Po porażce w Chrzanowie ASPR traci trzy punkty do 2. miejsca

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Artur Pietrucha jako jeden z nielicznych nie zawiódł w ataku.
Artur Pietrucha jako jeden z nielicznych nie zawiódł w ataku.
Szczypiorniści z Zawadzkiego doskonale zdawali sobie sprawę, że marząc o grze w barażach o ekstraklasę nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów.

Wówczas mieliby szansę aby po spotkaniu z Miedzią Legnica przeskoczyć ją w tabeli. Początek zmagań w Chrza-nowie zdawał się potwierdzać ogromną determinację gości. ASPR dobrze rozgrywała atak pozycyjny, nie mylił się Artur Pietrucha i nasi prowadzili 4-1.

Jednak kolejne minuty upłynęły pod dyktando gospodarzy, którzy wzmocnili defensywę, a bramkarz wyłapał kilka piłek. W efekcie ASPR wygrywała tylko 6-5, ale znów poderwała się do walki. W 20. min mogła prowadzić 10-5, jednak z rzutu karnego przestrzelił Daniel Skowroński.

- W sumie trzy razy odskakiwaliśmy na trzy-cztery bramki, ale to było za mało - ocenia rozgrywający Bogumił Baran. - Może gdyby różnica urosła do sześciu trafień, to rywale by się poddali. A tak wynik był na styku, swoje trzy grosze dorzucili mylący się sędziowie i zrobiło się nieciekawie.

Protokół

Protokół

MTS Chrzanów - ASPR Zawadzkie 30-28 (13-14)
MTS: Baliś, Piotr Rokita, Weihonig - Owczarek 6, Bugajski 4, Paweł Rokita 4, Kruczek 3, Bobowski 5, Miodoński 5, Zajdel 2, Kobiela 1, Pytlik, Studziński, Uraz. Trener Adam Piekarczyk.
ASPR: Janik, Romatowski, Wasilewicz - Droździk 2, Całujek, Pietrucha 7, Giebel 2, Kryński 3, Skowroński 3, Baran 1, Knop 1, Swat 9, Bykowski, Morzyk. Trener Giennadij Kamelin.
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf (Rzeszów). Kary: MTS - 16 min; ASPR - 12 min. Widzów 200.

W kolejnych minutach MTS doprowadził do stanu 13-13. Bramkową zaliczkę wypracował jeszcze dla gości Skowroński, ale tuż po przerwie miejscowi wygrywali 15-14. Trener Giennadij Kamelin szukał nowych rozwiązań, ale sprawdzali się głównie Pietrucha w ataku i Daniel Janik w bramce.

Dzięki ich grze ekipa z Zawadzkiego po raz trzeci odskoczyła, tym razem na trzy bramki (19-16), a dodatkowo przez cztery kolejne minuty grała w przewadze. Nie wykorzystała tego, nasi zawodnicy mieli kłopoty w ataku i rywal "doszedł' na 20-20.

- Rywal systematycznie punktował, doszedł nas na bramkę, remisował i odskoczył na dwie - dodaje Baran. - A my nie potrafiliśmy się ocknąć w ataku i zniwelować tej straty. Nasza skuteczność była fatalna, do tego doszła dziurawa obrona. Nie poddajemy się jednak i do końca walczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska