Pijany pracownik Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zajmował się pacjentką

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Szpital nie zawiadomił o incydencie policji ani prokuratury.
Szpital nie zawiadomił o incydencie policji ani prokuratury. 123rf/kolaż KO
Mężczyznę wzięto na badania, bo nie był w stanie pracować. Ich wynik potwierdził, że jest pod wpływem alkoholu. Szpital nie zawiadomił policji ani prokuratury.

Do incydentu doszło na początku marca w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu. Redakcję poinformował o nim jeden z pracowników szpitala. „Pielęgniarz obsługujący strzykawkę automatyczną w pracowni tomografii komputerowej podczas przygotowywania kontrastu dla pacjentki stracił panowanie nad swoim ciałem i osunął się na ziemię. Został zabrany na wózku na badania, gdyż jego zachowanie budziło wątpliwości. Lekarz pełniący dyżur zlecił wykonanie badania na obecność alkoholu we krwi. Wykazało ponad dwa promile” - relacjonuje nasz informator.

Autor anonimu skontaktował się z redakcją prawie dwa tygodnie po incydencie, ponieważ - jak twierdzi - zarząd szpitala chciał sprawę wyciszyć.

- Nasza praca należy do odpowiedzialnych i niejednokrotnie na szali mamy ludzkie życie. Ale jak można chronić i leczyć ludzi odpowiedzialnie, kiedy zarząd szpitala nie reaguje? - pyta nasz informator.

Poprosiliśmy kierownictwo szpitala, aby odniosło się do sprawy. Dyrektor ds. lecznictwa Julian Pakosz potwierdza, że do incydentu doszło, i przedstawia go następująco: „Kierownik działu diagnostyki obrazowej zastał pracownika siedzącego w pomieszczeniu dla techników rtg., opartego o ścianę, skarżącego się na złe samopoczucie (do tego pomieszczenia nie mają wstępu pacjenci). Natychmiast polecił przyjąć pracownika do SOR-u w celu zdiagnozowania przyczyn jego stanu. W SOR wykonano szereg badań, w tym badanie poziomu etanolu. (...) Nie otrzymałem informacji, że pracownik wykonywał pracę pod wpływem alkoholu - nie było wiadomo, kiedy spożył alkohol”.

To, że wspomniany mężczyzna znajdował się w pracy pod wpływem alkoholu, potwierdziło badanie. Szpital odmówił nam podania informacji, jakie jego stężenie we krwi miał mężczyzna oraz jak długo - zanim zorientowano się w sytuacji - był tego dnia w pracy. Kierownictwo placówki nie poinformowało o sprawie policji ani prokuratury. Dyrektor Pakosz nie odpowiedział nam, dlaczego tak się stało.
O wyjaśnienia poprosiliśmy więc prezesa zarządu szpitala.

- Policja nie została wezwana, bo nawet nie było kiedy. Ten człowiek od razu stał się pacjentem - mówi Renata Ruman-Dzido. - Prokuratury nie zawiadomiliśmy. Z tego, co przedstawił bezpośredni przełożony, nie wynikało, żeby doszło do uszkodzenia czy wpływu na stan zdrowia pacjentki.

Takim podejściem do sprawy zdumiony jest Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”. - Szpital w tej sytuacji bezwzględnie powinien powiadomić prokuraturę - uważa.

Julian Pakosz, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, gdzie doszło do incydentu, odmówił nam odpowiedzi na pytanie, na jakim stanowisku był zatrudniony mężczyzna oraz z jaką datą została rozwiązana z nim umowa. Tłumaczył, że są to informacje... objęte ochroną prawną.

Z tymi samymi pytaniami zwróciliśmy się do prezesa zarządu szpitala.

- Ta osoba dopuściła się ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych, ale nie mogę jej pozbawić prawa do ochrony danych osobowych - mówi Renata Ruman-Dzido, choć pytaliśmy nie o personalia, ale o stanowisko pracy mężczyzny. - Jest bardzo łatwo zidentyfikować tego człowieka, ponieważ w komórce, o której mówimy, tylko jedna osoba jest zatrudniona na tym stanowisku. Zresztą ta kwestia nie ma znaczenia.
Prezes uchyla się również od odpowiedzi na pytanie, z jaką datą zwolniono pracownika. Jak ustaliliśmy, Renata Ruman-Dzido podjęła tę decyzję po tygodniu od incydentu, ponieważ dopiero wtedy dowiedziała się o zdarzeniu (wcześniej wiedział o nim dyrektor ds. lecznictwa). Wiadomo,że mężczyzna został zwolniony w trybie dyscyplinarnym.

- Szpital bezwzględnie powinien powiadomić prokuraturę - uważa Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”. - Osoba prywatna, jeśli podejrzewa, że doszło do przestępstwa, może zawiadomić organy ścigania. W przypadku instytucji publicznej, a taką jest szpital, to nie jest prawo, ale obowiązek Jeśli tego nie zrobi, naraża się na odpowiedzialność karną. Skoro pracownik był pijany, to sprawę należało wyjaśnić, a nie zamiatać pod dywan.

Prokuratura o skandalu dowiedziała się nie od władz szpitala, ale od dziennikarza nto.

- Mając taką wiedzę, nie możemy przejść obok niej obojętnie - mówi Aleksander Łasocha, prokurator rejonowy w Opolu. - Sprawdzamy te informacje.

Do tej konkretnej sprawy, nim zostanie ona zbadana, prokurator odnosić się nie chce.

- Ale art. 304 §2 Kodeksu postępowania karnego mówi, że instytucje państwowe i samorządowe, jeśli dowiedzą się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, muszą niezwłocznie powiadomić prokuraturę lub policję - wyjaśnia prokurator Łasocha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska