Piją, biją i ćpają

Redakcja
Młodzi Opolanie przodują w kraju w piciu alkoholu. Według psychologów, nie mają należytej opieki ze strony rodziców.
Młodzi Opolanie przodują w kraju w piciu alkoholu. Według psychologów, nie mają należytej opieki ze strony rodziców.
Prawie 60 procent opolskich uczniów miało kontakt z przemocą, blisko 40 procent piło alkohol, a sześciu na stu próbowało narkotyków.

- Te wyniki są przygnębiające - mówi Romualda Krężałek-Leszczyńska, pedagog ze szkoły podstawowej nr 21 w Opolu, której pokazaliśmy wyniki ogólnopolskich badań "Szkoły bez przemocy". - Chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest aż tak źle. Najbardziej przerażają mnie wskaźniki dotyczące alkoholu wśród uczniów.

W trakcie badań prowadzonych w całej Polsce przepytano ponad 12 tysięcy uczniów z 200 szkół i 2700 ich nauczycieli. Różnice między województwami nie są duże, ale w Opolskiem uczniów pijących alkohol i spożywających narkotyki jest o 50 procent więcej niż w najmniej skażonej tymi patologiami Wielkopolsce. U nas po alkohol sięga około 40 procent uczniów.

- Moim zdaniem jednym z powodów takiej sytuacji jest ogólna dostępność tych używek - mówi Jacek Jachim, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Nysie i członek naszej rady "Szkoły bez przemocy". - Narkotyki można kupić praktycznie wszędzie, uczniowie wiedzą, gdzie je znaleźć. Małolat w prawie każdym sklepie kupi piwo i nikt nie zapyta, czy ma skończone osiemnaście lat. Rodzice nie ponoszą za dzieci żadnej odpowiedzialności. Jeżeli taki rodzic musiałby odebrać swoją pociechę z policyjnej izby dziecka i zapłacić za opiekę nad nią 300 złotych, to mogę zapewnić, że drugi raz to by się nie powtórzyło.

Rodzic potrzebny od zaraz
Warunek jest jeden. Rodzic musi być w zasięgu ręki, a na Opolszczyźnie sytuacja, w której jeden lub oboje rodziców pracuje za granicą, jest niemal normą. I to jeden z powodów tego, że pod względem uczniowskich patologii jesteśmy w krajowej czołówce.
- Opolszczyzna pod tym względem jest wyjątkowa - mówi Grzegorz Balawajder, dyrektor Społecznego Językowego Liceum Ogólnokształcącego w Opolu i członek rady "Szkoła bez przemocy". - Rodzice wyjeżdżają do Niemiec lub Holandii, a opiekę nad dzieckiem sprawują dziadkowie. Bez wsparcia ze strony rodziców szkoła sama problemów nie rozwiąże. Nawet na naszym podwórku, czyli w szkole niepublicznej, nie zawsze z rodzicami da się pracować, bo albo ich nie ma, albo wychodzą z założenia, że ich dzieci są idealne.

- Przecież kiedy szkoła ma problemy z uczniem, to instancją, do której się odwołuje, jest ojciec, a tutaj tego ojca bardzo często nie ma - dodaje Sławomir Kłosowski, wiceminister edukacji narodowej i członek naszej grupy eksperckiej. - Dochodzi do tego, że dzieci wychowują dzieci, bo na przykład trzynastolatka zostawia się pod opieką siedemnastolatka.
To osamotnienie zauważyła również pedagog ze szkoły podstawowej nr 21. Z badań, które prowadziła na terenie swojej szkoły, wynika, że nawet jeżeli rodzice są w domu, to nie zawsze mają dla dzieci czas. W takiej sytuacji młody człowiek szuka rodzica zastępczego w grupie rówieśniczej, która nie zawsze ma na niego dobry wpływ, ucieka w internet.

- Ich główne zajęcie to oglądanie telewizji - mówi pedagog. - W ankiecie uczniowie podawali, że oglądają programy, o których ja nie miałam zielonego pojęcia, że w ogóle istnieją, i pewnie ich rodzice też. Dzieci w swoich pokojach mają telewizor i rodzice nie wnikają w to, co ich pociechy oglądają.
Powodów tego, że u nas najwyższy jest także poziom agresji wśród uczniów (56 procent uczniów z Opola przyznaje się, że miało z nią do czynienia), może być więcej. Paweł Koch, pedagog i członek naszej rady, mówi o tym, że województwo jest nowe, małe, nieprzemysłowe - a to generuje znaczny stopień bezrobocia.
- Wtórnie mamy więc do czynienia z frustracją młodzieży z rodzin o niskim standardzie życia - mówi Paweł Koch. - Mamy sporą liczbę szkół publicznych, gdzie w jednym miejscu ściera się różna młodzież, z odmiennymi aspiracjami, z rozmaitych środowisk, z różnorodnym światopoglądem, co sprzyja konfliktowości i tworzeniu się specyficznych grup.

W dodatku w województwie jest sporo małych miasteczek czy osad, które nie dają perspektyw, możliwości samorealizacji - takiej zwykłej, codziennej. Zatem młodzież ma dużo wolnego czasu, który także wyzwala nudę, depresję, stres, niemoc, brak inwencji.
Działać, nie alarmować
- Nie trzeba jeszcze bić na alarm - uspokaja prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego, który kierował badaniami. - Wyniki, które w tych badaniach uzyskała Opolszczyzna, nie oznaczają jeszcze, że jej systemowi edukacyjnemu grozi upadek. Różnice między poszczególnymi województwami były nieduże. Trzeba jednak pamiętać, że poziom agresji w polskich szkołach jest dużo niższy niż na przykład w Wielkiej Brytanii. Wyniki naszych badań powinny zapoczątkować zmiany.

Skoro wiadomo, że jest źle, trzeba znaleźć sposób, aby tę sytuację poprawić albo przynajmniej zapobiec jej pogarszaniu. Waldemar Kraśnikiewicz z opolskiego kuratorium oświaty twierdzi, że nie można ignorować tego problemu i udawać, że go nie ma. Wyniki badań pokazują, że jeszcze dużo mamy do zrobienia. Przede wszystkim trzeba zacieśniać współpracę między szkołą a samorządem. To właśnie on powinien objąć szczególną opieką rodziny, których dziecko jest częścią. Jeżeli nie pomoże się rodzinom, to działania samych szkół nie przyniosą żadnego efektu.
Nasi rozmówcy zwracali również uwagę na dostępność środków odurzających (nie chodzi tu tylko o alkohol, ale również papierosy) i na bardzo częsty brak reakcji ze strony dorosłych na fakt picia czy palenia przez nastolatków.

- Nie jestem za zaostrzaniem kar za sprzedaż nieletnim alkoholu czy papierosów, ale chodzi o to, żeby prawo, które już obowiązuje, było przestrzegane - mówi Jacek Jachim. - To leży w interesie nas wszystkich. Szkoły nie mogą odwracać od tego problemu wzroku. Co z tego, że wprowadzają zakaz palenia na swoim terenie, skoro wystarczy, że uczeń wyjdzie za ogrodzenie, stanie po drugiej stronie ulicy i tam zapali. Znam to, bo jadąc z pracy do domu, mijam kilka szkół, przed którymi stoją grupki palaczy. Nauczyciele nie reagują. Nie wierzę, że tego nie widzą. Z drugiej strony są rodzice. Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko paliłoby albo piło, a ja bym tego nie widział.
Czasem wystarczy dać uczniowi coś w zamian. Coś, co go przytrzyma na dłużej, wciągnie, da satysfakcję i powód do dumy. Wtedy nie będzie miał czasu ani ochoty na szukanie alkoholu czy papierosów, nie będzie miał powodu, żeby uderzyć. Czymś takim może być sport.
- Ale nie sport szkolny, tylko kluby działające niezależnie od szkoły, bo z mojego doświadczenia wynika, że młodzież niechętnie po lekcjach wraca do tych samych murów i nauczycieli - mówi pedagog. - Sama jestem matką, a mój syn od lat gra w hokeja. Widzę, ile daje mu to satysfakcji, a największą karą dla niego nie jest zakaz oglądania telewizji, tylko właśnie niemożność pójścia na trening. Jestem za tym, żeby takich klubów i świetlic powstawało jak najwięcej.

Razem znajdziemy rozwiązanie
W ramach ogólnopolskiej akcji "Szkoła bez przemocy" prowadzonej przez gazety regionalne w całym kraju przy nto powstała rada ekspertów. Po raz pierwszy spotkaliśmy się piętnastego grudnia, a teraz jest czas na powtórne spotkanie. 2 kwietnia w naszej redakcji razem z członkami rady zastanowimy się, jak pomóc opolskim uczniom i szkołom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska