PO i Komitet Wantuły. Sojusz dymiących głów

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Walka o stołki, przepychanki, donosy do prokuratury, oskarżenia o nieuczciwość - tak od ośmiu miesięcy wygląda scena samorządowa w Kędzierzynie-Koźlu. Do gardeł skaczą sobie Platforma Obywatelska i Komitet Tomasza Wantuły.

Do zeszłorocznych wyborów samorządowych szli z hasłem odsunięcia od władzy SLD. Wygrali w cuglach. Sam Wantuła strącił z fotela prezydenta Wiesława Fąfarę, wygrywając we wszystkich okręgach wyborczych, i wprowadził 8 swoich ludzi do 23-osobowej rady miasta.

Platforma Obywatelska zdobyła w radzie 6 mandatów z nadzieją na stworzenie koalicji. Tak się stało i pierwszym przewodniczącym rady miasta został Rafał Olejnik z KW Tomasza Wantuły. I niemal od razu pojawiły się zgrzyty.

Platforma, nie mogąc się dogadać ze współkoalicjantem w sprawie obsady stanowiska wiceprezydenta, zerwała sojusz i podała rękę radnym SLD i PiS, wybierając na szefa rady Andrzeja Kopcia z PO. Po kilku tygodniach układ znów się zmienił, a PO z powrotem rzuciła się w ramiona ludzi Wantuły.

- W ciągu kilku tygodni mieliśmy trzech przewodniczących rady miasta, co było ewenementem w historii gminy. Już wtedy było wiadomo, że kędzierzyńsko-kozielska prawica nie potrafi się dogadać w kluczowych sprawach. To źle wróżyło na przyszłość - mówi jeden z kędzierzyńskich samorządowców.
Ostatecznie ludzie Wantuły zgodzili się na to, aby wiceprezydentem z PO został znany kędzierzyński przedsiębiorca Artur Widłak.

- Ta koalicja rodziła się w wielkich bólach. Ale tak ciężko wypracowana będzie nas mobilizowała do współpracy - zapewniał w pierwszych słowach po objęciu stanowiska nowy wiceprezydent.

Łatwiej wyrzucić, niż wybrać

Polityczna atmosfera w Kędzierzynie-Koźlu na dobre rozgrzała się tuż przed wakacjami. Tym razem w radzie powiatu, również zdominowanej przez Komitet Tomasza Wantuły i Platformę Obywatelską.

Radni nie przyjęli absolutorium z wykonania zeszłorocznego budżetu dla starosty Józefa Gismana z Mniejszości Niemieckiej. Owo absolutorium to coroczna cenzurka, jaką rajcy wystawiają za umiejętne i zgodne z prawem wydawanie pieniędzy z powiatowej kasy. W rzeczywistości poszło o błahe rzeczy: wysokie koszty odśnieżania parkingu przed starostwem czy problemy finansowe w oświacie, które mają wszyscy W tej drugiej sprawie chodziło o to, że powiat wziął z budżetu państwa za dużo pieniędzy na pensje dla nauczycieli i utrzymanie szkoły specjalnej. Starosta nie miał złudzeń, że zarzuty są naciągane.

- Owszem, kontrola NIK-u zakwestionowała wysokość subwencji oświatowej naliczonej dla powiatu w latach 2009, 2010 i 2011 w wyniku błędu dyrektora naszej szkoły. To nie przekładało się jednak na wykonanie budżetu za rok 2010 - wyjaśniał Józef Gisman. Wiadomo było, że nie o winę starosty tu chodziło, tylko o jego fotel.

Nieudzielenie absolutorium było równoznaczne z wnioskiem o odwołanie Gismana, który stracił stanowisko. Na jego fotel chrapkę miała Platforma Obywatelska. Złożyła wniosek, aby nowym starostą został Grzegorz Chudomięt, były szef rady miasta Kędzierzyna-Koźla i prominentny polityk PO. Sam Chudomięt przyszedł na sesję z nadzieją, że zostanie wybrany. Jego kandydatura miała zostać dzień wcześniej ustalona z ludźmi komitetu Wantuły.

Wynik tajnego głosowania był jednak zaskoczeniem. Za Chudomiętem opowiedziało się tylko 5 radnych (najprawdopodobniej PO), 15 było przeciw (wśród nich koalicjanci z KWW Tomasza Wantuły). Jakby mało było sporów pomiędzy dwoma ugrupowaniami, na dobre wybuchł wówczas konflikt w samej Platformie. W nocy przed sesją miał w sprawie wyboru starosty interweniować szef PO w regionie Leszek Korzeniowski i przekonywać środowisko Wantuły, by nie popierało Chudomięta. Korzeniowski nie krył wcześniej, że widziałby na tym stanowisku Małgorzatę Tudaj, jednego z niewielu swoich zaufanych ludzi w kędzierzyńskiej Platformie.

Ostatecznie kandydatem na stanowisko starosty został Artur Widłak. Tuż przed sesją rady powiatu przyjechał wojewoda Ryszard Wilczyński i kilku posłów PO.

Wojewoda nie miał jednak zamiaru wspierać kandydatury partyjnego kolegi na fotel starosty i proponował, by na razie nie wybierano go w ogóle.

- Niektórzy zbaranieli. Już nie wiedzieli, kto, z kim, dlaczego i o co walczy - opowiada jeden z radnych.
Dlaczego prominentni politycy PO chcieli utrącić kandydaturę Widłaka? Zdaniem działaczy partii z Kędzierzyna-Koźla, to efekt dążenia władz regionalnych partii do rozwiązania nieposłusznych im struktur w drugim pod względem wielkości mieście Opolszczyzny. Opolska centrala uważa, że Platforma w Kędzierzynie-Koźlu wciąż pozostaje pod wpływem usuniętego posła Roberta Węgrzyna.

Ostatecznie Widłak został starostą, dzięki głosom ludzi z Komitetu Tomasza Wantuły. I błyskawicznie wybuchł kolejny konflikt. Tym razem o to, kto ma być szefem szpitala.

Do 2009 roku był nim Anatol Majcher, człowiek kojarzony ze środowiskiem tzw. Centroprawicy, której spadkobiercą jest teraz Komitet Tomasza Wantuły. Majcher odszedł z samorządowej posady w prywatny biznes, a jego miejsce zajął Dariusz Szymański, ordynator oddziału wewnętrznego.

Ludzie Wantuły naciskali jednak, by znów szpitalem kierował Majcher. Zaczęli otwarcie krytykować Szymańskiego za złe wyniki finansowe lecznicy. Szymański przyznał, że w latach, w których prowadził szpital, był on pod kreską, ale wynikało to z winy… jego poprzednika.

Wtedy odezwał się wywołany do tablicy Anatol Majcher i publicznie zaatakował... Józefa Gismana, że ten oferował mu pracę w zamian za pomoc w utrzymaniu stanowiska starosty. Mieszkańcy nie mieli już wątpliwości, że walka o władzę i intratne posady przekroczyła granice przyzwoitości.

Donieśli na starostę

Ostatnia awantura wybuchła przed dwoma tygodniami. Trzech członków zarządu powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego z Komitetu Tomasza Wantuły złożyło do prokuratury doniesienie na starostę Widłaka. Poszło o wynajem pomieszczeń należących do powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej dla jednej z prywatnych firm, zajmującej się całodobową opieką medyczną.

Zdaniem ludzi z Komitetu Wantuły minimalna kwota za wynajem pomieszczeń to 9 tysięcy złotych miesięcznie. Tymczasem starosta ustalił, że pomieszczenia mogą zostać wynajęte nawet za 6,5 tysiąca. - To działanie na szkodę powiatu - wyjaśnia wicestarosta Gabriela Tomik z KW Tomasza Wantuły.
Artur Widłak twierdzi, że stawiane mu zarzuty są absurdalne. - Nie merytoryczne, a polityczne. Chodzi o postawienie mnie w złym świetle - uważa starosta.

Rozwodu nie będzie

Artur Widłak nie widzi już dla tej koalicji przyszłości. - Jak miałbym współpracować z ludźmi, którzy donieśli na mnie do prokuratury, na dodatek nie mając ku temu podstaw?

Prezydent Tomasz Wantuła nie znalazł czasu, żeby porozmawiać o sytuacji w samorządzie. Głos zabrał jednak Rafał Olejnik, jeden z najbardziej wpływowych polityków Komitetu Tomasza Wantuły.

- W każdym małżeństwie są kłótnie, ale nie ma mowy o żadnej wojnie - przekonuje. - Pojawił się problem pomiędzy nami a starostą, którego nie mogliśmy rozwiązać. Nie było innego wyjścia, jak przekazać tę sprawę do prokuratury, by ta ustaliła, czy doszło do złamania prawa.

Grzegorz Chudomięt z Platformy nie owija w bawełnę: - Problem jest. Rada powiatowa PO podjęła jednak decyzję, że chcemy utrzymać tę koalicję i mam nadzieję, że wszystko uda się wyprostować.

- Od roku koalicja zajmuje się przede wszystkim sprawami personalnymi, a nie pracą na rzecz miasta - mówi Grzegorz Mankiewicz, przewodniczący SLD w Kędzierzynie-Koźlu. - Moim zdaniem te przepychanki będą trwały.

Jeśli tak będzie, Grzegorz Mankiewicz za trzy lata w walce o fotel prezydenta miasta będzie miał szansę osiągnąć sukces na miarę tego, jaki rok temu był dziełem Tomasza Wantuły. I lewica znów zacznie rządzić miastem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska