- Zdajemy sobie sprawę, że teraz, po takim sukcesie, trener Gardini na pewno nie będzie narzekać na brak ofert - mówił nam jeszcze przed kilkoma dniami Sebastian Świderski, prezes ZAKSY.
Tak też się stało. Po tym, jak w zakończonym niedawno sezonie 53-letni włoski szkoleniowiec poprowadził kędzierzynian do triumfu w Pucharze Polski oraz PlusLidze, jego usługami zainteresowały się choćby kluby z ojczyzny, m.in. Power Volley Milano czy beniaminek Serie A, Gas Sales Piacenza Volley. I to właśnie tą drugą ekipę Gardini poprowadzi w najbliższym sezonie.
Tym samym po kilku latach jego trenerskie związki z Polską dobiegły końca. Zanim bowiem w 2017 roku objął stery w ZAKSIE, przez dwa lata (2011-2013) był asystentem Andrei Anastasiego w reprezentacji Polski, a potem, już jako pierwszy trener, spędził niemal trzy pełne sezony w AZS-ie Olsztyn (2014-2017). Analizując dwuletnie losy drużyny z Kędzierzyna-Koźla pod jego wodzą, trzeba sobie powiedzieć wprost: nie zawsze było kolorowo.
Trudne „wejście w buty” De Giorgiego
Przychodząc do ZAKSY po zakończeniu sezonu 2016/17, Gardini został następcą swojego rodaka - Ferdinando De Giorgiego, który objął stery w reprezentacji Polski.
Tym samym musiał pogodzić się z faktem, że od początku pracy na Opolszczyźnie będzie na nim ciążyła duża presja. Miał bowiem za zadanie utrzymać blask, jaki De Giorgi przywrócił kędzierzynianom w latach 2015-2017. Wtedy to bowiem ZAKSA dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Polski i raz krajowy puchar.
- Otrzymałem zadanie walki o zdecydowanie wyższe cele i bardzo się z tego cieszę - mówił Gardini. - Poznałem już bowiem podobny smak choćby podczas pełnienia roli asystenta Andrei Anastasiego w reprezentacji Polski. Teraz samodzielnie dostałem okazję do prowadzenia jednego z czołowych klubów w Europie. Sam zakres moich obowiązków znacząco się jednak nie zmienił. Niezależnie od klubu, główne zadanie trenera pozostaje bowiem takie samo: nauczyć zawodników należytego funkcjonowania na boisku.
Poczynania ZAKSY w pierwszych miesiącach pod wodzą Gardiniego wyglądały optymistycznie. Długo nie miała ona sobie równych w PlusLidze, rozpoczynając sezon od 17 kolejnych zwycięstw na krajowym podwórku. Pomimo odpadnięcia już w fazie grupowej, z bardzo dobrej strony pokazała się także podczas Klubowych Mistrzostw Świata, kiedy to w Opolu dzielnie rywalizowała z tak znakomitymi drużynami jak, nieistniejący już, irański Sarmayeh Bank VC (3:2), włoska Cucine Lube Civitanova (2:3) i brazylijska Sada Cruzeiro (0:3). Wraz z nadejściem 2018 roku nadeszło jednak poważne załamanie dyspozycji.
W połowie stycznia zwycięski pochód kędzierzyńskiego zespołu w lidze przerwała Resovia Rzeszów, a tydzień później ZAKSA straciła szansę na pierwsze krajowe trofeum, przegrywając w półfinale Pucharu Polski z Treflem Gdańsk.
Potem już do końca sezonu nie potrafiła odzyskać swojej optymalnej formy, choć do pewnego momentu broniła się wynikami: awansem do finału PlusLigi oraz Final Four Ligi Mistrzów. Na tym pierwszym froncie musiała jednak uznać wyższość Skry Bełchatów, a na drugim, mimo ambitnej postawy, również pozostała bez medalu. Tym samym Gardini nie zrealizował stawianych przed nim celów i jego posada zawisła na włosku.
Częstsze i trafniejsze roszady zapewniły sukces
- W osiągnięciu optymalnej formy na decydującą fazę PlusLigi przeszkodziły nam wtedy głównie kłopoty zdrowotne. Na starcie omijały nas kontuzje, stąd też graliśmy lepiej - tłumaczył Gardini.
Po dość długich namysłach, Rada Nadzorcza ZAKSY postanowiła dać Włochowi szansę na rehabilitację. Jasno określiło jednak priorytetowy cel na sezon 2018/19: odzyskanie tytułu mistrza Polski.
I to założenie udało mu się zrealizować, mimo że w końcówce ligowych rozgrywek kędzierzynianie nie grali wcale swojej najlepszej siatkówki. Wtedy jednak Gardini zdał niejako trenerski „egzamin”.
Mianowicie, w kluczowych momentach udowodnił, że potrafi dokonywać trafionych zmian. Tak było m.in. w drugim półfinałowym meczu w Zawierciu, kiedy to ZAKSĘ od odpadnięcia z walki o złoto dzielił jeden przegrany set, czy podczas trzeciego, ostatniego finałowego starcia z ONICO Warszawa. Te sytuacje dobitnie unaoczniły, że włoski szkoleniowiec sumiennie wyciągał wnioski i w newralgicznych momentach był w stanie odpowiednio pomóc swojej drużynie z boku. Tym samym jego nazwisko także na stałe wpisało się w bogatą historię klubu.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?