zdaniem pisanie o tym, że ta pani powinna spuścić psy, aby następnym razem żaden intruz nie wtargnął na jej teren, jest podnoszeniem świadomości prawnej mieszkańców. W Stanach Zjednoczonych, w państwie prawa, ktoś taki w podobnej sytuacji mógłby zostać nawet zastrzelony i nikt nie postawiłby mu żadnego zarzutu.
Stanisław Arczyński zaprzecza, jakoby po wejściu na posesję Jolanty Świaszczyk nie przedstawił się ani nie wylegitymował: - Powiedziałem tej pani, kim jestem, i uprzejmie zapytałem, czy nie mogłaby zdjąć belki, którą zagrodziła przejazd - wyjaśnia wiceburmistrz. - Odpowiedziała mi, że zrobi to, jeżeli wycofany zostanie wniosek na kolegium. Jak się okazało, radny z Ligi Nyskiej Janusz Smagoń wszedł na jej posesję, pogoniony przez psy potłukł się i zawołał straż miejską, która skierowała sprawę na kolegium.
- Powtarzam: napisałem "spuścić psy", a nie "poszczuć" - wyjaśnia Artur Kurowski. - Mam takie wrażenie, że chyba wcześniej krowa pojmie istotę trawy niż pan Rogowski i Arczyński obowiązujące w tym kraju prawo. Tymczasem mam niezły ubaw, a doniesienie do prokuratury o rzekomym popełnieniu przeze mnie przestępstwa potwierdza, że ci ludzie, zamiast podejmować merytoryczne, korzystne dla gminy decyzje, zajmują się bzdurami i próbują mnie zastraszyć. Nie ulega wątpliwości, że pan Rogowski i pan Arczyński pracują w ciągłym stresie, ponieważ są już praktycznie na walizkach, bo muszą opuścić urząd. Ci panowie nie bardzo wiedzą, co mają ze sobą zrobić, zatem zajmują się nie tym, co trzeba. Zapewniam jednak, że jeżeli faktycznie doniesienie wpłynie do prokuratury, wystąpię o opinię do biegłych w tej sprawie i złożę zawiadomienie o tłumieniu krytyki prasowej. Grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności. Nie boję się procesu. Obowiązujące w tym kraju prawo mówi wyraźnie, że każdy powinien chronić swoją własność. Nikt natomiast nie ma prawa kogoś zastraszać.
Incydent telefoniczny
Wiceburmistrz Nysy twierdzi, że od dłuższego czasu redaktor naczelny "Nowin Nyskich" oczernia go na łamach swojej gazety. - Posunął się już nawet do podżegania napaści na moją osobę, czego dowodem jest odebrany przeze mnie wczoraj telefon. Sekretarka połączyła jakiegoś pana Kowalskiego, który powiedział do mnie: "Arczyński... zdechniesz!". Naturalnie łączę ten telefon z osobą redaktora naczelnego "Nowin Nyskich". Nie widzę innych przyczyn, dla których ktoś miałby rozmawiać ze mną w ten sposób - zastanawia się. - Najwyższy czas pokazać panu Kurowskiemu, że prowadzi działalność nie taką jak należy, a i wydawca tej gazety, czyli Nyskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, powinno zastanowić się, czym tak naprawdę należałoby się zajmować.
Wiceburmistrz Arczyński zapewnia również, że pismo do prokuratury zostało już wysłane, a wczorajszy incydent telefoniczny zgłoszono na policję. - Aby zapobiec podobnym sytuacjom, wszystkie linie telefoniczne w urzędzie miejskim wraz z moim domowym numerem znajdą się na podsłuchu - poinformował Stanisław Arczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska