Podpalacz grasuje w Centawie. Wieś żyje w strachu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Krzysztof B. przyznał się, że trzy tygodnie temu podpalił las między Centawą i Warmątowicami.
Krzysztof B. przyznał się, że trzy tygodnie temu podpalił las między Centawą i Warmątowicami.
28-letni Krzysztof B. ma już wyrok w zawieszeniu za podpalenia. I choć znów podłożył ogień, chodzi na wolności. Ludzie nie mogą tego pojąć.

Jeżeli ktoś tego człowieka nie powstrzyma, to dojdzie do tragedii! - mówi rolnik z Centawy, który zgodził się na rozmowę, zastrzegając pełną anonimowość. - On jest nieobliczalny. Przez niego żyjemy tutaj w strachu...

Wszystko zaczęło się w marcu ub.r. Wtedy Krzysztof B. po raz pierwszy podłożył ogień w lesie tuż pod wsią. Od tego czasu w okolicy doszło aż do 19 pożarów, jednak podpalacz odpowiedział przed sądem tylko za trzy - tyle przypadków udało mu się udowodnić.

Przed rokiem wpadł dzięki czujności mieszkańców, którzy pełnili w lasach na zmianę 24-godzinne warty. Ludzie przyłapali Krzysztofa B. na gorącym uczynku. Przesłuchiwany przez policjantów przyznał się, że umyślnie podłożył ogień.

Mówił nawet, że dla pewności stał przy płomieniach, aż leśna ściółka dobrze się zapali.
- Gdyby nie szybka akcja strażaków, spłonąć mogło około 100 ha lasów - mówi nadleśniczy Tadeusz Mamok.

Krzysztofa B. badał biegły, ocenił, iż podpalacz wiedział, co robi. Sąd skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Nakazał także zapłacić około 22 tys. zł odszkodowania właścicielom lasów.
Tyle że podpalacz nie płaci, bo nie ma z czego, jest bezrobotny. Wyrok nie podziałał, Krzysztof B. znów podłożył ogień, tym razem w lesie między Centawą a Warmątowicami.

- Zatrzymany w tej sprawie 28-letni mężczyzna przyznał się do winy - mówi Beata Kocur, oficer prasowy strzeleckiej policji. - Nadleśnictwo Rudziniec wyceniło straty powstałe w wyniku pożaru na ponad 17 tys. zł.

Mieszkańcy coraz bardziej boją się podpalacza, od pewnego czasu widują go, jak kręci się po Centawie z reklamówką. Ludzie zadzwonili raz po straż leśną, by razem z policjantami sprawdzili, co Krzysztof B. nosi ze sobą. W reklamówce były suche kawałki drewna i zapalniczka. Ale - rozkłada ręce policja - to nie jest zabronione.

- Dlaczego on wciąż jest na wolności? - pyta jeden z rolników z Centawy. - Skoro ma wyrok w zawieszeniu, już dawno powinien siedzieć. Ja mam gospodarstwo, a w nim pełno słomy. Wystarczy trochę ognia i wszystko spłonie.

Problem w tym, że odwieszenie kary nie jest takie oczywiste. Krzysztof B. został skazany za "sprowadzenie zagrożenia na życie wielu osób". Teraz prokuratura zakwalifikowała jego czyn jako "zniszczenie mienia". To, czy Krzysztof B. trafi za kratki, będzie zatem zależeć od tego, jak śledczy sformułują akt oskarżenia oraz od decyzji sądu.

Na to trzeba będzie poczekać przynajmniej kilka tygodni. Do tego czasu mieszkańcy postanowili chronić swój dobytek. Umówili się, że będą się nawzajem ostrzegać, gdy tylko Krzysztof B. zacznie kręcić się między domami.

Mieszkańcy są także w stałym kontakcie ze strażą leśną i policją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska