Po bajce do domu

Jarosław Staśkiewicz [email protected]
Justyna, której puls bada pielęgniarka Małgorzata Gajek, trafiła na pediatrię po utracie przytomności z jednej z podnamysłowskich miejscowości. W październiku karetka z podobnymi przypadkami będzie omijać namysłowski szpital.
Justyna, której puls bada pielęgniarka Małgorzata Gajek, trafiła na pediatrię po utracie przytomności z jednej z podnamysłowskich miejscowości. W październiku karetka z podobnymi przypadkami będzie omijać namysłowski szpital.
Na likwidacji całodobowego oddziału pediatrycznego szpital ma zaoszczędzić. Oby nie kosztem zdrowia pacjentów.

W Grodkowie już tak jest

W Grodkowie już tak jest

Edward Dobosz, ordynator dziennego oddziału dziecięcego w grodkowskiej filii Brzeskiego Centrum Medycznego:
- Od dwóch lat mieliśmy łóżka mieszane: całodobowe i dzienne, a od pół roku już tylko dzienne. Moim zdaniem ta formuła sprawdza się, a mamy, które rano przywożą dzieci i wieczorem je odbierają, są zadowolone, że ich pociechy spędzają noc na łonie rodziny. Oczywiście rodzice ponoszą koszty podróży, ale zawsze mogą wybrać szpital w Brzegu czy Nysie. Dotąd tylko kilka osób zdecydowało się na to, nie licząc przypadków, kiedy sami, podczas pierwszego badania wskazujemy, że dziecko powinno przebywać pod kontrolą lekarzy całą dobę. W ciężkich przypadkach dzieci jadą do Brzegu, a karetka tę drogę pokonuje w 15 minut (z Brzegu do Grodkowa jest 26 km, tyle samo ile z Namysłowa do najbliżej położonego Sycowa w woj. dolnośląskim - przyp. JS).

Teraz mamy na oddziale tylko dwoje pacjentów i tak jest od kilku dni. Nie możemy dla nich utrzymywać 13 pracowników - tłumaczy konieczność ograniczenia działalności pediatrii dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej Mariusz Wójciak i podkreśla, że podobne stanowisko zajmowała komisja zdrowia rady powiatu i zarząd powiatu.
- Zgodnie z kończącym się 30 września kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia, miesięcznie otrzymywaliśmy tylko 20 tys. zł, podczas gdy same koszty osobowe na oddziale dziecięcym wynoszą 28 tys. zł. Gdybyśmy nic nie zrobili, szpital cały czas by się pogrążał - uzasadniał Wójciak i w rozmowie z nami potwierdził, że wystąpi do NFZ o zawarcie kontraktu tylko na dzienny oddział pediatryczny.

Co zmieni się 1 października w namysłowskim szpitalu? Wszyscy mali pacjenci, których stan zdrowia będzie na to pozwalał, pójdą do domu najpóźniej o godz. 20. Ci, którzy będą wymagali opieki całodobowej, powinni zostać odwiezieni karetką do innego szpitala. Wreszcie ci, którzy przyjadą do szpitala w nocy, zostaną po zbadaniu odesłani do innej placówki w Brzegu, Kluczborku czy Kępnie, albo do domu.
- Dla mnie to jest niewyobrażalne, żeby pacjent w ciężkim stanie, np. z padaczką, jechał kilkadziesiąt kilometrów. W dodatku nie jest nawet ustalone, do którego szpitala miałoby takie dziecko trafić - mówi ordynator oddziału dziecięcego Anna Kos i wylicza, posiłkując się szpitalną statystyką, że większość dzieci trafia na oddział właśnie w nocy. - W lipcu na 36 przypadków aż 22 trafiły do nas po godz. 20. Teraz powinny one jechać prosto do Opola czy Brzegu, ale kto zapewni transport, skoro w nocy mamy tylko jedną karetkę? - pyta lekarka i dodaje, że dotąd nie ustalono także, który szpital będzie przyjmował namysłowskie dzieci i skąd wziąć lekarzy do opieki nad małymi pacjentami w czasie transportu.

- Nie jestem szczęśliwy z powodu konieczności wprowadzenia nowej formuły działania oddziału, ale postaramy się zrobić wszystko, aby żeby dzieci miały zapewnioną opiekę i myślę, że szybko dojdziemy do porozumienia z panią ordynator - mówi z kolei dyrektor Wójciak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska