Po co nam taka straż miejska?

Redakcja
W Opolu aż 40 procent zatrudnionych strażników nie bierze udziału w patrolach i interwencjach.
W Opolu aż 40 procent zatrudnionych strażników nie bierze udziału w patrolach i interwencjach. Paweł Stauffer
Coraz bardziej upodobniają się do policji drogowej. Jaki jest sens utrzymywania funkcjonariuszy, którzy tylko lepią nam mandaty? - pytają ludzie.

Zeszłej zimy strażnicy miejscy z Kędzierzyna-Koźla ruszyli na kontrole przydomowych kotłowni. Chcieli przyłapać mieszkańców na paleniu śmieci, co zdaniem urzędników jest przyczyną zatrucia powietrza w mieście.Funkcjonariusze zdarli buty, ale nikogo nie złapali za rękę. W mieście jak śmierdziało, tak śmierdzi.

O ile w Kędzierzynie strażnicy przynajmniej zaglądają w teren, o tyle w Opolu aż 40 procent zatrudnionych w jednostce ludzi nie bierze udziału w patrolach czy interwencjach. Uwagę na to zwrócili niedawno radni, którzy przeprowadzili kontrolę w komendzie. Przyspawani do krzeseł mundurowi nie najlepiej radzą sobie także z obsługą monitoringu. Zdaniem radnych liczba ujawnianych dzięki kamerom wykroczeń jest niewielka i na dodatek spada (w 2010 roku 236, w 2011 r. - nieco ponad 200).

Mieszkańcy Nowej Wsi Królewskiej skarżą się z kolei, że podczas meczów żużlowych na stadionie przy ulicy Wschodniej nikt nie panuje nad ruchem i kierowcami, którzy samochody parkują gdzie popadnie. Podobne uwagi do pracy strażników miejskich mają mieszkańcy wielu innych opolskich miast.

Funkcjonariusze SM są za to bardzo skuteczni w obsłudze fotoradarów. Łączna suma nałożonych dzięki nim mandatów w Nysie tylko w tym roku wyniosła 263 tysiące złotych. Suma pozostałych mandatów, wystawionych za dużo bardziej uciążliwe dla społeczeństwa wykroczenia, jak zaśmiecanie czy zakłócanie spokoju, to zaledwie... 43 tysiące złotych. Podobnie jest w Kędzierzynie-Koźlu, tu fotoradary "zarobiły" od stycznia 250 tys. zł.

- Straże miejskie powinny być zlikwidowane, ponieważ zajmują się łupieniem kierowców, a nie pomaganiem społeczeństwu - uważa Adam Kępiński, opolski poseł Ruchu Palikota.

Utrzymanie 24 strażników miejskich w Kędzierzynie-Koźlu kosztuje prawie dwa miliony złotych rocznie. W opolskiej komendzie pracuje aż 69 osób, a miasto wydaje na jej funkcjonowanie ponad 3 mln zł. 1,5 mln zł rocznie przeznacza na działalność strażników gmina Nysa(pracuje ich tu 18).

- To są duże pieniądze, które można wykorzystać o wiele lepiej, przekazując je policji - mówi poseł Adam Kępiński. Jego partia chce likwidacji straży miejskiej w całej Polsce. Zdaniem działaczy Ruchu Palikota, te jednostki w formie, w jakiej działają obecnie, wyczerpały swoje zadania.

Wypowiadając wojnę strażom miejskim, mogą liczyć na spore poparcie społeczeństwa.

- Fotoradar założono w al. Jana Pawła II w miejscu, gdzie regularnie dochodziło do wypadków drogowych. Sam myślałem, że to istotnie poprawi bezpieczeństwo w tym miejscu. Wcale tak się jednak nie stało - mówi Patryk Kałużny, mieszkaniec kędzierzyńskiego Śródmieścia. - Na kierowców w niecały rok posypały się mandaty na blisko 200 tysięcy złotych, a liczba wypadków wcale nie zmalała.

Strażnicy miejscy bronią się przed oskarżeniami o łupienie kierowców, tłumacząc, że to nie oni wprowadzili prawo dotyczące możliwości korzystania z fotoradarów. - Pretensje, zamiast do nas, równie dobrze można kierować również do tych, którzy ustawili znaki ograniczające prędkość na drogach - odpowiada Grzegorz Smoleń, komendant Straży Miejskiej w Nysie.

Szef kędzierzyńskiej jednostki Jacek Żarowski dodaje, że gdy złodzieje ukradli fotoradar na ul. Przyjaźni, tamtejsi mieszkańcy wydzwaniali na komendę z pytaniami, kiedy zostanie zainstalowany nowy. Alarmowali, że kierowcy znów zaczęli łamać tam prawo.

- Użytkownicy dróg nigdy nie będą zadowoleni z faktu, że dostają mandaty, ale piesi patrzą na tę sprawę już zupełnie inaczej - mówi komendant Żarowski.

Niektóre samorządy zrezygnowały jednak z ustawiania tego typu urządzeń. - Nie mamy fotoradarów i mieć nie będziemy - mówi Andrzej Kicmach, szef Straży Miejskiej w
Kluczborku. Podobnie jest w Opolu.

Mieszkańcy narzekają też na niską skuteczność strażników miejskich w dbaniu o porządek. - Jak pytamy o efekty interwencji, to słyszymy, że funkcjonariusze pouczyli sprawcę. Ale to najczęściej nie rozwiązuje problemu - skarżą się.

W Opolu w zeszłym roku strażnicy nałożyli aż 9 tysięcy pouczeń w sprawach dotyczących ładu i porządku, a tylko 2,5 tysiąca mandatów. - Przyzwyczailiśmy się już do tego, że ludzie często nie doceniają naszej pracy. Ale my pracujemy ciężko - zapewnia Krzysztof Maślak, wicekomendant Straży Miejskiej w Opolu.

- Jaka ciężka praca - mówi pan Ryszard spod Opola. - Żeby zainkasować mandat za złe parkowanie w centrum miasta, musiałem dwa razy jechać do ich komendy na osiedlu AK. Gdy dodzwoniłem się wreszcie, po wielu próbach, na podany na drzwiach telefon, dowiedziałem się, że kolega, który napisał wezwanie, właśnie jest nieobecny i nie wiadomo, kiedy będzie. A najciekawsze było to, że ten dyżurny dziwił się, że taki system pracy może się komuś nie podobać. Oni są przyzwyczajeni do tego, by mówić: nie wiem, nie orientuję się, a ty masz się starać, żebyś mógł zapłacić mandat księciuniowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska