Piotr Kuleta, sportowiec roku 2015 na Opolszczyźnie

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Piotr Kuleta triumfował wśród sportowców w naszym corocznym plebiscycie.
Piotr Kuleta triumfował wśród sportowców w naszym corocznym plebiscycie. Sławomir Mielnik
- Medal z igrzysk olimpijskich chętnie zamienię na wszystkie, które mam – mówi 26-letni kanadyjkarz AZS-u Politechnika Opole.

Na filmie przedstawiającym pański talent wokalny, zaprezentowanym podczas gali finałowej plebiscytu, śpiewał pan „Piosenkę młodych wioślarzy” zespołu Kult. Ani z pana wokalista, do wioślarza panu bliżej, ale dla kibiców w naszym regionie ważny jest chyba wers z tej piosenki „Ja nie chcę odchodzić”. Rzeczywiście dobrze się pan czuje w opolskim AZS-ie?
- Bardzo dobrze i wiem, że decyzję jaką podjąłem półtora roku temu o zmianie barw klubowych i przyjściu z Zawiszy Bydgoszcz do AZS-u Politechniki Opole była bardzo dobrą. Wiadomo, że w mojej dyscyplinie nie zarabia się wielkich pieniędzy. Dlatego ważna jest wysokość stypendiów jakie przyznają władze samorządowe, czy też pieniądze z klubu. Pod tym względem jest lepiej w Opolu niż w Bydgoszczy. Poza tym spodobał mi się projekt stworzenia mocnego klubu kajakowego w Opolu, którego niejako miałem być pierwszym filarem. Poza tym czuje się tu bardziej doceniony. Choćby poprzez nominowanie do plebiscytu i zwycięstwo w nim.

Był pan zaskoczony faktem, że został wybrany na najlepszego sportowca Opolszczyzny w 2015 roku?
- Jako jedyny z grona nominowanych miałem w minionym roku medal mistrzostw świata, ale była to dla mnie bardzo przyjemna niespodzianka. W końcu wśród nominowanych były tak uznane sportowe „marki” jak sztangista Bartek Bonk czy siatkarz Paweł Zatorski. To wspaniali zawodnicy, którzy w poprzednich latach osiągnęli wielkie sukcesy. Podziwiam ich i byłem zaszczycony tym, że znalazłem się w gronie nominowanych świetnych sportowców. Dziękuję za to wyróżnienie, a zwycięstwo w plebiscycie to dla mnie wspaniała sprawa. Wiem, że jest on bardzo prestiżowy. Zrobię wszystko, żeby za rok także znaleźć się w gronie nominowanych.

Recepta na to jest prosta. Start na igrzyskach, a najlepiej zakończony miejscem na podium?
- Plan na najbliższe miesiące znam, ale teraz ta trudniejsza strona czyli jego wykonanie (śmiech). Byłem już na igrzyskach w Londynie, więc pewne doświadczenie mam. W Rio de Janeiro chcę spełnić swoje sportowe marzenie i stanąć na podium. Nie będę oryginalny. Jak większość sportowców w dyscyplinach indywidualnych traktuję medal olimpijski jako zdecydowanie najważniejszy. Zamieniłbym wszystkie medale z różnych imprez, wyróżnienia, nagrody na medal olimpijski. Najlepiej oczywiście złoty, ale każdy inny też będzie wielkim sukcesem.

W poprzednim roku nastąpił przełom w pańskiej karierze. Pływał pan w kanadyjkowej jedynce, ale nie mógł pan chyba liczyć na takie sukcesy jak w dwójce w parze z Marcinem Grzybowskim?
- Zawsze lepiej stanąć na podium mistrzostw świata czy też mam nadzieję igrzysk olimpijskich z kolegą, niż w jedynce zająć miejsce poza nim. Zestawiono nas razem i już w zasadzie po tygodniu wspólnych treningów zajęliśmy 5. miejsce na mistrzostwach Europy. To pokazało, że mamy spory potencjał. Z każdym startem było lepiej, a uwieńczeniem tego był brązowy medal na mistrzostwach świata. Dobrze się zgraliśmy, a ogromną rolę w naszych wynikach odegrał trener Marek Ploch, który jest znakomitym fachowcem.

Kto w waszej dwójce jest tym ważniejszym?
- Kiedy płyniemy to ja siedzę z przodu i nadaje tempo. Teoretycznie powinienem być tym ważniejszym. Tak jednak nie jest. Tajemnica naszych dobrych startów tkwi w tym, że potrafimy się porozumieć. Mój partner jest ode mnie 10 lat starszy, ma więcej sukcesów. Jego doświadczenie jest niezmiernie ważne i korzystam z tego. To nie jest jednak tak, że ja nie mam nic do powiedzenia. Na początku Marcin jako starszy i bardziej doświadczony próbował mnie „ustawić”, ale na sprawdzianach przed zestawieniem naszej pary wygrałem z nim. Pewnie w jego oczach przez to zyskałem. Mam więc też swoje do powiedzenia, ale oczywiście najwięcej ma trener.

Do igrzysk w Rio de Janeiro zostało nieco ponad pół roku. Jak będzie się pan do nich przygotowywał?
- Jestem już po zgrupowaniu wysokogórskim. Baza pod kolejne tygodnie ciężkich treningów została więc zrobiona. Potem wyjazd do Włoch, gdzie będziemy przez cały luty trenować na wodzie. To będzie bardzo ważna część przygotowań. Potem czekają nas różne starty. Oczywiście będziemy chcieli w nich wypaść jak najlepiej, ale nic na siłę. Priorytetem są igrzyska i to na nich mamy być w najwyższej formie. Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że już mamy kwalifikację olimpijską, więc nie trzeba będzie niczego w najbliższych miesiącach udowadniać, „spinać się” na zawody Pucharu Świata. Mamy spokój i możemy tylko oczekiwać na start w sierpniu w Rio de Janeiro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska