Kronika pożarów
30.08.2000 - spłonęła stodoła z sianem w Wawrzyńcowicach - straty ok. 60 tys. zł
31.08.2002 - pożar polnej stodoły w Kujawach - straty ok. 73 tys. zł
4.05.2003 - płonie wiata z sianem i ławkami na terenie stadniny w Mosznej - straty ok. 9,5 tys. zł
9.06.2003 - spłonęła stodoła z sianem w Kórnicy - straty ok. 1 tys. zł
6.09.2003 - ogień strawił stajnię z sianem w Urszulanowicach - straty ok. 600 tys. zł
23.09.2003 - pożar stajni w Wawrzyńcowicach - bez strat
Płoną stodoły i stajnie należące do stadniny. Pierwszy pożar wybuchł w Wawrzyńcowicach w sierpniu 2000 roku, paliła się stodoła z sianem. Według strażaków przyczyną było "zaprószenie ognia przez osobę nieustaloną". Dwa lata później za przyczynę pożaru w Kujawach uznano podpalenie. W tym roku paliły się już cztery obiekty stadniny.
Prezes stadniny Magdalena Donimirska mówi, że od początku miała pewność, że sprawcą musi być ta sama osoba. To na jej wniosek komendant powiatowy policji powołał specjalny zespół, w skład którego włączono eksperta do spraw pożarnictwa z Opola.
- To musi być ktoś, kto doskonale zna nasze obiekty i rozkład zajęć, ktoś, komu zależy na pogorszeniu sytuacji stadniny lub ktoś, kto chce się za coś zemścić, ale nie wiem za co. Na dodatek krążą anonimy, że to ja podpalam, aby wyłudzić pieniądze z ubezpieczenia - mówi Donimirska. - To absurd! Część obiektów nie była ubezpieczona, inne były, ale symbolicznie. Wartość odszkodowania, o ile je dostaniemy, to będzie może jedna setna część strat!
Donimirska jest rozczarowana działaniem policji, która na początku - jak mówi - nie chciała powiązać tych zdarzeń w jedno dochodzenie. Wyznaczyła nagrodę 5 tys. zł za wiadomość, która przyczyni się do schwytania podpalacza. Oprócz tego wprowadziła całodobowy dozór wszystkich gospodarstw oraz ich monitoring.
Tymczasem policja zapewnia, że podchodzi do sprawy bardzo poważnie.
- Niełatwo złapać podpalacza - mówi Marek Lorens, oficer prasowy komendy w Krapkowicach. - Dochodzenie prowadzimy od pierwszego zdarzenia, a teraz zintensyfikujemy je. Wszystkie wersje zdarzeń są brane pod uwagę.
Rzecznik powiatowej komendy straży pożarnej również nie ma wątpliwości, że mają do czynienia z podpalaczem.
- Wszystkie te pożary łączy jedna rzecz: płonie majątek stadniny. Czasem ktoś szybko to zauważył i straty były mniejsze - mówi Marek Kaliński, oficer prasowy strażaków. - W żadnym przypadku to nie mógł być samozapłon, nie było wyładowań atmosferycznych ani niesprawnych instalacji. W Wawrzyńcowicach źródło ognia było na pierwszym piętrze, to daje do myślenia. 21 lat pracuję w straży i wcześniej w stadninie paliło się tylko raz, 20 lat temu. Sprawa jest poważna: na razie na szczęście nikomu nic się nie stało, ale jak w maju płonęła wiata w Mosznej, mało brakowało, a ogień rozprzestrzeniłby się na stajnię pełną koni i budynki mieszkalne.