Wicelider rozgrywek był zespołem lepszym i wygrał zasłużenie, a na wyniku zaważyły dwie sytuacje. W 13. min Andrzej Moskal w niegroźnej sytuacji faulował w polu karnym Denisa Sotora, a "jedenastkę" wykorzystał Robert Rams. Z kolei w 35. min wyrównać powinien Patryk Pabiniak. Napastnik Startu znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale ten pojedynek przegrał.
- Rywal był lepszy, ale mecz mógł potoczyć się różnie, gdyby nie dwa nasze błędy z pierwszej połowy - mówił Krzysztof Gnacy, trener namysłowian.
Start zdecydował się na obronę i grał cały czas schowany za podwójną gardą. Od czasu do czasu kontrował, a drugi raz zagroził bramce Michała Barszcza w 59. min. Po dograniu Zbigniewa Pabiniaka na strzał z 11 m zdecydował się jego syn, ale na posterunku był golkiper miejscowych.
W przerwie trener LZS-u Dariusz Kaniuka dokonał dwóch zmian wprowadzając Mateusza Mikę i Dominika Franka. To był strzał w dziesiątkę, gdyż obaj ożywili poczynania swojej drużyny, a dobry występ okrasili bramkami. Kuriozalna była ta zdobyta przez Mikę. Po wrzucie z autu piłka minęła trzech obrońców i bramkarza i Mika dopełnił formalności.
- Zespół ma w głowach porażkę z Ruchem, ale się nie poddaje i będzie walczył - powiedział Kaniuka.
Ważne
Trener Startu Krzysztof Gnacy zaskoczył wszystkich zapowiadając, że po zakończeniu sezonu rozstaje się z funkcją szkoleniowca w Namysłowie.
- Decyzję podjąłem po przegranym derbowym meczu ze Starościnem, a pomogła mi w tym paradoksalnie postawa mojego zespołu. Uważam, że można trenować drużynę z sukcesami, gdy ta sumiennie realizuje nakreślone jej zadania. Niestety, gdy zespół nie słucha rad z boku, to naprawdę trudno jest go prowadzić. A tak jest w naszym przypadku. To moja ostateczna decyzja.