Pobicie, wyłudzenie. Porachunki między opolskimi klubami?

fot. archiwum/SM
fot. archiwum/SM
Właścicielka jednego z opolskich klubów twierdzi, że została pobita przez menadżera konkurencji. Mężczyzna uważa, że kobieta to naciągaczka.

Małgorzata Wolny, właścicielka klubu Metro na opolskim Zaodrzu twierdzi, że została napadnięta, kiedy po zamknięciu lokalu, wracała nad ranem do domu. - Jechałam samochodem z barmanem i jedną z klientek.

Zatrzymaliśmy się na parkingu koło Carrefoura przy ul. Niemodlińskiej. Za nami podjechał bus, z którego wyskoczyło 8 mężczyzn. Jeden rzucił się na mnie i kilka razy uderzył pięścią w twarz. Drugi kopał i bił barmana, który siedział obok. Na koniec oblali mnie piwem i odjechali - relacjonuje. Twierdzi, że mężczyzna, który ją pobił to menadżer konkurencyjnego Big Bena.

- Ci mężczyźni byli agresywni. Straszyli, że spalą mój lokal - opowiada.

Kobieta podejrzewa, że powodem pobicia miały być plakaty, które rozwiesiła kilka godzin wcześniej.

- Często jest tak, że ktoś zakleja albo zrywa nasze reklamy, więc pojechałam sprawdzić, czy jeszcze wiszą. Zobaczyłam, że część z nich została zaklejona plakatami Big Bena, więc je zerwałam, żeby uratować swoje. Oni musieli to przyuważyć i się na nas zaczaili - opowiada.

Właściciel klubu Big Ben potwierdza, że zatargi z właścicielką Metra zdarzały się, ale o pobiciu nie ma mowy. - Problemy z tą panią mają wszystkie opolskie kluby. My na plakaty wydajemy co tydzień tysiąc złotych. Jej na reklamę nie stać, więc jeździ po mieście ze szpachelką i zdziera nasze. Powiedziała zresztą, że my inwestujemy pieniądze, a ona czas, żeby je usunąć - tłumaczy Maciej Smolarski, właściciel Big Bena.

Menadżer klubu, który miał pobić kobietę, inaczej zapamiętał to zdarzenie. - Zauważyliśmy, że ona niszczy nasze plakaty na przystanku autobusowym przy Carrefourze na Niemodlińskiej. Była ostra wymiana zdań, powiedziałem jej, że jest pier...nięta, ale na pewno nikogo nie uderzyłem. Ona rzuciła się na mnie z pazurami, więc ją odepchnąłem i na tym się skończyło - relacjonuje.

Mężczyzna twierdzi, że następnego dnia dowiedział się od pracowników kobiety, że ta chce zrobić obdukcję i oskarżyć go o pobicie.

- Spotkałem się z nią wtedy, żeby zapytać o co jej chodzi. Powiedziała, że jeśli dam jej 5 tys. złotych to ona zapomni o sprawie. To zwykła naciągaczka, która próbuje wyłudzić pieniądze - mówi.
Małgorzata Wolny faktycznie zrobiła obdukcję. Wynika z niej, że doznała stłuczenia policzka.

- Nadal boli mnie głowa i szyja - skarży się.

Menadżer Big Bena podejrzewa, że kobieta... sama mogła sobie nabić sińce, aby go pogrążyć. - Dziwne jest to, że kiedy spotkałem się z nią dzień po tym rzekomym pobiciu nie miała żadnych obrażeń, a obdukcję zrobiła dopiero po kolejnych 3 dni, gdy powiedziałem, że jej nie zapłacę. Dlaczego czekała tak długo? - zastanawia się.

Małgorzata Wolny twierdzi, że czekała tak długo, bo liczyła, że mężczyzna zrozumie swój błąd. - Myślałam, że przyjdzie z kwiatami i mnie przeprosi. Tak się nie stało, więc postanowiłam inaczej dochodzić sprawiedliwości - mówi.

Policja potwierdza, że obdukcję widziała.

- Teraz policjanci sprawdzają czy rzeczywiście i ewentualnie w jakich okolicznościach doszło do pobicia - mówi Aleksandra Mękal-Wnuk - z biura prasowego Opolskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska