Do bestialskiego zdarzenia doszło w sobotę wieczorem około godziny 20.40 na remontowanym odcinku drogi krajowej 46, pod Strobicami, kilka kilometrów od Nysy. Poruszający się czarnym samochodem, najprawdopodobniej marki BMW, zwyrodnialcy wyrzucili zawinięte w worki psy, tuż pod koła nadjeżdżającego tira. Dzięki interwencji świadków jednego ze zwierzaków udało się uratować.
- Jechaliśmy razem z partnerką na Festiwal Wody i Ognia do Skorochowa. Na drodze był olbrzymi ruch, wszyscy śpieszyli się na imprezę. Nagle zobaczyłem jak w nadjeżdżającym z naprzeciwka ciemnym samochodzie otwierają się drzwi pasażera i ktoś wyrzuca ruszające się worki. Musiałem zareagować natychmiast – relacjonuje pan Krzysztof.
Mężczyzna poprosił swoją partnerkę, aby zatrzymała samochód w bezpiecznym miejscu i wezwała służby. Sam wyskoczył z samochodu i ruszył na pomoc.
- Biegłem poboczem, miałem do pokonania spory odcinek drogi. Niestety nie zdążyłem dotrzeć do jednego z tych pakunków. Usłyszałem tylko pisk opon, a potem zobaczyłem jak tir przejeżdża po worku. Kierowca nie miał szans wyhamować. Drugi, nie wiem czy został potrącony, w każdym razie wylądował gdzieś na poboczu. Trochę to trwało, ale w końcu go odnalazłem. Była w nim zakrwawiona, trzęsąca się suczka. Nie jestem specjalistą, ale wyglądała mi na karmiącą – opisuje pan Krzysztof.
W tym samym czasie jego partnerka wezwała pomoc, zatrzymał się również drugi samochód, podróżująca nim para pomogła w zabezpieczyć miejsce i usunąć z drogi rozjechane zwierzę. Na miejscu zjawiła się również policja i okoliczni mieszkańcy. Jedna z rodzin już po przyjeździe policji przygarnęła ocaloną sunię.
Już po zdarzeniu pan Krzysztof umieścił w mediach społecznościowych wpis z opisem całej sytuacji. Od tego czasu tym bestialskim zdarzeniem żyje cała Nysa. Post z relacją, doczekał się ponad tysiąca reakcji i blisko 10 tysięcy udostępnień. Ludzie na własną rękę szukają zwyrodnialca, wymieniają się poszlakami i spostrzeżeniami.
- Internet ma wielką siłę. Wierzę, że uda się znaleźć tego, kto dopuścił się tego potwornego czynu. Teraz kiedy na chłodno analizuję tą sytuację, dociera do mnie coś jeszcze bardziej przerażającego. To wszystko było dokładnie zaplanowane. Nie bez przyczyny wybrano czas i miejsce, kiedy będzie ciemno, a droga zatłoczona. Ludzie śpieszyli się na festiwal i mało kto był zainteresowany tym, że na drodze leży jakiś worek – mówi pan Krzysztof. - Nie wiem dokładnie jaki to był samochód. Na pewno ciemny, na pewno miał charakterystyczny wydech. Wydaje mi się, że to było BMW, tą wersję potwierdzają zresztą relacje ludzi, którzy komentowali mój wpis. Co ważne, auto, które jest na moich zdjęciach to nie jest samochód sprawcy – dodaje.
Sierż. Wojciech Wach z nyskiej policji potwierdza, że policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
- Można do nas zgłaszać wszelkie informacje dotyczące tego zdarzenia– mówi sierżant Wach.
Za ten czyn grozi sprawcy do trzech lat pozbawienia wolności.
- Na co dzień spotykamy się z różnymi formami przemocy wobec zwierząt, ale to co wydarzyło się pod Strobicami wymyka się jakiejkolwiek klasyfikacji. To nie bestialstwo, to odczłowieczenie. Co można mieć w głowie, żeby dopuścić się takiego czynu. Pamiętajmy, że znęcanie się nad bezbronnymi zwierzętami to dopiero początek i może przenieść się na ludzi. Coś takiego nie powinno się wydarzyć w XXI wieku – mówi Joanna Oleksy z Nyskiego Pogotowia Opiekuńczo-Adopcyjnego dla Zwierząt ŁAPA.
Podpowiada także co zrobić, aby pomóc w odnalezieniu sprawcy.
- W tej konkretnej sprawie wiele osób skupia się na samochodzie, pamiętajmy jednak, że wskazówką do rozwiązania tej sprawy mogą być same zwierzęta. Rozejrzyjmy się po okolicy czy gdzieś, w niewyjaśnianych okolicznościach nie zginęły psy – mówi Joanna Oleksy.
Taka optyka sprawdziła się m.in.: w lutym tego roku, kiedy mieszkańcy Skoroszyc zauważyli, że z terenu jednej z tamtejszych posesji zniknęły szczeniaki. Sprawą zajęła się Ekostraż oraz policja. Okazało się, że 51-letni mężczyzna postanowił w brutalny sposób pozbyć się aż pięciu piesków. Wrzucił je do szamba, w którym się utopiły. Przed sądem otrzymał karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Dodatkowo na mężczyznę nałożono zakaz posiadania wszelkich zwierząt na okres dwóch lat oraz zobowiązano go do zapłacenia nawiązki w kwocie 2 tysięcy złotych na rzecz nyskiego Pogotowia Opiekuńczo-Adopcyjnego dla Zwierząt „ŁAPA”.