Oczywiście, najgłośniej zakrzyknęły te stowarzyszenia pracodawców, które w każdej złotówce dosypanej pracownikom widzą śmiertelne zagrożenie dla gospodarki,lawinowy wzrost szarej strefy i tym podobne kataklizmy. Warto się jednak wsłuchać w głosy ekonomistów, którzy patrzą na gospodarkę szerzej niż interes pracodawców. Przypominają oni (np. prof. Elżbieta Mączyńska ze Szkoły Głównej Handlowej), że w ostatnich latach pensje rosły znacznie wolnej niż PKB. Na domiar złego w Polsce ciągle jest stosunkowo niski poziom aktywności zawodowej, a program Rodzina 500 plus, przy swoich wszystkich zaletach, mógłby jeszcze ten stan konserwować.
Mógłby, jeśli długofalowo w Polsce bardziej opłacałoby się siedzieć „na socjalu”, niż pracować. Dlatego dobrze, że rząd szykuje odważny ruch w sprawie płacy minimalnej. Argumentów „za” jest zresztą więcej - wyższa płaca pobudza m.in. wzrost innowacyjności gospodarki. Pensja 2 tys. złotych to także dodatkowe około półtora miliarda złotych w budżecie państwa. Oczywiście pod warunkiem, że w ślad za ewentualną decyzją rządu nie pójdą np. masowe zwolnienia pracowników, płacenie „pod stołem” i tym podobne patologie.
I tu jest clou problemu. Rząd bowiem wykazuje na razie skuteczność w zwiększaniu wydatków. Tymczasem, by spiąć kolejne budżety, musi mieć sukces po stronie przychodowej. Jeszcze mocniej pobudzić gospodarkę, uszczelnić system podatkowy, ograniczyć szarą strefę. Jeśli się uda, Prawo i Sprawiedliwość może rządzić co najmniej dwie kadencje, przy okazji blokując odrodzenie się lewicy. Różne rzeczy warto PiS-owi wypominać, choćby stosunek do sądów czy mediów, ale jednego tej partii trudno odmówić - społecznej wrażliwości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
