Piotr Plewnia, trener Odry Opole: - Możemy zajść naprawdę daleko [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Piotr Plewnia wciąż nie posiada licencji UEFA Pro, ale w roli trenera radzi sobie tak dobrze, że to on odpowiada za prowadzenie Odry Opole od początku sezonu 2021/22.
Piotr Plewnia wciąż nie posiada licencji UEFA Pro, ale w roli trenera radzi sobie tak dobrze, że to on odpowiada za prowadzenie Odry Opole od początku sezonu 2021/22. Wiktor Gumiński
- Nie chciałbym mówić, co jesteśmy w stanie wywalczyć. Bardziej, że na dziś nie potrafię powiedzieć, czego nie jesteśmy w stanie osiągnąć. To bowiem otwiera przed nami bardzo duże możliwości. Na teraz w naszym zasięgu są nawet dwa pierwsze miejsca premiowane bezpośrednim awansem do PKO Ekstraklasy - mówi Piotr Plewnia, trener 1-ligowej Odry Opole, wcześniej będący jej wieloletnim piłkarzem.

Ile miejsca w pańskim sercu zajmuje Odra Opole?
Piłka nożna jest oczywiście bardzo ważną częścią mojego życia, więc do Odry, której jestem wychowankiem, żywię dużą sympatię. Zawsze była ona u mnie na czołowym miejscu, bo związałem się z nią po raz pierwszy już jako 10-latek. Jest ona jednak zarazem tylko klubem, instytucją, więc nie powiem, że ją kocham. Niech nikt mnie źle nie zrozumie, ale jestem osobą, która uważa, że kochać można po prostu tylko ludzi.

Potrafi się pan też odciąć od piłki nożnej, nie żyje nią 24 godziny na dobę. Zawsze przychodziło to panu z łatwością?
Piłka nożna w sumie jest obecna w moim życiu 24 godziny na dobę, ale ona jest częścią życia, a nie życie jej częścią. Trzeba umieć czasami o nim zapomnieć, są przecież w życiu również inne przyjemności. Nie można np. z piłką na głowie odwozić dzieci do szkoły, na trening czy pomagać im w różnych rzeczach. Futbol sprawia mi oczywiście wielkie szczęście od najmłodszych lat. Czuję również dużą satysfakcję, że dzięki niemu zarabiam na życie. Należy jednak we wszystkim zachować zdrowy rozsądek.

Kiedy obejmował pan zespół w bardzo trudnej sytuacji po zwolnieniu Mariusza Rumaka, mówił pan otwarcie: „nie przeżywamy dramatu”. Jak takie słowa odbierali pańscy piłkarze?
Piłka nożna to fantastyczna przygoda, ale naprawdę nie dzieją się w niej rzeczy, które czują ludzie przeżywający prawdziwe dramaty życiowe. Oczywiście, nie można też lekceważyć pewnych sygnałów, bo są osoby podchodzące do futbolu bardzo emocjonalnie. Na tym jednak polega moja rola jako trenera, żeby młodszym od siebie ludziom, moim zawodnikom, pomóc na różne sposoby. Staram się im wpoić przede wszystkim , że do czerpania satysfakcji z zawodowego uprawiania sportu niezbędna jest ciężka praca. To plus pozytywne myślenie charakteryzują mnie jako szkoleniowca. Po trenerze Rumaku przejmowałem zespół po 6. kolejce, więc tak naprawdę na początku sezonu. Sytuacja była nieciekawa, ale nie dramatyczna. Później fakty pokazały, że potrafiliśmy znaleźć z niej wyjście.

Łatwiej było panu wejść w rolę pierwszego trenera we własnym środowisku?
Myślę, że tak. Na moją korzyść zadziałały przede wszystkim wiedza na temat tego, jak wygląda sytuacja w klubie oraz dobra znajomość chłopaków. To są jednak rzeczy, które pomagają tylko na dzień dobry. Później już trzeba realizować określone cele, pracując cały czas an żywym organizmie. Konieczna staje się umiejętność reagowania na bieżąco na różnego rodzaju wydarzenia.

W Odrze był pan asystentem aż u sześciu trenerów. Jaką miał pan metodę, by wyciągać od każdego z nich jak najwięcej?
Mam taką cechę, a może to nawet wartość dodana, że bardzo lubię obserwować ludzi. Nie potrzebowałem robić wielu notatek pisemnych, ale poczynania każdego z tych szkoleniowców śledziłem bardzo dokładnie. Każdy z nich miał pozytywne aspekty swojej działalności, ale zarazem popełniał również błędy. Ze wszystkich obserwacji starałem się wyciągać własne wnioski i dzięki temu uzyskałem bardzo duży kapitał na przyszłość. Nie jestem natomiast w stanie stwierdzić, od którego z trenerów zaczerpnąłem najwięcej, a od którego najmniej. To są rzeczy niepoliczalne.

Wejście w buty pierwszego trenera po tylu latach w roli asystenta było dla pana rewolucją?
Tak, szczególnie pod jednym względem: nagle musiałem skupić się przede wszystkim na zarządzaniu ludźmi. Mniej czasu poświęcam teraz sprawom czysto piłkarskim, bo mam pod sobą ludzi mogących mi w tym pomóc. Dobre zarządzanie zespołem jest dużym wyzwaniem, aczkolwiek nigdy się tego nie bałem. Czułem nawet wręcz lekką ekscytację. Jeżeli ktoś chce się sprawdzić jako trener, prędzej czy później musi sprawdzić, czy temu podoła.

Teraz już chyba nie będzie pan chciał pracować w innej roli niż głównego szkoleniowca.
Na pewno jednak też nie powiem, że nigdy np. nie wrócę już do pracy jako asystent. Oczywiście, jako trener, któremu udało się nie zawalić roboty, a nawet może i zbudować coś przyzwoitego, cały czas chciałbym się dalej realizować jako pierwszy szkoleniowiec. Niezbędna do tego jest jednak licencja UEFA Pro, która daje mi znacznie większą swobodę działania niż mam obecnie. Nie chciałbym niczego deklarować, bo życie lubi pisać własne scenariusze. Aktualnie nie mam na tyle stabilnej pozycji, by automatycznie odrzucać wszystkie inne oferty poza tymi gwarantującymi pełnienie funkcji pierwszego trenera.

Jak duże rozczarowanie towarzyszyło panu po kolejnych nieudanych próbach dostania się na wspomniany kurs UEFA Pro?
Nie nazwałbym tego w ten sposób. Oczywiście, jechałem tam zawsze z nadzieją, że uda mi się dostać, ale podobne nastawienie miało przynajmniej 60 innych osób przystępujących do egzaminu. Nigdy nie rozdzierałem szat z powodu tego, że nie zostałem zakwalifikowany. Najwyraźniej inni byli lepsi. Odbierałem to jako sugestię, że trzeba się uderzyć w pierś i dalej pracować, uczyć się, rozwijać. Cały czas jednak mam nadzieję, że kiedyś w końcu będzie mi dane zrobić najwyższą trenerską licencję.

Słynie pan z tego, że w szatni stara się pan zostawiać zawodnikom jak najwięcej swobody. Jak często więc się pan w niej pojawia?
Kiedyś powiedziałem, że nie wchodzę do szatni, ale to oczywiście w przenośni, bo jednak czasami tam bywam. Nie zamierzam jednak w niej rządzić, bo nie uważam tego za słuszne. Wraz ze sztabem trenerskim mamy swój pokój, a szatnię zostawiamy zawodnikom. Wychodzimy bowiem z założenia, że nad wszelkimi rozwiązaniami, które chcemy zastosować w meczu pracujemy na poprzedzających go treningach. Przebieg spotkania jest dla mnie wyznacznikiem tego, czy należycie przykładaliśmy się do swoich obowiązków przez kilka wcześniejszych dni. Oczywiście, zdarzają się momenty, kiedy trzeba wspomóc drużynę jakąś merytoryczną wskazówką. Rzadko jednak reagujemy podniesionym głosem, zwykle przekazujemy uwagi na spokojnie. Generalnie decyzyjność na boisku pozostawiamy zawodnikom. To oni mają być głównymi aktorami boiskowego spektaklu.

Można określić pana przysłowiowym „dobrym policjantem”?
Rzeczywiście, jestem bardzo spokojnym człowiekiem i zawsze staram się najpierw przeanalizować każdą sytuację, a dopiero później reagować. Zdarza mi się też zdenerwować, ale takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki. Moim zdaniem podchodząc do każdej sprawy na chłodno, ze spokojem i przeprowadzając odpowiednią rozmowę można osiągnąć dużo więcej niż impulsywną, ekspresyjną reakcją. Taki po prostu mam charakter.

Często rozmawia więc pan indywidualnie z zawodnikami, jest dla nich trochę jak psycholog?
Przeprowadzam dużo rozmów, które są psychologiczne z perspektywy życia. Piłka jest jego częścią i wspólnie debatujemy nad tym, jak każdy zawodnik może się poprawić i podnieść swoje umiejętności. Staram się moim piłkarzom przekazać nieco wiedzy, jaką nabyłem, kiedy samemu byłem piłkarzem. Poruszamy nie tylko sportowe sprawy, ale również i prywatne. Kłopot nie zawsze leży bowiem w technicznym wykonaniu ćwiczenia. Po treningu piłkarze wracają do domu, mają swoje rodziny i czasami pewne problemy życiowe, co nie pomaga zarazem w pracy. Naturalnie więc, że staram się wtedy ich wesprzeć. Wszyscy razem tworzymy zespół, który ma funkcjonować na dobrym poziomie i wygrywać. By tak się działo, musimy się wspierać w różnych momentach. To konieczne, by potem na boisku jeden był gotów walczył za drugiego.

Do pierwszej drużyny Odry coraz odważniej wchodzi również młodzież z klubowej akademii. Wpuszczając do gry takiego zawodnika, zawsze jest pan przekonany, że poradzi sobie na poziomie Fortuna 1 Ligi?
Do młodych chłopaków podchodzę tak, że trzeba ich wrzucać na głęboką Odrę, tak jak było ze mną, kiedy podejmowałem pracę pierwszego trenera. Należy być jednak świadomym, że tacy zawodnicy czasami będą potrzebować dodatkowego wsparcia i pomocy oraz że coś może im nie wyjść. Z drugiej strony, nigdy nie ma pewności, że błędu na boisku nie popełni gracz dużo bardziej doświadczony. Myli się każdy, nawet na najwyższym światowym poziomie. Owszem, oczekuję nieco więcej od dojrzalszych zawodników, ale też staram się traktować wszystkich równorzędnie i sprawiać, by czuli się potrzebni. Mamy zespół wypośrodkowany wiekowego, nie dzielę piłkarzy na młodszych i starszych. Każdy ma do odegrania określoną rolę i, niezależnie od wieku, nikt na murawie nie jest zwolniony z wykonywania pewnych obowiązków.

Jak daleko jest pan w stanie zaprowadzić Odrę?
Nie ma konkretnego miejsca, na którym jesteśmy w stanie się sklasyfikować. Możemy dojść daleko, ale na to potrzeba czasu i ciężkiej pracy. Na teraz w naszym zasięgu są nawet dwa pierwsze miejsca premiowane bezpośrednim awansem do PKO Ekstraklasy bądź jedno z czterech oznaczających grę w barażach o przepustkę do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie mogę nic zagwarantować, ale dużo zależy od nas samych. Musimy sobie stawiać kolejne wyzwania jako drużyna, ale przede wszystkim to zawodnicy muszą być świadomi tego, że są w stanie im podołać. Skoro jednak graliśmy przynajmniej na równym poziomie z aktualnym liderem – Widzewem Łódź, to naprawdę wszystko jest możliwe. Nie chciałbym mówić, co jesteśmy w stanie wywalczyć. Bardziej, że na dziś nie potrafię powiedzieć, czego nie jesteśmy w stanie osiągnąć. To bowiem otwiera przed nami bardzo duże możliwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska