Piotr Gacek. Szybka jazda autem go podkręca

Redakcja
Karolina, Zosia i Piotrek na rodzinnym turystycznym "wypadzie”.
Karolina, Zosia i Piotrek na rodzinnym turystycznym "wypadzie”.
Był pilotem najlepszego rajdowego kierowcy Opolszczyzny, w kuchni przyrządzi wyjątkową jajecznicę, a w domu podporządkowuje się wspaniałym kobietom: żonie Karolinie i 2-letniej córce Zosi.

Zosia to oczko w głowie Piotra Gacka. W przytulnym mieszkaniu w kędzierzyńskiej dzielnicy Azoty wszędzie jej pełno. Ma sporo do powiedzenia, choć wyuczonego właśnie "Sto lat" nie chce zaśpiewać. Przy następnej wizycie na pewno zaśpiewa…

- To typowa córeczka tatusia, przepada za nim, dlatego też Piotrek stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Jest typem domatora. Jak Zosi nie było, to też dużo czasu spędzał w domu - charakteryzuje męża Karolina Gacek.

Rodzina nad wszystko

"Gato" ma duszę rajdowca

- Słabość do rajdów zaszczepili we mnie bracia Dytko z Nysy - mówi Piotr Gacek. - Młodszy, Piotrek, od lat jest moim przyjacielem. Ze starszym, Pawłem, miałem nawet okazję jechać jako pilot w Rajdzie Barbórki na prestiżowym odcinku Karowa (na zdjęciu). Siedziałem też za kierownicą jego auta. Na lotnisko w Kamieniu Śląskim Paweł uczył jeździć poślizgami i tam mogłem prawdziwą rajdówką poślizgać się na śniegu. Fantastyczna sprawa. Kiedy miałem więcej czasu i nie grałem w profesjonalnej lidze, to jeździłem oglądać rajdy. Do tego stopnia byłem maniakiem, że podobał mi się specyficzny zapach spalin.

Kiedy w sierpniu i wrześniu 2010 roku kadra Polski sposobiła się do mistrzostw świata we Włoszech popularny "Gato" łączył przygotowania z opieką nad narodzoną właśnie córką i żoną. W wywiadzie dla nto przyznał tajemniczo: "Szczerze mówiąc w okresie, kiedy trener podejmował decyzje o powołaniach na mundial, byłem zajęty nieco innymi sprawami..."

Dziś pani Karolina opowiada o tamtym okresie: - Przyjście na świat dziecka to wielka reorganizacja życia i przyznam, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie macierzyństwo. Uśmiechnięta mama to wielka "ściema". Mnie dopadła depresja poporodowa i gdyby nie Piotrek, to byłoby ze mną bardzo źle. Mocno mnie wspierał, zajmował się dzieckiem i domem. Przypuszczam, że dlatego sportowo jego pierwszy sezon w Kędzierzynie-Koźlu nie był najlepszy. Wytrzymał jednak presję oraz krytykę i najważniejsze mecze sezonu zagrał bardzo dobrze. Pokazał na co go stać i udowodnił, że jest jednym z najlepszych libero w Polsce. Jest fantastycznym człowiekiem.

Żaden z zawodników Zaksy nie ma tylu znajomych i przyjaciół na Opolszczyźnie. Wychował się w Nysie, studiował w Opolu, a od 2010 roku mieszka i gra w Kędzierzynie-Koźlu.

- W Nysie wszyscy chodzili na siatkówkę i kiedy byłem małym chłopcem ojciec zabrał mnie na mecz. Od razu wiedziałem, że chcę grać i dążyłem do tego od szkoły podstawowej - opowiada zawodnik. - Naszymi idolami byli Wójcik, Gałecki, Szczurek, Frankiewicz. Od szóstej klasy chodziłem na każdy mecz Stali i nie wyobrażałem sobie robić czegoś innego. Marzyłem, by grać przed kibicami w Nysie. Starałem się też łączyć sport z nauką, dlatego trafiłem do nyskiego Mechanika, a potem do AZS-u Opole. Granie w lidze i równoczesne ukończenie uczelni też postrzegam za osiągnięcie.

Siatkówka to jego pasja, ale emocjonuje się także sportami motorowymi (patrz ramka). Nasz libero złapał też innego sportowego bakcyla, jazdę na nartach.

- To było podczas studiów na opolskiej uczelni, kiedy pojechaliśmy na zimowy obóz - wspomina. - Chętnie bym znów "pośmigał" na stokach, ale z racji uprawianego zawodu nie mogę na razie się w tym sporcie realizować. Jak skończę zawodowo grać w siatkówkę, to na pewno wrócę do nart.
Teraz wolne chwile spędza z żoną i córką, które zawsze są na meczach Zaksy. Dzisiaj Karolina zna zawodników i zespoły rywalizujące w PlusLidze. Wcześniej interesowała się tylko ważniejszymi meczami kadry, bo sama za sportem nie przepadała.

- Nie zamierzam sobie doklejać łatki, że jestem osobą kochającą i uprawiającą sport. Na to jestem za leniwa. Co nie znaczy, że nie lubię oglądać sportu - mówi z rozbrajającą szczerością. Ale los skojarzył ją z zawodowym sportowcem.

- Karolina pochodzi z Częstochowy i poznaliśmy się w czasach kiedy ja tam grałem - opowiada Piotrek. - To było w restauracji innego siatkarza Damiana Dacewicza. Nie byliśmy umówieni, a nasze spotkanie było dość przypadkowe. Ale znajomość mocno zaczęła się rozwijać.

- Tak się składa, że żona Damiana, Iwona, od 17 lat jest moją przyjaciółką. Co nie znaczy, że Dacewiczowie nas "wyswatali". Po prostu wpadliśmy sobie w oko - dodaje Karolina.

- Żona nie trenuje, a energię poświęca na organizację domu i planowanie wszystkich przedsięwzięć - wyjaśnia Piotrek. - Jest reżyserem rodzinnych poczynań. Ja nawet nie próbuje planować wyjazdów, bo wiem, że ona i tak dorzuci swoje trzy grosze.

- Piotrek jest spokojny, poukładany, lubi porządek, często równie pedantyczny jak ja - opisuje siatkarza pani domu. - Natomiast nie przykłada wagi do planowania wyjazdów i innych rzeczy. Ale jak jest sam, to doskonale wszystko organizuje.

W czasie sezonu państwo Gacek przenoszą się bowiem do "służbowego" mieszkania w Kędzierzynie-Koźle. Oboje dobrze się czują w naszym mieście. Mają sprawdzone lokale i miejsca do spacerów. W wolnym czasie i przy ładnej pogodzie uwielbiają "wypady" z domu.

- Dawniej na wolny weekend spontanicznie wyjeżdżaliśmy do Katowic, Wrocławia, Opola, gdzie robiliśmy zakupy, chodziliśmy do restauracji, spacerowaliśmy po mieście. Teraz też to robimy, bo Zosia od maleńkiego wszędzie nam towarzyszy - opowiada Piotrek i zastanawia się, gdzie by zaprosił najbliższych. - Grono męskie, czyli teścia i mojego ojca, na pewno bym zabrał na czwartkowe golonki do pubu H2O - mówi "Gato". - A jeśli całą rodzinę, to do Spichlerza w Raszowej lub kędzierzyńskich restauracji Villa Vanilla i Sobieski.

Przepisy od Włocha

- Piotrek w kuchni też sobie radzi - zachwala męża Karolina. - Robi znakomite risotto z kurkami oraz fantastyczne krewetki z czosnkiem i pietruszką. I wyjątkową jajecznicę. Na masełku z szyneczką, czasami ze szczypiorkiem. Jest lepsza od mojej.

- Niektórych potraw włoskich nauczył mnie nasz były trener przygotowania fizycznego Luca Donati - zdradza "Gato". Oboje są zresztą zgodni, że ich ulubiona kuchnia to śródziemnomorska. - Ale uwielbiamy też sushi i ubolewamy, że w pobliżu nie ma restauracji z takimi daniami.

Po karierze nasz libero widzie siebie w sporcie: - Chciałbym jak najdłużej pograć, bo kocham to co robię. Co będzie potem nie wiem. Rajdy to hobby do pooglądania, dlatego chciałbym zostać przy siatkówce, czy to w roli trenera, czy może kogoś kto pomógłby zorganizować klub.

Raczej nie na Opolszczyźnie, bo mają mieszkanie w Częstochowie i tam planują wrócić.

- Nasze marzenia są takie, by mieć drugie dziecko i wybudować się w Częstochowie - mówi żona siatkarza.

- Tam jest rodzina Karoliny, wielu wspólnych znajomych i przyjaciół. I jest niedaleko do mojej rodzinnej Nysy - dodaje libero Zaksy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska