Pisałem od zawsze

Redakcja
Andrzej Sapkowski urodził się (1948) i wychowywał w Łodzi. Pisarz, publicysta, najpopularniejszy polski autor literatury fantasy.  Laureat licznych nagród literackich, wyróżniony Paszportem Polityki. Debiutował  w r. 1986 opowiadaniem pt. "Wiedźmin”, opublikowanym w czasopiśmie "Fantastyka”. Autor zbiorów opowiadań, m.in.: "Miecz przeznaczenia” i "Ostatnie życzenie” oraz cyklu powieściowego "Saga o Wiedźminie Geralcie”, w skład którego wchodzą: "Król elfów”, "Czas pogardy”, "Chrzest ognia”, "Wieża jaskółki” (1997), "Pani Jeziora”. Ostatnia książka - "Narrenturm” - jest pierwszym tomem trylogii o dziejach Śląska z gatunku fantasy historycznego.
Andrzej Sapkowski urodził się (1948) i wychowywał w Łodzi. Pisarz, publicysta, najpopularniejszy polski autor literatury fantasy. Laureat licznych nagród literackich, wyróżniony Paszportem Polityki. Debiutował w r. 1986 opowiadaniem pt. "Wiedźmin”, opublikowanym w czasopiśmie "Fantastyka”. Autor zbiorów opowiadań, m.in.: "Miecz przeznaczenia” i "Ostatnie życzenie” oraz cyklu powieściowego "Saga o Wiedźminie Geralcie”, w skład którego wchodzą: "Król elfów”, "Czas pogardy”, "Chrzest ognia”, "Wieża jaskółki” (1997), "Pani Jeziora”. Ostatnia książka - "Narrenturm” - jest pierwszym tomem trylogii o dziejach Śląska z gatunku fantasy historycznego.
Z Andrzejem Sapkowskim rozmawia Danuta Nowicka

- Studiował pan ekonomię i przez dwadzieścia lat pracował
w handlu zagranicznym. Wygląda na to, że ekonomia znakomicie przygotowuje do uprawiania
literatury.
- Podobnie jak praca w myślistwie, w sporcie zawodowym czy służba w Legii Cudzoziemskiej. Zero punktów stycznych. Jeśli już mamy dociekać źródeł, poszukajmy ich w domu rodzinnym. Ważne, że był to dom, w którym zamiast dwóch książek - telefonicznej i instrukcji małego fiata - było ich znacznie więcej. W takim miejscu nabywało się czegoś takiego, co nazywa się oczytaniem, erudycją, obyciem.
- Na wyciągnięcie ręki miał pan również słowniki. Pewno stąd imponująca znajomość języków.
- I handlowanie w obcych językach. Wyjazdy z grajdoła do krajów, gdzie była kultura. Tam także kupowało się książki.
- Jak doszło do napisania pierwszego opowiadania?
- Robiłem takie rzeczy od zawsze, a to dla "Żyjmy dłużej", a to dla "Żyjmy krócej". Pisało się tekst, wygrywało się konkurs i do widzenia. Tematem któregoś tam konkursu była fantastyka. Czemu nie? Napisałem. "Żyjmy dłużej" czy "Śpijmy krócej" nie prosiło mnie o następne opowiadanie, "Fantastyka" poprosiła, nadmuchała w ten żar ogniska próżności. No i poszło.
- W czasach, kiedy technika przekracza nasze wyobrażenia o tym, czego można jeszcze doświadczyć, zobaczyć, usłyszeć, właściwie po co komu fantastyka?
- Należałoby raczej spytać, po co komu literatura w sytuacji, gdy proza życia sięgnęła dna? Bo czytam sporo, ale innej literatury niż fantastyczna nie znam. Jeżeli ktoś chciałby mi dowieść, że fantastyka Sienkiewicza jest mniej fantastyczna niż Tolkiena, będę ostro polemizował. Kwestia, w co autor stroi swój świat, jakich używa parafernaliów, nie ma żadnego znaczenia.
- Zgódźmy się wobec tego na inny podział: na literaturę mniej i bardziej zbliżoną do życia.
- Nie zgadzam się. Nie ma żadnego znaczenia, o czym autor pisze. Ważne, że jest to produkt czyjejś fantazji. O różnicach przesądza indywidualność i talent pisarski. Plus sztafaż. Oczywiście nigdy nie uciekniemy od tego, że ktoś powie: "Skoro na okładce jest smok, to ja tej książki nie kupię, a jeżeli dworzec w Koluszkach, to książka jest dobra". Carrolowi powiedziała jakaś pani na spotkaniu autorskim: "Ja pana książkę zaczęłam czytać, niesłychanie mi się podobała, ale w trzecim rozdziale pies zaczyna mówić. Natychmiast przerwałam lekturę. To jest fantastyka, a ja fantastyki nie czytam".
- W pana książkach "mówi" średniowiecze...
- Umówmy się, że jest to średniowiecze fantastyczne, podobnie jak w przypadku "Krzyżowców" Kossak-Szczuckiej. Nie piszę książek naukowych ani esejów historycznych.
- Czy nie wybrał pan łatwiejszej drogi, zachowując jedynie sztafaż epoki, natomiast uciekając od bohaterów o prawdopodobnej lub udokumentowanej biografii?
- Myśli pani, że to łatwiejsze? Serdecznie gratuluję! Jeżeli opisuje się historię osadzoną w realiach nieistniejących, dotyczącą świata "Nigdy-Nigdy", czyli "Never-Neverlandów", to mogę robić, co mi się żywnie podoba. Nie ma znaczenia, czy każę bohaterom strzelać z muszkietów, jeździć karetami i nosić krynoliny. Natomiast nie zrobię tego w powieści rozgrywającej się w XV wieku, który nie znał karet. Trzeba zadbać o historyczny detal. Oczywiście pole do fantazji pozostaje wciąż wielkie, ale nawet profesjonaliści nie pozostają bez grzechu, stosując tzw. hipotezę w sytuacji, gdy zawodzą źródła. Moje fantastyczne średniowiecze wymaga porządnego przygotowania do zagospodarowania tła. Do fantasy historycznego dochodzi wymaganie, by bohater został rzucony na moment historycznego supła, pewnej cezury. Klasycznym przykładem jest tu bohater Sienkiewicza, działający w trudnych dla Rzeczypospolitej czasach. Trzeba przy tym zadbać, żeby ten supeł był czytelny, bo o odbiorcy zapomnieć nie można. Przecież nie piszę książek dla siebie.
- Jak to się ma do pańskiego wyznania, że jest akurat na odwrót?
- Piszę dla siebie, budując konstrukcję i ze względu na sposób, w jaki to robię. Nie kłaniam się czytelnikowi stylem narracji, a zwłaszcza słownictwem. To była odpowiedź na pytanie, dlaczego używam tak często łaciny, słów, których dzisiaj nikt nie zna, wsparte uwagą, że miałbym więcej czytelników, gdybym poszedł na uproszczenia.
- Kraina zamieszkana nie tylko przez ludzi, ale i przez elfy i krasnoludy - wiedźminy pojawiły się na prawach nowych istot - zaistniała w literaturze na długo przed panem.
- Oczywiście. Rzadko który autor fantasy wymyśla swoje światy od początku. Z reguły opiera się na już istniejącym, będącym kalką jakiejś mitologii. Celtycka nadaje się do tego idealnie, Tolkien robi już za klasyka i można spokojnie spożytkować jego pomysły, choć są autorzy, którzy wytyczają inne drogi. Dla Amerykanów i Kanadyjczyków niesłychaną kopalnią są mitologie i demonologie Indian północnoamerykańskich. Wykorzystują je z upodobaniem, szczególnie że nie ma amerykańskiego dziecka, które nie widziałoby tomahawków i wodza z piórami.
- Skoro o źródłach. Tolkien należał do pana ulubionych autorów?
- Tolkien nigdy nie pozostawiał czytelników letnich, tylko ich polaryzował. Ci z mojej grupy "A" natychmiast w nim się zakochiwali, w przeciwieństwie do grupy "B", która po trzech stronach rzucała jego książki. Ja zakochałem się natychmiast po tym, gdy się w Polsce pojawił, bodaj w 63 roku.
- Wszystko wskazuje na to, że odziedziczył pan po nim nie tylko elementy fantastycznej krainy, sposoby tworzenia nowego nazewnictwa, ale i spolaryzowanych czytelników.
- Kiedy zaczęła się w Polsce naprawdę dobra koniunktura na fantasy, Tolkiena znali wyłącznie specjaliści, natomiast przeważająca grupa czytelników raczej kochała babcię Northon. Dopiero po trzecim wydaniu trylogii "Pierścienia", jeszcze w tłumaczeniu Skibniewskiej, zainteresowanie Tolkienem wzrosło. Tak Bogiem a prawdą koniunkturę na fantasy w Polsce zrobiłem ja.
- Czytelnicy grup "A" i "B" nie utrudniają panu życia?
- Grupa "B" oczywiście w ogóle mnie nie interesuje. Odrzucam ją w przedbiegach. O "A" wiem tylko, że istnieje.
- Któryś z krytyków zwrócił uwagę na słowiańskość pana pisarstwa, spełnioną poprzez wykorzystanie motywów z Sienkiewicza, Kraszewskiego, Bunscha. W pana książkach obecne są jednak także mity europejskie: legenda o królu Arturze, baśnie Grimmów, Andersena...
- Swego czasu istniała taka szkoła, która tę słowiańszczyznę gwałtownie starała mi się dorobić, jak inni Nefretete brodę, bo to byłoby takie ładne... Ktoś wykorzystał moment, kiedy poszukując legendy sięgnąłem nie po Andersena, Grimmów czy króla Artura, ale po bajkę znaną w wielu kulturach, ale u nas podaną przez Romana Zmorskiego. Opowiadanie o wiedźminie skojarzono ze Zmorskim i zrobiono ze mnie miłośnika i piewcę słowiańszczyzny, co, rzecz jasna, rozmijało się z prawdą. We wszystkim, co później pisałem, tej słowiańszczyzny było, co kot napłakał. Nie obraziłbym się natomiast, gdyby w moim pisarstwie dopatrzono się potwornego eklektyzmu, pomieszania z poplątaniem wszelkich możliwych mitów, bez przejmowania się ich pochodzeniem. Korzystałem z tego wszystkiego pełnymi garściami, bo tak było mi wygodnie. Mój gatunek literatury wytrzymuje wiele eksperymentów...
- A czy pana gatunek uszanowali realizatorzy filmowego "Wiedźmina"?
- Mogę prosić o inne pytanie?
- Dotyczy pana planów pisarskich.
- Są bardzo precyzyjne. Napisałem pierwszy tom trylogii, tzw. husyckiej, jak mówią Czesi, lub śląskiej, jak mówią Polacy. Nazywa się "Narrenturm" (wieża błaznów) i jest zaludniona historycznymi postaciami. Ożywiłem Zawiszę Czarnego, ojca Kopernika, młodego Gutenberga.
- I tak znaleźliśmy się bliżej historii.
- Bo to jest fantasy historyczne. Drugi tom właśnie piszę.
- Kiedy będzie gotowy?
- Przy pisaniu historii wiedźmińskich robiłem, co mogłem, żeby pomiędzy tomami zachować roczne odstępy, zakładając słusznie zapewne, że czytelnik, który rozpoczynał lekturę mając piętnaście lat, skończy ją mając dwadzieścia. Teraz pozwalam sobie na dłuższe przerwy, co wychodzi na dobre nie tylko książce, ale i mnie. Stachanowskie normy już mnie przestały bawić.
- W śląskiej trylogii pokłóci się pan z historykami?
- Wielokrotnie. Przede wszystkim z polskimi, bo - po pierwsze - guzik wiedzą, ponieważ oparli się wyłącznie na niemieckich źródłach, a nie znają czeskich, a po drugie - poprzewracało im się we łbie. Teraz jest taka moda: inkwizycji nie było, Pinochet to kochany chłoptaś itd.
- W "Kto jest kim w Polsce" po wyliczance tytułów pod pańskim nazwiskiem można przeczytać: "Sposób spędzania wolnego czasu: łowienie ryb".
- Fakt. Nie lubię tego oprawiać i jeść, więc łowię taką metodą, że nic złowić nie można. Na muchę. Łowię łososie, a na muchę łosoś nie bierze. Bardzo mi to odpowiada.

Tekst nie autoryzowany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska