Pisanie prac dyplomowych - takie ogłoszenie wisiało na tablicy na Politechnice Opolskiej

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Uczelnia publicznie deklaruje, że kształci samodzielność, walczy z plagiatami i tępi proceder pisania prac dyplomowych na zamówienie.

"Pisanie prac licencjackich: solidnie i tanio" - takie ogłoszenie wisiało w środę w gmachu głównym Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej przy ul. Prószkowskiej w Opolu.

Dzwonimy na numer telefonu zamieszczony w ogłoszeniu. Po drugim sygnale odzywa się sympatyczny męski głos.
- Chciałabym skorzystać z pana usług. Zastanawiam się, czy mógłby pan napisać dla mnie pracę licencjacką z porównania motoryczności juniorów i kadetów - pytam.
- Nie ma problemu - słyszę w odpowiedzi.
Uzgadniamy więc szczegóły: promotora, dokładny temat, termin.
- Spokojnie, damy radę. Wielu studentów z tego wydziału korzystało z moich usług. Paru klientów mam także na uniwersytecie. Mam doświadczenie - reklamuje się mężczyzna.
Do ustalenia pozostaje jeszcze tylko jedna kwestia. Cena. 600 zł? 800 zł? A może 1000 zł?
- No, trochę więcej. Teraz za pracę bierze się nawet do 2 tys. zł, ale ja mogę napisać już za 1500. Za dużo? No, dobra, zrobię to za tysiąc, dlatego, że pisałem już kiedyś podobną pracę, więc będzie mi łatwiej.

Szczegóły dalszej współpracy mielibyśmy uzgodnić podczas kolejnego spotkania w cztery oczy.

- To zuchwalstwo. Inaczej nie potrafię tego nazwać. Jeszcze dziś składam w tej sprawie doniesienie na policję - zdenerwował się prof. Jerzy Skubis, rektor PO, kiedy dowiedział się o osobliwym ogłoszeniu przyszpilonym do tablicy w gmachu uczelni. - To jawne podżeganie do przestępstwa. Takich rzeczy nie będziemy tolerować.
Studenci w ocenie "pomysłowego rzemieślnika" - jak mówią o autorze oferty - są bardziej łagodni.

- Chciał facet pomóc ludziom i przy okazji trochę zarobić. Przecież nikogo nie plagiatuje, sam pisze pracę i praw do niej potem się zrzeka. Czysty interes - bagatelizują.

Dla nich to nie przestępstwo, a dla organów ścigania?

- O tym zadecyduje ewentualne postępowanie karne. Mogłoby w nim chodzić o pośrednictwo lub podżeganie do poświadczenia nieprawdy. Grozi za to kara do trzech lat więzienia - mówi Lidia Sieradzka, rzecznik opolskiej prokuratury.

Tego typu postępowań jeszcze w Opolu nie prowadzono. Były tylko sprawy o naruszenie praw autorskich, czyli o plagiat.

- Trudno powiedzieć, czy pisanie pracy za pieniądze to plagiat. Nie chciałbym tego wartościować - mówi Kamil Minkner, politolog z Uniwersytetu Opolskiego. - W całej tej historii chodzi o coś innego: wiedza staje się towarem, a nie wartością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska