Po co Opolszczyźnie europoseł?

fot. Achiwum
fot. Achiwum
Dlaczego posiadanie europosła z Opolszczyzny ma być źródłem nadziei dla Opolan? Czy możemy liczyć na lobbing na rzecz regionu? Czy to w ogóle możliwe, by europoseł załatwiał sprawy dla regionu, z którego pochodzi?

Tylko na peeselowskiej liście wyborczej do europarlamentu Opolanin zajmuje pierwsze miejsce. Na pozostałych listach największych partii w okręgu opolsko-dolnośląskim nasi są co najwyżej drudzy.

Apolonia Klepacz, SLD
(2. miejsce na liście):

- W Brukseli rozstrzygane są sprawy, które bardzo często mają ścisły związek z interesami np. akurat Opolszczyzny. Przykładem problematyka środowiskowa. Otóż nie ma wielkich szans na to, by w tej części Europy, gdzie ekologia ma sporo zaległości do nadrobienia, pojawiła się realna szansa inwestycji w nowoczesne technologie. Bliska jest mi też problematyka pracy i spraw socjalnych w perspektywie widocznego dążenia do ustalenia ich standardów na obszarze całej wspólnoty. W Polsce mamy wiele doświadczeń - od skracania i wydłużania np. urlopów macierzyńskich i skutków, jakie to przynosi. Tymi tematami chciałabym się zajmować.
Stanisław Rakoczy, PSL
(nr 1 na liście):

- Skoro osiemdziesiąt procent praw, które będą obowiązywać w Polsce, będzie przygotowywanych w UE, to jest to chyba wystarczająca odpowiedź dla Opolan, dlaczego powinni świadomie iść do urn. Poza tym nie czarujmy się - wprawdzie w europarlamencie głosuje się frakcjami, więc głosy pojedynczych posłów mają mniejsze znaczenie, ale też w kuluarach wszyscy prowadzą lobbing na rzecz swych regionów czy krajów. Jeśli dostanę się do europarlamentu, będę pilnował przede wszystkim kwestii kwot emisji dwutlenku węgla, co dla Kędzierzyna-Koźla jest sprawą kluczową, a dla pracowników Azotów - wręcz bytową.
Sławomir Kłosowski, PiS
(prawdopodobnie nr 2 na liście):

- W europarlamencie to, co najbardziej widoczne, to wielka polityka, gdzie decydują wielkie frakcje, ale bardzo liczą się kuluary. Tam także robi się politykę, ale tę już bardziej zbliżoną do rzeczywistych interesów regionów, w których posłowie zostali wybrani. Jest jednak zasada, by o tym niespecjalnie mówić, a zwłaszcza objaśniać to w mediach, bo rzeczywiście europarlamentarzysta zobowiązany jest do udziału w stanowieniu praw dla całego obszaru wspólnoty. Chciałbym się zająć w europarlamencie oczywiście sprawami nauki i oświaty, ale i sprawami samorządowymi i regionalnymi, zwłaszcza w kontekście interesów Opolszczyzny.
Danuta Jazłowiecka, PO
(nr 2 na liście):

- A dlaczego zależy nam, by mieć posłów Opolszczyzny w Warszawie? Z tych samych powodów powinniśmy dbać o kompetentną reprezentację naszego regionu w Brukseli, gdzie przecież będą także decydowane losy wielkich unijnych programów inwestycyjnych, tych wartych ponad 50 milionów euro. A przede wszystkim, po wejściu w życie traktatu lizbońskiego, unijne prawodawstwo będzie sięgać już nie państw członkowskich, ale zwykłych obywateli. Mam zamiar pracować po ewentualnym wyborze w którejś z komisji stricte gospodarczych. I wspierać Jerzego Buzka w tych sprawach, dotyczących także naszego regionu, o które on od dawna wytrwale w europarlamencie zabiega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska