W swoich podbitych skórą oxfordach ślizgałem się jak na łyżwach po wiekowych kamiennych posadzkach, a moje nagniotki wołały o pomoc, ale wiadomo - etykieta wymaga czasem cierpień. No i krzepiła mnie świadomość tego, kto po tych kamieniach kiedyś stąpał - między innymi kilku noblistów oraz cała lwowska szkoła matematyczna. Poza tym śpiewał chór, a muzyka łagodzi obyczaje, więc nie śmiałem nawet zakląć w myślach na londyńskiego szewca, który źle zmierzył mi stopę. Było czcigodnie.
I nagle do sali wtargnęła grupa meneli. Znamy wszyscy ten typ ludzi: za duże ciuchy, ubranie na cebulkę i w kolorystyce tak ponurej, że można nie prać przez miesiąc, bo i tak nikt nie pozna, co najwyżej wywącha. Ten i ów miał na głowie worek do odkurzacza starego typu, bo nie papierowy, lecz z materiału. Co zamożniejsi nosili bojówki, reszta przyszła w dżinsach, często bez paska, więc odsłaniających rowek.
Menele rozbiegli się po sali, a każdy dźwigał te swoje menelskie siaty i siateczki. Część obległa podium z notablami, kilku rzuciło się na kolana w rytuale poddaństwa, niektórzy czołgali się po posadzce jak komandosi. Ochrona nie interweniowała, a oni dobrali się do swoich toreb i zaczęli z nich wyciągać nowoczesne aparaty fotograficzne z obiektywami jak lufy czołgów. I gdy rozległo się pospólne pstrykanie, wtedy pojęliśmy, że to nie są żadni menele, lecz fotoreporterzy przy pracy.
Zrobiło mi się trochę głupio, że tak źle oceniłem swoich kolegów z branży, ale tylko trochę, bo to nie moja wina, że oni się tak maskują, a poza tym ja nie odczuwam solidarności zawodowej. Mogę długo recytować listę najbardziej znielubianych przez siebie dziennikarzy, a otwierałby ją Jacek Żakowski, którego Bronisław Wildstein wielokrotnie nazwał Urbanem III RP, co jest mocno chybione, bo o ile Urban posiada poczucie humoru, trzyma do siebie dystans i mimo wszystko intryguje, o tyle Żakowski nudzi, jest nadęty i odpycha. Ale Żakowski przynajmniej gustownie się nosi.
Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego medialna obsługa pewnych imprez nie jest obwarowana wymogiem przyjścia w marynarce i koszuli. Czy aż taki jest dziś strach przed wyobrażoną mocą mediów, że nawet nobliwe instytucje boją się im coś zasugerować? Ejże, ta moc jest fikcyjna. Oto od roku straszymy faszyzmem i dyktaturą, a sondaże jak nie chciały nas słuchać, tak nie chcą.
Cenię waszą pracę, koledzy fotoreporterzy, i wbrew temu, co się dziś mówi, że fotografem może być każdy, bo każdy ma aparat w telefonie, uważam, że zrobienie dobrego zdjęcia to sztuka nie lada. Wielu z was to potrafi, ale zadbajcie przy okazji o ubiór. Na konkurs chopinowski niekoniecznie trzeba przyjść w bezrękawniku z kapturem na głowie, a na wykład inauguracyjny w sandałach. Czy nie czujecie się czasem jak frytka, która wpadła do szampana?
Ja wiem, że ta robota wymaga poczucia swobody, że tu bardziej pasuje strój myśliwego lub sportowca, też się w nim dobrze czuję. Mam również świadomość, że nie każdy wie, jaki sobie kupić garnitur, żeby mu było w nim do twarzy. Przy okazji więc przestrzegam przed garniturami z Tesco, bo one dobrze leżą na człowieku tylko w trumnie, pod warunkiem, że jest zamknięta. Ale na Boga, ciut, ciut klasy. Jakaś frywolna chusteczka w kieszonce, jakiś fular pod szyją (to taka chustka pedałówka), jakieś spinki do koszuli. I psik, psik za uchem - boss albo paco rabane. Macie przecież żony, pogadajcie z nimi, doradzą. To zapewne dobre kobiety są.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?