Pobudka dla pokolenia JP-2

Fot. Roman Baran
Fot. Roman Baran
Z Mariuszem Bochenkiem, dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego w Opolu, rozmawia Zbigniew Górniak

- Obserwuje pan swoją młodzież w szkole po tym, co stało się w sobotę?
- Ja ją obserwuję od dłuższego czasu i myślałem, że ją już znam, ale to, co stało się po śmierci Ojca Świętego, zaskoczyło mnie i wpędziło w zadumę.
- A co się stało?
- Przede wszystkim zobaczyłem ogromny zryw duchowy. Nagle z tej młodzieży wykipiały dobro i wrażliwość. To był zryw duchowy, ale też organizacyjny. Bo już w niedzielę uczniowie zaczęli dzwonić do mnie na komórkę z propozycjami uczczenia tego, co się stało. Zwlekałem z decyzją do przyjazdu do szkoły, a tu czekał mnie jeszcze większy szok. Zaobserwowałem niesamowite poruszenie, młodzież od razu zorganizowała zebranie modlitewne w sali gimnastycznej. Widziałem zamyślenie, refleksję na twarzach, było tak cicho, tak bardzo cicho...
- Szkolni cwaniaczkowie nie poszeptywali w tylnych rzędach?
- Szkolni cwaniaczkowie stali cicho i mieli łzy w oczach, i wcale się ich nie wstydzili. Młodzież natychmiast urządziła miejsce pamięci, gdzie ustawiono portret papieża, pojawiły się świece, mnóstwo świec... A we wtorek odbyła się msza w katedrze i kolejne zdumienie: nikt nie wykorzystał tej okazji, by się urwać ze szkoły. Szliśmy z naszego liceum do katedry jak armia na froncie, zwartym szykiem, w milczeniu. Ja mam oko pedagogiczne i wiem, że było tam 99 procent młodzieży, nie byli tylko ci, którzy i tak z innych powodów nie mogli być w szkole. A w kościele kolejne zdumienie: młodzież przygotowała mszę artystycznie, były gitary, saksofon. No i połowa uczniów poszła do komunii!
- Zdążyli się wyspowiadać?
- Byli wyspowiadani po Wielkanocy...
- Taki młody człowiek to szybko grzeszy...
- Nie wiem, to sprawa ich sumień, widocznie uznali, że chcą, że muszą być wtedy przy ołtarzu. To był niecodzienny widok: tłum młodych sunących nawą katedry po komunię świętą. Ja panu coś powiem ważnego. Tam, wśród tego tłumu, byli pierwszoklasiści, drugoklasiści, trzecioklasiści. Oni dopiero będą zdawać formalny, oficjalny egzamin dojrzałości. Ale oni go zdali już wtedy - we wtorek, piątego kwietnia 2005 roku w katedrze w Opolu.
- Kilka miesięcy temu w największym polskim dzienniku trwała wieloodcinkowa dyskusja o pokoleniu X, któremu nic się nie chce, nie ma żadnych ideałów i że właściwie Polska to fatalny dla młodzieży kraj. Coś się zmieniło?
- Raczej: coś się obudziło! Ja też byłem takiego zdania, że młodzież jest apatyczna, wygodnicka, zblazowana. A teraz widzę, że to porządna, dobrze wychowana młodzież i że to porządne, dobre wychowanie zawdzięcza - proszę to podkreślić - swoim rodzicom. Rodzicom i wpływowi papieża. Szkoła jest dopiero na dalszym planie.
- Sądzi pan, że oni czytali papieskie homilie? Że oglądali jego wielogodzinne msze?
- Owszem, nauki papieskie nie zawsze w sposób bezpośredni docierały do młodych. My, dorośli, też zresztą nie zawsze uważnie go słuchaliśmy. Ale teraz, gdy go zabrakło, gdy odszedł, pojęliśmy, jak wiele nam zostawił. I na tym polega geniusz tego papieża.
- Powiada się, że w kilka kwietniowych dni zniknęła generacja X, a pojawiła się generacja JP-2...
- Tak, podpisuję się pod tym twierdzeniem obiema rękoma.
- Mógłby pan wymienić dwie najważniejsze cechy pokolenia JP-2?
- Na pewno wrażliwość! I chyba niesamowita inicjatywa. Bo oni się skrzyknęli SMS-ami, mailami, wszystko zorganizowali, wykazali dużą energię i zapobiegliwość.
- Czy opolscy licealiści zmyli plamę po ubiegłorocznych maturach?
- O tak! A także złe opinie na temat młodzieży. Opinie nierzadko generalizowane i mocno naciągane. Owszem, ja po śmierci papieża sam widziałem młodych ludzi pod wpływem alkoholu, przeklinających na głos, ale to był jakiś wyjątek. Ogólnie młodzież jest dobra i gdy zajrzymy do jej wnętrza, to zobaczymy, jak bardzo się zmieniła.
- Ale po zadumie, uniesieniu, emocjach przychodzi codzienność.
- Wiem, wiem, wszystko wygasa po pewnym czasie, lecz ci młodzi, dla których śmierć papieża była pierwszym mocnym życiowym doświadczeniem, będą z tą ujawnioną wrażliwością żyli. I ta wrażliwość wyda po latach owoce w ich pracy zawodowej, w ich życiu rodzinnym. Zobaczy pan.
- Pan mówi o młodzieży licealnej, elitarnej. Czy te obserwacje dotyczą też dresiarzy, blokersów?
- Ja myślę, że ta świeża rana na zbiorowej duszy Polaków dotyczy także tej młodzieży, o którą pan pyta. Jedni z uniesienia wyjdą szybciej, inni później, ale w każdym coś dobrego zostanie.
- A co pan czuje, gdy pan słyszy, że kibole skłóconych drużyn, którzy dotąd walczyli na łańcuchy, podają sobie ręce na zgodę? Nie myśli pan, że to na pokaz?
- Co czuję? Czuję ścisk w migdałkach. A co sądzę? Sądzę, że to jedno z magicznych działań Jana Pawła II. To jego wpływ spowodował, że ci chłopcy nie chcą już między sobą walczyć. Oni tej zgody nie robią na pokaz, oni chcą tą zgodą uczcić śmierć papieża, oddać mu hołd i pamięć.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska