Pobił kolegę. Krewki sędzia ze Strzelec Opolskich odszedł sam

archiwum
archiwum
Jarosław M., który w strzeleckim sądzie pobił kolegę po fachu, zrezygnował z funkcji. Formalnie przestanie być sędzią w październiku, ale na koniec znów naraził się w pracy.

O Jarosławie M. głośno zrobiło się trzy lata temu. Sędzia ze Strzelec Opolskich pokłócił się o swoją żonę z innym sędzią. M. wpadł wtedy do gabinetu swojego kolegi i po krótkiej wymianie zdań wymierzył mu cios prosto w twarz, łamiąc nos. Całe zajście działo się w godzinach pracy sądu, a moment wejścia do gabinetu nagrały kamery na korytarzu.

Po zdarzeniu prawnik został zawieszony w wykonywaniu obowiązków i sam stanął przed sądem. Ten uznał go winnym naruszenia nietykalności cielesnej drugiego sędziego. M. próbował się odwoływać, dowodząc, że to on został zaatakowany, ale jego apelacja została odrzucona.

Wyrok, który zapadł w Sądzie Rejonowym w Gliwicach, otworzył drogę do postępowania dyscyplinarnego przeciwko Jarosławowi M. Ale zanim krewki prawnik stanął przed swego rodzaju "wewnętrznym sądem", sam złożył rezygnację.

- Jarosław M. napisał w oświadczeniu do Ministerstwa Sprawiedliwości, że zrzeka się urzędu sędziego - potwierdza Izabela Bogusz, rzecznik dyscyplinarny przy Sądzie Okręgowym w Opolu. - W odpowiedzi minister przyjął jego rezygnację i odpisał, że stosunek służbowy ulegnie rozwiązaniu z dniem 10 października.

Problem w tym, że w międzyczasie Jarosław M. zdążył kolejny raz narazić się w pracy. Krótko po rezygnacji z funkcji sędziego założył w Opolu własną kancelarię prawną. W internecie reklamuje się jako "doradca prawny". Tymczasem zgodnie z przepisami do czasu, gdy formalnie jest sędzią, nie może prowadzić własnej firmy.
- Ten człowiek przynosi wstyd prawnikom w całym kraju, a przecież przez to pobicie już wystarczająco nadszarpnął opinię o sądach - uważają anonimowo koledzy, którzy pracowali z M. - Przecież on dobrze zna przepisy i powinien wiedzieć, że nie można być jednocześnie sędzią i adwokatem. Gdyby prawo to umożliwiało, dochodziłoby do absurdów. Jarosław M. powinien poczekać z założeniem własnej firmy do czasu, aż formalnie przestanie być sędzią.
O tym, że prawnik mógł po raz kolejny złamać przepisy, mówi także rzecznik dyscypliny Izabela Bogusz.

- Rozpoczęłam postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - przyznaje. - Rzeczywiście ustawa o ustroju sądów powszechnych zabrania sędziom prowadzenia własnej działalności gospodarczej.
Sam Jarosław M. nie widzi niczego złego w tym, że założył kancelarię.

- Nie jestem już sędzią, bo nie pełnię czynności służbowych - uważa Jaroslaw M. - Gdybym je pełnił i nie był zawieszony, na pewno nie podjąłbym takiej decyzji.
W kwestii rezygnacji z funkcji sędziego Jarosław M. stwierdził, że nie czekał na zakończenie postępowania dyscyplinarnego, bo nie chce już dłużej walczyć w sądach.

- Zapadł wyrok dla mnie niekorzystny. Przyjąłem go do wiadomości, choć się z nim nie zgadzam.

Pytany, czy przeprosił już pobitego kolegę, Jarosław M.odpowiada, że nie, "bo nie ma o czym z nim rozmawiać".

To, że Jarosław M. sam zrezygnował z funkcji, nie oznacza jednak, że uniknie sądu dyscyplinarnego. Ten zaplanował już rozprawę na 19 września i ma się ona odbyć w terminie. Sędziowie mogą ukarać go dodatkowymi sankcjami.

Najcięższa z nich przewiduje, że Jarosław M. już nigdy nie będzie mógł włożyć sędziowskiej togi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska