Piotr Giel: Dokonaliśmy czegoś wielkiego

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Piotr Giel był bohaterem MKS-u w meczu ze Stalą.
Piotr Giel był bohaterem MKS-u w meczu ze Stalą. Oliwer Kubus
Rozmowa z napastnikiem MKS-u Kluczbork, który w niedzielnym meczu przeciwko Stali Mielec zdobył trzy gole i zapewnił swojej drużynie awans do I ligi.

MKS Kluczbork świętuje awans do I ligi

Nerwy były tak duże, że kibicom mogło przybyć siwych włosów na głowie. A jak wy odczuwaliście tę atmosferę? Skupialiście się tylko na własnej grze?

- W przerwie dochodziły do nas wieści z innych boisk, ale staraliśmy się koncentrować wyłącznie na swoim meczu. Mieliśmy na drugą połowę podejść agresywnie do rywali. To początkowo się udało, bo zdobyliśmy wyrównującą bramkę. Potem straciliśmy co prawda gola na 1-2, ale odpowiedziałem dwoma trafieniami. Jestem niesamowicie szczęśliwy. Nie dość, że osiągnęliśmy upragniony awans, to jeszcze z pierwszego miejsca.

Spotkanie dla pana jak marzenie. Klasyczny hattrick dał pańskiej drużynie awans. Nie możecie jednak wygrywać spokojniej, przynajmniej dwubramkową różnicą?

- Nudna byłaby ta liga, gdybyśmy zwyciężali mecz za meczem (śmiech). Musimy dostarczać kibicom emocji. Żartuję, oczywiście. Wolałbym wygrywać za każdym razem 3-0, ale dzięki takim spotkaniom jak to będzie co wspominać na piłkarskiej emeryturze. Dokonaliśmy czegoś wielkiego. Nikt nie stawiał nas w roli faworyta, ale utarliśmy nosa innym drużynom i zajęliśmy pierwsze miejsce. Jesienią, kiedy jeszcze nie było mnie w zespole, koledzy wykonali świetną robotę, jednak w tym roku kalendarzowym też niejednokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy grać w piłkę.

Były wzloty i upadki. Dobre występy przeplataliście słabymi.

- Zgadza się, ale inne zespoły także notowały wpadki. W ostatecznym rozrachunku zdobyliśmy tyle punktów, ile trzeba było. Cieszymy się z awansu, ale pamiętamy, że za kilka tygodni startuje 1. liga i temu teraz będziemy podporządkowywali nasze myśli i treningi.

Mieliście związane nogi w pierwszych minutach? Graliście wolno i schematycznie.

- Zawsze można się do czegoś przyczepić. W końcu nie jesteśmy Barceloną, by w każdym meczu gromić rywali. Stanowimy solidną drugoligową ekipę. Wydarliśmy to zwycięstwo charakterem, choć okupiliśmy je kontuzjami. Tę wygraną dedykuję właśnie Łukaszowi Reinhardowi, który doznał urazu kolana, czy Łukaszowi Uszalewskiemu, pauzującemu od początku rundy.

Ogromna dramaturgia, emocje do końcowego gwizdka, zwroty akcji i bramkarz w roli skrzydłowego. O tym meczu, a także o ostatnich kolejkach, można by nakręcić film.

- Zdecydowanie. Nie zapomnę tego dnia do końca życia. W końcu rzadko się zdarza, by hattrick zapewniał awans. Dla mnie to z pewnością jeden z najlepszych meczów w karierze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska