Słynny na całą Polskę stał się pański „taniec” podczas jednego z czasów na żądanie w meczu z Pogonią Szczecin. Co zatem symbolizuje tzw. „Kuptel Dance”?
Kiedy go wykonuję, oznacza to, że w pełni nie kontroluję swoich poczynań (śmiech). Pod wpływem emocji meczowych w taki sposób pokazuję swoje zdenerwowanie. Moje przesłanie chyba jednak trafiło do zespołu, bo wygraliśmy wtedy jedną bramką (27:26 - przyp. red.). A chodziło wtedy o to, że zbyt pasywnie graliśmy w obronie. Poprzez „taniec” chciałem zachęcić chłopaków do tego, by bronili bardziej agresywnie.
W defensywie bardzo dobrze wypadliście natomiast podczas rewanżowego meczu Pucharu EHF z Gorenje Velenje, wygranego 23:21. Nie zdołaliście jednak odrobić w nim strat z pierwszego spotkania (22:26). Trudno było po tym niepowodzeniu podnieść zespół na duchu?
Tuż po drugim meczu w Opolu widziałem, że wszystkich wyraźnie zabolał brak awansu do kolejnej rundy. Czuliśmy, że mieliśmy dużą szansę, by przechylić u siebie losy rywalizacji na swoją stronę. Popełniliśmy jednak zbyt dużo błędów i mieliśmy zbyt słabą skuteczność rzutową.
Można powiedzieć, że o waszym odpadnięciu z Pucharu EHF zadecydowały błędy młodości?
Jeżeli chodzi o strukturę wiekową, to Gorenje jest teraz podobnym zespołem do nas. Ma jednak w swoim składzie kilku zawodników z roczników 1996-1998, którzy sięgali po wicemistrzostwo świata bądź mistrzostwo Europy juniorów. Tak więc ich młodzież na pewno jest bardziej utytułowana niż nasza. Oni jednak też w rewanżu wypadli słabo, skoro wygraliśmy go robiąc 17 pomyłek, mając niską skuteczność i bramkarza broniącego na poziomie 50 procent. Uważam, że zabrakło nam po prostu nieco sportowego szczęścia.
Trzy dni później perfekcyjnie przeszliście jednak próbę charakteru. Zagraliście bowiem wtedy chyba najlepszy mecz w sezonie, pokonując na wyjeździe Stal Mielec 39:28.
Szczerze mówiąc, mocno obawiałem się o nasz występ w Mielcu. Próbowałem szukać pozytywów, ale nie byłem kozakiem, ponieważ był to nasz szósty pojedynek w ciągu 18 dni. Tym spotkaniem zaczęliśmy jednak serię meczów z drużynami, które są w naszym zasięgu i z którymi po prostu musimy zdobywać punkty. I po moich podopiecznych było widać, że mają tego świadomość. Byli należycie skupieni, co sprawiło, że rzeczywiście zagraliśmy jeden z lepszych meczów w tym sezonie. Mamy jednak jeszcze duże rezerwy.
Kibice mogą więc być spokojni o to, że Gwardia już wkrótce się rozkręci?
Kiedy zawodnicy mówią mi: „spokojnie, trenerze, rok temu o tej porze nasza gra również była daleka od ideału”, to się denerwuję (śmiech). To, co było rok temu, jest już historią i mnie nie interesuje. Teraz każdy z nas ma już więcej doświadczenia, jesteśmy bardziej zgranym zespołem, więc i powinniśmy wymagać od siebie nieco więcej. Pokazaliśmy już, że potrafimy grać w piłkę ręczną, a to zobowiązuje nas do tego, byśmy przez cały czas trzymali określony, przyzwoity poziom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?