Piotr Perucki z Prudnika chce pokonać Łuk Karpat. 2,5 tysiąca kilometrów pieszo w 3 miesiące

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Wędrowanie to moja pasja. Żadne zdjęcie czy film nie odda tego, co widzę w rzeczywistości – opowiada Piotr Perucki, który pieszo pokonuje Łuk Karpat.

Z Piotrem Peruckim skontaktowaliśmy się telefonicznie w niedzielę (13 czerwca), w czasie jego pierwszego całodniowego odpoczynku w miasteczku Petrosani w Rumunii.

Wyruszył 6 czerwca z miejscowości Orsova w Rumunii, w pobliżu granicy z Bułgarią. W pierwszym tygodniu pokonał pieszo 143 kilometry po szczytach dochodzących do 2500 metrów wysokości.

Jego celem jest piesze przejście całego Łuku Karpat od południowej Rumunii, przez Ukrainę, Polskę aż na Słowację. To 2,5 tysiąca kilometrów, pokonanie takiej trasy zajmie około trzech miesięcy.

Dotychczas w celach turystycznych Łuk Karpat przeszło 40 osób

Dwa dni drogi przed Piotrem Peruckim z Prudnika idzie jego znajoma z turystycznych wypraw, Ewa Chwałko z Wrocławia, która przez ostatni rok opracowywała w szczegółach marszrutę ich trasy.

- Wędrowanie to moja pasja. Chcę poznawać coś nowego, chcę spróbować swoich możliwości – opowiada Piotr Perucki. – Przyroda, widoki, to wszystko jest fantastyczne. Żadne zdjęcia czy filmy nie są w stanie tego oddać. Takie przeżycia są warte każdego wysiłku.

Piotr Perucki wędruje z plecakiem o wadze 26 kilogramów. Niesie ze sobą namiot, w którym nocuje wysoko w górach, rzeczy osobiste, żywność. W doliny schodzić będzie co 7–10 dni. Nawet wodę zabiera ze sobą, bo zaznaczone na mapach górskie źródła czasem zanikają.

- Dwa razy widziałem stada dzikich koni. Niesamowity widok. Spotykam świstaki, widzę ślady i odchody niedźwiedzi i wilków. Czuję, że jestem tu stale obserwowany przez zwierzynę – opowiada pan Piotr. – Staram się nie schodzić poniżej górnej granicy lasu, żeby nie pobłądzić. Szlaki są tu w różnym stanie. Miejscami bardzo dobrze zaznaczone, czasem fatalnie, dlatego cały czas trzeba być czujny, sprawdzać okolicę na mapie, w GPS. Niebezpieczne są zejścia po kamienistych piargach. Czasem miejsca, gdzie zalega sporo śniegu, trzeba obejść.

Pierwszego dnia dokuczało mu bardzo intensywne podejście, bo musiał dotrzeć w górne partie gór. Drugiego dnia bardzo uwierał ciężki plecak. Od trzeciego dnia idzie mu się wspaniale.

- Nie czuję zmęczenia. Zszedłem w dolinę, żeby wyprać swoje ubrania, uzupełnić zapasy – mówi Piotr Perucki. – W górach panuje taki niesamowity spokój, że czuję się tam lepiej niż w dolinie. Zachęcam każdego, żeby spróbował pokonać choć mały fragment, wspiął się na jeden szczyt. Wyjdźcie z domów, zostawcie telewizory, cieszcie się życiem. Wystarczy tylko chcieć.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska