Panikę spotęgowała informacja, że "złą" monetę można rozpoznać po... dacie bicia - skoro denominacja była w 1995 roku, to monety z wcześniejszą datą muszą być fałszywe.
- To absolutna bzdura - mówi Jacek Hadryś, dyrektor strzeleckiego Oddziału Banku Zachodniego. - Data nie ma tu nic do rzeczy. NBP, przygotowując się do denominacji, bił monety wcześniej i magazynował. Wystarczy zresztą sięgnąć do kieszeni.
Do banku przyszło jednak kilka osób, chcąc wymienić pieniądze, a niektóre sklepy odmawiały ich przyjmowania. Jak się okazuje, aferę wywołała błahostka - w banku zgodnie z procedurą znaleziono podejrzaną "piątkę" i odesłano na policję.
- A my wysłaliśmy ją do Warszawy do ekspertyzy - mówi Mirosław Kutynia, zastępca komendanta powiatowego policji. - Sprawa została odnotowana w naszych meldunkach, ale słowo "dochodzenie" nie jest odpowiednie do podjętych działań.
Policja informuje, że z ekspertyzy w Warszawie część monet wraca z adnotacją: prawdziwe, bo bankowcy wolą dmuchać na zimne. Jednak informacja, że na policję trafiła fałszywa moneta z datą "1994" została zinterpretowana tak, że wszystkie bite przed denominacją są złe.
- Nie ma jednak powodów do paniki - uspokaja dyrektor Hadryś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?