Pan Piotr z Kędzierzyna-Koźla codziennie po pracy przychodzi na dwa półlitrowe piwa do swojego ulubionego baru osiedlowego.
- Kiedyś piłem jedynie kuflowe popularnego w Polsce browaru, ale ono się jakoś ostatnio zepsuło - opowiada piwosz. - Zamieniłem to z beczki na butelkowe, ale i ono nie smakuje mi tak jak kiedyś. Coś z tym naszym browarnictwem niepokojącego się dzieje...
Nie tylko jemu nie spodobał się smak piwa. Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zlecił kontrolę w 22 polskich browarach, tj. blisko połowie wszystkich funkcjonujących na rynku. Sprawdzono skład 58 partii piwa o łącznej objętości ponad 20 tys. hektolitrów. Kolejnych 67 partii złocistego trunku prześwietlono również pod kątem prawdziwości informacji zawartych na etykietach.
- Nieprawidłowości w zakresie tzw. parametrów fizykochemicznych stwierdzono w przypadku 10 partii piwa - informuje Izabela Zdrojewska z GIJHARS.
Chodziło konkretnie o zaniżanie zawartości ekstraktu brzeczki oraz zawartości alkoholu etylowego. Wątpliwości kontrolerów wzbudziła także dziwna - ich zdaniem - barwa niektórych piw.
W jednej trzeciej kontrolowanych napojów stwierdzono nieprawidłowe oznakowanie butelek, puszek i kegów. Dotyczyło m.in. braku informacji o procesie technologicznym stosowanym w produkcji piwa, np. mikrofiltracji. W piwowarstwie owa mikrofiltracja zastępuje pasteryzację. Pozwala browarom na produkcję piwa niepasteryzowanego o przedłużonej do kilku miesięcy przydatności do spożycia.
Browarnicy oszukują też klientów, stosując nieprawdziwe określenia dotyczące metod wytwarzania i produkcji piwa. Piszą na butelkach: "tradycyjna receptura", "warzone według tradycyjnej receptury", "tradycyjnie od … roku". W wyniku kontroli okazało się, że używający takich chwytów marketingowych producenci często nie posiadali dokumentacji potwierdzającej powyższe sformułowania bądź do produkcji wykorzystywano surowce przetworzone, obniżające jakość piwa, np. kaszkę kukurydzianą.
Bywało, że browar reklamował piwo jako miodowe, a w rzeczywistości miodu w nim nie było, słodki smak nadawał mu za to syrop glukozowy.
Jednym z kontrolowanych był Browar Namysłów. Kontrolerzy nie stwierdzili tu jednak żadnych nieprawidłowości.
- Do produkcji piwa używamy tylko słodu, chmielu i wody z naszych własnych ujęć. Trzymamy jakość w trosce o naszych klientów - zapewnia Czesław Wojciech Szczepaniak, prezes namysłowskiego browaru.
Zakład z północy Opolszczyzny coraz lepiej radzi sobie na rynku piwa. Prezes Szczepaniak nie chce zdradzać konkretnych wyników sprzedaży, mówi jedynie, że w ciągu roku jej wzrost osiągnął wynik dwucyfrowy. - Coraz lepiej sprzedajemy się w regionie, ale i poza nim mamy swoich wiernych klientów - mówi Szczepaniak. - Sprzedajemy nasze produkty także za granicą, niedawno posłaliśmy kontener piwa do Japonii. A tam sprzedają tylko najlepsze browary.
Browar w Głubczycach nie był kontrolowany, ale i na niego nie skarżą się klienci.
A co na ten temat mówią znawcy piwa?
- Zmienił się rynek, browary rywalizują o klienta na różnych targach, gdzie chcą udowodnić, że wśród setek piw właśnie ich są najlepsze, i dlatego reklamują się w rozmaity sposób, być może nie zawsze uczciwie - mówi nto Janusz Rewiński, słynny satyryk, były "skaut piwny" i prezes Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. - Ale generalnie smaku obecnych piw nie będę komentował, ponieważ moje spożycie alkoholu w ostatnim czasie zmalało niemal do zera.