Pijacy blokują opolskie karetki

fot. archiwum
W 90 proc. wypadków jedynym powodem, że człowiek leży na ulicy, jest upojenie alkoholowe.
W 90 proc. wypadków jedynym powodem, że człowiek leży na ulicy, jest upojenie alkoholowe. fot. archiwum
Co piąty wyjazd pogotowia jest związany z upojeniem alkoholowym. W tym czasie pacjenci naprawdę potrzebujący pomocy muszą na nią czekać.

Pijani pacjenci to prawdziwa plaga ratownictwa medycznego - mówi Kazimierz Błoński, ordynator oddziału ratunkowego w nyskim szpitalu. - Jeździmy do nietrzeźwych, tymczasem większość tych wezwań to błahe przypadki związane tylko i wyłącznie z upiciem się.

W ubiegłym tygodniu w Ujeździe (pow. strzelecki) przypadkowi przechodnie wezwali karetkę, bo zauważyli starszego mężczyznę leżącego z rowerem na trawniku.

- Wszyscy myśleli, że potrącił go samochód, bo rowerzysta miał ranę na głowie - mówi Ryszard Wileński, ordynator oddziału ratunkowego w Strzelcach Op. - Na miejscu okazało się jednak, że ten człowiek był kompletnie pijany. Miał 2 promile alkoholu we krwi, przewrócił się i po prostu nie potrafił wstać.

Podobnych przypadków w województwie jest dużo więcej. Jak wynika ze statystyk, na 100 zgłoszeń aż 20 dotyczy pijanych osób. Medycy muszą więc jeździć do guzów na głowie czy otarć naskórka po upadku w pijanym widzie...

W czasie gdy ekipa karetki jest zajęta opatrywaniem pijaka, osoby naprawdę potrzebujące pomocy muszą na nią czekać.

- Ten problem dotyczy przede wszystkim mniejszych miejscowości, gdzie stacjonuje tylko jedna karetka - mówi Bogusław Kudyba, zastępca dyrektora Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. - W przypadku gdy ekipa ratunkowa z Niemodlina, Ozimka czy Dobrzenia Wielkiego jest zajęta, musimy wysłać w to miejsce karetkę z Opola. Nie dość, że taki wyjazd kosztuje więcej, to tracimy w ten sposób cenne minuty.

Czas jest szczególnie cenny w przypadku nagłego zatrzymania krążenia. Jeżeli nie zostanie ono przywrócone do 4 minut, to w mózgu pacjenta mogą zajść nieodwracalne zmiany.
Koszt przyjazdu ekipy ratunkowej w zależności od odległości wynosi od 100 do nawet 500 zł. Po karetkę pogotowia dzwonią najczęściej współtowarzysze alkoholowych libacji albo przechodnie, którzy widzą na chodniku leżącego. Bywa, że po przyjeździe lekarza pijani stają się agresywni. Problem w tym, że ratownicy nie mogą takich zgłoszeń ignorować. Nie da się bowiem wykluczyć, że poza tym, iż ktoś się upił, dolega mu coś jeszcze.

- W 99 proc. takich przypadków jedynym powodem, dla którego ktoś leży na ulicy, jest alkohol - mówi ordynator Ryszard Wileński. - Zdarza się jednak, że osoba, która zasłabła na ulicy, ma naprawdę problemy zdrowotne. Dlatego też do każdego przypadku wysyłamy specjalistyczny zespół. W karetce jedzie kierowca, lekarz, pielęgniarka i ratownik medyczny.

Kompletnie pijanych karetki przewożą do wytrzeźwienia na oddział ratunkowy. Po wszystkim muszą oni zapłacić za przyjazd karetki. Ale to tylko teoria.

Bo ściągać pieniądze od pijaków nie jest łatwo. Skuteczność ZOZ-ów w egzekwowaniu należności wynosi od 10 do 30 procent. Niektóre placówki starają się iść takim osobom na rękę i rozkładają rachunek na raty. ZOZ-y mogą wnosić sprawy do sądów i liczyć na egzekucję komornika. W praktyce robią to jednak rzadko. Procedura egzekucji jest bowiem długa, a komornicy często umarzają tego typu sprawy ze względu na niewypłacalność dłużników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska