Pod nosem mają jeszcze mleko, ale kartotekę już grubą

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
15-letni Mateusz N. (w kurtce moro) z Tarnowa Opolskiego zabił swojego sąsiada. Potem - jak gdyby nigdy nic - wrócił do domu.
15-letni Mateusz N. (w kurtce moro) z Tarnowa Opolskiego zabił swojego sąsiada. Potem - jak gdyby nigdy nic - wrócił do domu. Fot. P. Stauffer
Najczęściej nieletni sięgają po alkohol czy narkotyki. Ale zdarzają się większe ancymony. Zamaskowany 14-latek potrafi napaść na sklep, a o rok starszy chłopak zabić brutalnie sąsiada. Trzeba jednak pamiętać, że te dzieci złe się nie urodziły. To wina dorosłych, którzy nie potrafili im pomóc.

Tego dnia pracownica jednego ze sklepów spożywczych w Opolu nie zapomni do końca życia. Na początku kwietnia około godziny 19.00 do środka wszedł zamaskowany mężczyzna, wyjął nóż i krzyknął, że chce pieniądze. Obsługa sklepu wydała mu gotówkę. Po chwili bandyty nie było już w środku. Ekspedientka wezwała policję. Ruszyły poszukiwania napastnika. Kryminalni przesłuchali świadków, popytali kogo trzeba i po godzinie stanęli przed drzwiami podejrzanego o napad. Okazał się nim... 14-letni mieszkaniec Opola. Podczas przeszukania jego pokoju policjanci znaleźli skradzione pieniądze.

- Kryminalni wiążą chłopaka również z innymi przestępstwami, do których dochodziło w ostatnim czasie w mieście - mówi nadkomisarz Marzena Grzegorczyk, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Sąd umieścił już 14-latka w młodzieżowym schronisku dla nieletnich.

Jak wynika ze statystyk, w ubiegłym roku w całej Polsce policjanci zanotowali 28 875 czynów karalnych dokonanych przez nieletnich. Czynów karalnych, bo w myśl polskiego prawa osoba nieletnia przestępstw nie popełnia.

- A nieletni to osoba od 13. do 17. roku życia - wyjaśnia sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu.

W tym samym czasie na terenie Opolszczyzny policjanci zatrzymali 182 małolatów, którzy weszli w konflikt z prawem.

- Najczęściej chodziło o posiadanie narkotyków lub udzielanie ich kolegom - mówi sierżant sztabowy Anna Kulas, specjalista do spraw nieletnich w wydziale prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Ale są też oczywiście bójki czy pobicia, kradzieże, rozboje czy cięższe przestępstwa...

Anna Kulas specjalistką od przestępstw nieletnich jest od stycznia, jednak wcześniej wiele lat pracowała na pierwszej linii frontu, czyli w wydziale dochodzeniowo-śledczym Komendy Miejskiej Policji w Opolu. Tam również miała sprawy, w których pierwsze skrzypce grali przestępcy z mlekiem pod nosem.

- Pamiętam większą sprawę, w którą zamieszanych było ośmiu nieletnich mieszkańców Opola w wieku od 14 do 16 lat - wspomina policjantka. - Pobity i okradziony został czternastolatek.

Chłopcy wracali z meczu opolskiej Odry. W pewnym momencie siedmiu z nich rzuciło się na 14-letniego kolegę. Pobili go i ukradli telefon. Powód? Podobno nie śpiewał na meczu dostatecznie głośno i niezbyt gorliwie kibicował. Sprawę zgłosili nam rodzice pobitego 14-latka, napastnicy usłyszeli zarzuty rozboju.

Sierżant sztabowy Kulas nie zapomni też sprawy z jednej z brzeskich szkół.

- Dyrekcja poprosiła nas o przeprowadzenie lekcji uświadamiającej o zgubnym działaniu narkotyków - mówi pani Anna. - Na pogadankę poszedł policjant, a jako atrakcję zabrał ze sobą psa do szukania narkotyków. Podczas lekcji zwierzak podszedł do jednego z uczniów i zaznaczył go, czyli pokazał przewodnikowi, że ten ma narkotyki. Chłopak bardzo się zdziwił.

Jeśli młodociany wejdzie w konflikt z prawem, wówczas zajmuje się nim sąd dla nieletnich. Sprawcy, którzy mają jeszcze pod nosem mleko, mogą zostać ukarani między innymi upomnieniem, dozorem kuratora, w najgorszym razie sąd skieruje ich do poprawczaka, ale w tym ostatnim mogą przebywać maksymalnie do 21. roku życia. Potem idą do domu.

- Natomiast dziecko, które nie ukończyło jeszcze 13 lat, za swoje czyny w ogóle nie odpowiada - zaznacza sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu. - Można natomiast zająć się rodzicami takich dzieci, którzy niezbyt należycie sprawują nad nimi opiekę.

Dlaczego prawo jest wyrozumiałe dla najmłodszych?

- Właśnie dlatego, że są to jeszcze ludzie młodzi i nieukształtowani i należy w pierwszej kolejności wychowywać, a nie karać - dodaje sędzia Krawczyk. - Wsadzanie nastolatka od razu do poprawczaka problemu nie rozwiąże, a tylko zaogni. Tam na pewno młody człowiek nie spotka się z wzorcami, które wyprowadzą go na prostą.

W ubiegłym roku Sąd Rodzinny w Opolu zastosował w sumie 1026 środków wychowawczych w stosunku do nieletnich przestępców (582 w sprawie demoralizacji i 444 w sprawie czynów karalnych). Zasądził m.in. 325 upomnień, 204 zobowiązania do odpowiedniego postępowania (np. zakaz sięgania po alkohol, narkotyki czy papierosy, nakaz chodzenia do szkoły itp.), w 362 sprawach sąd oddał małoletniego pod nadzór kuratora, 62 młodych ludzi umieścił w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, w ośmiu przypadkach zasądził zakład poprawczy w zawieszeniu, a w dziewięciu bez zawieszenia.

Kodeks karny daje natomiast możliwość postawienia dziecka, które ukończyło 15 lat przed sądem dla dorosłych. Ale za najpoważniejsze przestępstwa, m.in. zabójstwa, rozboje, których skutkiem są z ciężkie uszkodzenia ciała ofiary, sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym czy wodnym, gwałt ze szczególnym okrucieństwem, napaść na funkcjonariusza publicznego, którego skutkiem są obrażenia ciała, zamach na prezydenta, wywołanie pożaru czy eksplozji, która spowoduje zagrożenie dla wielu osób, a nawet piractwo, ale nie to komputerowe.

- W takim przypadku sprawę wszczyna sąd rodzinny, ale jeżeli stwierdzi, że małoletni może i powinien odpowiadać jak dorosły, wówczas przekazuje ją do prokuratury - tłumaczy sędzia Krawczyk.

Ale nie może się to stać z automatu. Potrzebne są opinie biegłych psychologów czy psychiatrów dotyczące rozwoju takiego młodzieńca, pod uwagę brany jest charakter czynu oraz to, czy wcześniej stosowane kary przynosiły jakiś skutek. Ale nawet sądzony jak dorosły małolat nie może dostać maksymalnej kary przewidzianej w kodeksie karnym.

- Najwyżej dwie trzecie z najwyższego wyroku - mówi Waldemar Krawczyk. - Czyli na przykład jeżeli rozbój zagrożony jest karą do 12 lat więzienia, to małoletni może maksymalnie dostać 8 lat.

Młodociany przestępca nie może być też skazany na dożywocie w przypadku popełnienia morderstwa. Maksymalna kara w takim przypadku to 25 lat więzienia.

Do najgłośniejszej zbrodni ostatnich lat popełnionej przez dziecko, która wstrząsnęła mieszkańcami Opolszczyzny, doszło w listopadzie 2012 roku. 15-letni wówczas Mateusz N. był uczniem trzeciej klasy gimnazjum w Tarnowie Opolskim. Feralnego dnia chłopak wszedł do mieszkania 84-letniego sąsiada, a następnie zadał mu kilkadziesiąt ran kamieniem, nożami oraz kamienną pokrywką. Potem ukradł butelki z alkoholem, papierosy i kilkadziesiąt złotych. Po wszystkim jakby nigdy nic wrócił do domu, poszedł spać, a rano pojechał na polowanie. Tak dorabiał sobie jako naganiacz zwierzyny. Tam też został zatrzymany przez kryminalnych z Opola.

Proces nastoletniego zabójcy toczył się w pierwszej instancji przez blisko dwa lata, ze względu na charakter sprawy za zamkniętymi drzwiami. Oskarżony jeszcze w postępowaniu przygotowawczym przyznał się do zabójstwa. Krótko przed tragicznymi wydarzeniami przed sądem rodzinnym miała odbyć się rozprawa Mateusza N. o demoralizację, ale gimnazjalista na nią nie przyszedł. Sąd wziął pod uwagę między innymi te okoliczności i jeszcze w 2013 roku zdecydował, że Mateusz N. będzie odpowiadał za zabójstwo jak dorosły. Sprawę rozpatrywał więc Sąd Okręgowy w Opolu. W czerwcu ubiegłego roku - posiłkując się opinią biegłych - uznał, że Mateusz N., mimo popełnienia drastycznej zbrodni, nie będzie odpowiadał za swój czyn jak dorosły. Nastolatek zamiast do więzienia miał trafić do poprawczaka, w którym powinien przebywać do 21. roku życia. Prokurator chciał surowszej kary, bo 15 lat więzienia, dlatego sprawa skończyła się apelacją, a w jej konsekwencji ponownym procesem, bo sąd apelacyjny wziął pod uwagę m.in. to, że dotychczas stosowane środki wychowawcze i poprawcze nie przyniosły oczekiwanych skutków, dlatego uznał, że chłopak powinien odpowiadać jak dorosły. W marcu tego roku nastolatek usłyszał nieprawomocny wyrok 12 więzienia.

Psychologowie, prawnicy, policjanci i sędziowie są zgodni, że dzieci złe się nie rodzą. Wiele, a może i praktycznie wszystko, zależy od środowiska, w którym się wychowują.

- To oczywiste, że to, jak potoczą się ich losy, zależy głównie od rodziców i szkoły - mówi sędzia Waldemar Krawczyk. - Wiele zależy od wychowania. Jeśli rodzice nadużywają alkoholu, to są spore szanse, że będą to robiły i dzieci, jeśli ojciec bije matkę czy na odwrót, to podobne zachowania mogą w dorosłym życiu preferować ich pociechy, jeśli rodzice kradną, jest spore prawdopodobieństwo, że mogą to robić i dzieci.

Psychologowie i policjanci radzą, by jak najwięcej rozmawiać ze swoimi pociechami, pytać, dokąd wychodzą i z kim się spotykają, zainteresować się, skąd mają większą gotówkę, nowe ubrania czy sprzęt elektroniczny, jeśli to nie myśmy im dali. - Warto sprawdzić, jakie strony internetowe przeglądają nasi podopieczni, bo w sieci również czyha na nie wiele złego - mówi Anna Kulas. - To oczywiście nie ma być inwigilacja. Warto robić to z głową, a nawet wyjaśnić dzieciom, że to dla ich dobra.

Przykładem zaniedbań rodzicielskich jest między innymi sprawa Mateusza N. z Tarnowa Opolskiego, który zabił 84-latka. Sąsiedzi chłopaka, z którymi rozmawialiśmy, przyznawali, że nie miał on łatwego życia. Matka opuściła rodzinę dzień po pierwszej komunii świętej Mateusza, a wychowaniem zajął się ojciec, który nie stronił od kieliszka. Sporo zrobiła też bieda. Jak mówili zaraz po tragedii jego nauczyciele, Mateusz nie miał nawet kompletu podręczników. Książki otrzymywał ze szkolnej biblioteki. Chłopak i jego bracia korzystali też z dofinansowania posiłków. To właśnie dlatego regularnie chodził do szkoły. Tu miał ciepło, śniadanie, obiad, kolegów, z którymi mógł porozmawiać. W związku z tym, że ojciec chłopca nie radził sobie z wychowaniem, sąd ustanowił kuratora. Ten szybko odkrył, że Mateusz sięga po alkohol i papierosy, coraz częściej chłopak reagował też agresją. Razem z dwoma innymi kolegami pobili rówieśnika, innym razem, tak dla żartów, pochlapał też nauczyciela atramentem albo włożył koleżance do oka papryczkę chili. To właśnie wtedy kurator wszczął z urzędu sprawę o demoralizację. Ani chłopak, ani jego ojciec na nią nie przyszli...

- Rodzice powinni być bardzo czujni podczas dorastania swoich pociech - apeluje sędzia Waldemar Krawczyk. - Młody człowiek chce zaimponować rówieśnikom, zdobyć ich szacunek czy poważanie, więc robi różne głupie rzeczy. Zaczyna się flirt z alkoholem czy narkotykami, potem zaczynają się kradzieże, włamania, bijatyki, lawina rusza...

Kilka miesięcy temu w Nysie powstał Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii. Dziś pod opieką ma 12 chłopców w wieku gimnazjalnym.

- Trafili do nas, bo ich rodzice nie potrafią sobie z nimi poradzić i nas poprosili o pomoc w wychowaniu swoich pociech - mówi Jacek Tyczka, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. ks. Jana Twardowskiego w Nysie, któremu podlega ośrodek socjoterapii. - To dobrze, że zawczasu zorientowali się, że coś jest nie tak i zrobili ten krok. Być może uda się sprowadzić tych młodych ludzi na dobrą drogę.

A prawie każdy z tych chłopców ma już za sobą pierwsze kłopoty z prawem: drobne kradzieże, ucieczki z domu, bójki, uchylanie się od obowiązku szkolnego czy doświadczenia z alkoholem, albo narkotykami. Jak mówi dyrektor Tyczka, po pierwsze jego podopiecznych trzeba namówić, lub zmusić do nauki.

- Bo szkoła działa na większość z nich alergicznie - mówi. - Musimy znaleźć sposób na to, by wzięli zeszyt do ręki, otworzyli książkę, by dotarło do nich, że ukończenie gimnazjum, a potem innych szkół, sprawi, że ich przyszłość nie będzie rysowała się w czarnych barwach.

Podopieczni ośrodka mieszkają w internacie, a oprócz chodzenia do szkoły i odrabiania lekcji, uczestniczą w różnych zajęciach: socjoterapeutycznych, sportowych, plastycznych i wielu innych... - Największym uznaniem u naszych chłopców cieszą się te z gotowania i pieczenia - mówi Jacek Tyczka. - Przez cały czas nasi podopieczni są obserwowani i oceniani, ci którzy na to zasłużą swoim zachowaniem, na weekend mogą pojechać do domu, ci, którzy rozrabiają, zostają w ośrodku.

Prawo

Wybrane czyny nieletnich w woj. opolskim w 2015 roku:

spowodowanie uszczerbku na zdrowiu - 16

bójka lub pobicie - 11

ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii - 28

rozbój i kradzież rozbójnicza - 6, kradzież - 11

kradzież z włamaniem - 20

zabójstw i zgwałceń nie odnotowano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska