Po pożarze. Strażacy skontrolują pałac w Turawie [wideo]

Artur  Janowski
Artur Janowski
Dach budynku zapalił się po raz trzeci w ostatnich kilku latach. Całe szczęście, że w sobotę ogień wybuchł w chwili, kiedy do pałacu nie przyjechali jeszcze zaproszeni goście. Teraz na poddasze nie może wejść nikt, dopóki wnętrz nie zbadają strażacy.
Dach budynku zapalił się po raz trzeci w ostatnich kilku latach. Całe szczęście, że w sobotę ogień wybuchł w chwili, kiedy do pałacu nie przyjechali jeszcze zaproszeni goście. Teraz na poddasze nie może wejść nikt, dopóki wnętrz nie zbadają strażacy. Paweł Stauffer
Gdy w sobotę zapaliła się dawna siedziba rodu von Garnier, w budynku szykowano imprezę na 100 osób. We wtorek strażacy będą szukać przyczyn pożaru.

Ogień pojawił się nagle na dachu późnym popołudniem. Zniszczył nie tylko część zadaszenia, ale także poddasze.

Budynek wcale nie był pusty - jak pierwotnie informowano - ale przygotowywano w nim wieczorną imprezę dla około 100 osób. Dlatego kilka osób pracowało w kuchni. Zaproszonych gości na szczęście jeszcze wtedy nie było.

Wszyscy pracownicy opuścili budynek, a ogień został ugaszony na tyle szybko, że nie objął całego pałacu.

- Dziwi mnie jednak, że nie zadziałał system ostrzegawczy, który jest w obiekcie od dawna. Ludzie chcieliby wiedzieć, dlaczego tak się stało - opowiada jeden ze świadków pożarów, który zadzwonił do redakcji.

Inni mieszkańcy Turawy zwracają uwagę, że dach w okolicach kominów płonął już po raz trzeci.

- Coś jest nie tak, może chodzi o izolację? - zastanawia się Waldemar Kampa, wójt gminy Turawa, który był obecny podczas gaszenia pożaru. - Na pewno właściciele obiektu powinni nie tylko zabezpieczyć pogorzelisko, ale także wyjaśnić przyczyny pożaru. To zbyt cenny obiekt, aby nasza gmina mogła go stracić.

Ale zanim właściciele zaczną zabezpieczanie dachu, to jeszcze we wtorek w pałacu pojawi się kontrola ze straży pożarnej. Zlecił ją komendant wojewódzki i nakazał przeprowadzić w trybie natychmiastowym. Strażacy też mają wątpliwości co do okoliczności pożaru. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, nie otrzymali informacji o pojawieniu się ognia, które powinien im wysłać system ostrzegawczy.

- Kontrola ma wyjaśnić przyczyny pożaru i na razie mogę powiedzieć tylko tyle - przyznaje Leszek Koksanowicz, rzecznik Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Opolu.

Przyczynę pożaru chce wyjaśnić także policja, ale Marcin Zamoyski, przedstawiciel właściciela obiektu przekonuje, że do pojawienia się ognia nie przyłożył ręki człowiek.

- Co do braku reakcji systemu ostrzegawczego, to czujek na krokwiach dachowych nie ma, a dym nie przedostał się do pomieszczeń mieszkalnych pałacu - przekonuje Marcin Zamoyski.

Obecnie właścicielem pałacu zbudowanego na początku XVIII wieku, a później będącego siedzibą turawskiej linii rodu von Garnier, jest warszawska spółka TFS.

Gdy kupowała pałac od starostwa opolskiego w 2012 roku zapowiadała, że stworzy w nim hotel.

- Plan remontu jest nadal aktualny, chcemy pozyskać unijne dotacje na ten cel, a decyzji spodziewamy się już w marcu - twierdzi Marcin Zamoyski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska