Przykład? Książka do biologii dla klasy drugiej gimnazjum pt. "Puls życia".
- Dwa podręczniki mają tego samego autora, ten sam rok wydania, prawie identyczną okładkę. Mimo to zasadniczo różnią się treścią. My głupiejemy, widząc coś takiego, a co dopiero rodzice. Zwłaszcza że nie ma się nawet kogo poradzić, bo telefony w szkołach są głuche. Podobnych przykładów mamy na pęczki - mówi Alicja Sneka, właścicielka księgarni "Suplement" w Opolu.
A rodzice dzieci, które zaczynają naukę w pierwszej klasie podstawówki albo gimnazjum, nie mają wyjścia. Muszą w tym roku kupić wszystkie podręczniki nowe. Ministerstwo edukacji zmieniło bowiem tzw. podstawę programową dla tych szkół. Za komplet książek dla pierwszorocznego gimnazjalisty trzeba zapłacić 450 zł. I to nie licząc podręcznika i ćwiczeniówki do nauki języka obcego.
- Taka kwota jest dla mnie nie do przeskoczenia - denerwuje się pani Katarzyna, matka dwóch chłopców, z których jeden od 1 września będzie uczniem gimnazjum w Opolu. - Dotąd starszy syn przekazywał podręczniki młodszemu. A przez tę reformę już się tak nie da. I jeszcze słyszę, że mogę kupić nie te, co trzeba.
Przed pochopnymi zakupami przestrzegają sami księgarze.
- Szkoły przygotowały wprawdzie wykazy podręczników, ale bardzo często podają tylko nazwisko autora, tytuł, czasem rok wydania - mówi Alicja Sneka. - A to za mało, żeby w gąszczu podobnych publikacji trafić na tę, o którą im chodzi.
Aurelia Stępień, dyrektor wydziału wspomagania i strategii edukacyjnej w opolskim kuratorium, twierdzi, że o takim zamieszaniu nie miała pojęcia.
- Każdy nauczyciel ma obowiązek dokładnie określić, jakich podręczników wymaga - mówi. - Sprawdzimy, dlaczego nie zawsze tak jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?