Piłkarza z Senegalu muszą wyjechać z Opolszczyzny i Polski

Redakcja
Piłkarze - dwaj 21-latkowie i jeden 27-latek - zostali potraktowani łagodnie.
Piłkarze - dwaj 21-latkowie i jeden 27-latek - zostali potraktowani łagodnie.
Sportowcy cudzoziemcy mogą grać w polskich klubach, ale po dopełnieniu formalności. W tym przypadku nikt o to nie zadbał, grali na czarno przez dwa miesiące.

- Co więcej, trenowali na terenie Czech, choć nie mieli wizy uprawniającej do przekraczania polsko-czeskiej granicy - mówi Bożena Kalecińska, która odpowiada za sprawy cudzoziemców w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim.

I właśnie przez to wpadli. - Sprawa została wykryta podczas kontroli legalności ich pobytu w miejscu zakwaterowania w Branicach - mówi ppłk Cezary Zaborski, rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. - Kontrola została przeprowadzona po tym, jak uzyskaliśmy informację, że przekroczyli granicę Czech. To było niedopuszczalne, w strefie Schengen regulują te kwestie surowe przepisy.

Senegalczycy nie mogli podróżować w obrębie strefy Schengen, bo wjechali do Polski na tak zwane zaproszenie (to druk ścisłego zarachowania wydawany przez urzędy wojewódzkie). Czyli dostali wizę krajową, uprawniającą tylko do jednorazowego wjazdu i wyjazdu.

Kalecińska podkreśla, że taka wiza uprawnia jedynie do zwiedzania Polski (koszt pobytu i pomocy medycznej pokrywa zapraszający). Podjęcie pracy, także piłkarza, wymaga uzyskania zupełnie innej wizy. - Nie mamy wątpliwości, że są ofiarami klubu, który nie dopełnił formalności - komentuje sprawę ppłk Zaborski.

Prezes Zrywu Sebastian Baca przekonuje, że w działaniu klubu nie było złej woli. - Byliśmy nieświadomi, że łamiemy jakieś przepisy. Klub po raz pierwszy przeprowadzał taką operację - tłumaczy i dodaje z żalem: - Bez nich będzie nam bardzo trudno utrzymać się w IV lidze.

Piłkarze - dwaj 21-latkowie i jeden 27-latek - zostali potraktowani łagodnie. Straż Graniczna musiała co prawda zobowiązać ich do opuszczenia Polski w ciągu tygodnia, ale zadbała o to, by ich odwołania bardzo szybko trafiły do wojewody opolskiego (przesłano je faksem).

Z góry było wiadomo, że wojewoda podtrzyma decyzję Straży, ale Senegalczycy zyskiwali czas na to, by skontaktować się z Międzynarodową Organizacją do spraw Migracji (IOM), która dysponuje unijnymi pieniędzmi i pomaga w sfinansowaniu powrotu do kraju pochodzenia.

Gdyby nie to, musieliby sami znaleźć pieniądze, na przykład domagając się ich od klubu. A gdyby odmówili dobrowolnego wyjazdu, czekałaby ich deportacja pod konwojem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska