- Kojarzę go. Zawsze kulturalny, grzeczny, spokojny, szczerze mówiąc, nie chce mi się wierzyć, by mógł coś takiego zrobić - mówi jeden z mieszkańców osiedla domków jednorodzinnych na Nowej Wsi Królewskiej w Opolu. - Kiedy zaraz po pożarze czytałem z nim wywiad w jednej z kolorowych gazet, było mi go żal, choć jakość domu delikatnie mówiąc nie była najlepsza.
Domki stawiał jeden z opolskich deweloperów. Jak udało nam się ustalić, firma Dariusza P. wykonywała tam niektóre prace budowlane.
- Widywałem go na placu budowy, czasami z nim rozmawiałem - mówi inny mieszkaniec osiedla. - Zaraz po tej tragedii pokazywali go w mediach, od razu go poznałem.
Do pożaru doszło w maju ubiegłego roku w Jastrzębiu Zdroju. W ogniu stanął dom jednorodzinny. Matki i czworga dzieci nie udało się uratować, ocalał tylko najstarszy syn Dariusza P.
Zaraz po tragedii 41-letniemu wówczas ojcu i mężowi współczuła cała Polska. W prasie udzielał wywiadów, w których mówił o swoim dramacie.
- Mój psycholog, z którym bardzo dużo rozmawiam na różne tematy, mówi mi, że nadal chyba jeszcze nie do końca wyszedłem z szoku i chyba to wszystko do mnie nie dociera.
Ciężko jest pod względem osobistym, bo oczywiście cieszę się, że mam syna już prawie dorosłego, i cieszę się, że chociaż on przeżył, ale strata pozostałej piątki jest tak ogromna. Cisza, która zapanowała, jest nie do zniesienia. Zrobiłem im grobowiec, posadziłem obok niego kilka drzew z naszego ogrodu - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" dwa miesiące po pożarze.
Prawie rok od tragedii w sprawie nastąpił zwrot. Na wniosek prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gliwicach policjanci zatrzymali w ubiegłym tygodniu Dariusza P. Mężczyzna usłyszał zarzut pięciokrotnego zabójstwa. Sąd aresztował go na trzy miesiące. Gliwicka prokuratura niewiele mówi o śledztwie.
- Mogę powiedzieć, że biegli z zakresu pożarnictwa ustalili, że pożar nastąpił na skutek podpalenia w sześciu miejscach - informuje Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Śledczy ustalili również, że w mieszkaniu nie doszło do żadnego włamania i że tylko osoba, która miała klucze, mogła wejść do środka. Badających sprawę kryminalnych zainteresował też szczur, którego znaleziono w okolicach przeciętych kabli. Sekcja zwłok wykazała, że w momencie wybuchu pożaru zwierzę było już martwe, a to świadczy o tym, że ktoś podłożył gryzonia, chcąc skierować śledztwo na fałszywe tory.
Prokuratura podejrzewa, że Dariusz P. miał kłopoty finansowe. To niewykluczone, firma, dla której stawiał domy w Opolu, już nie istnieje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?