Podróż jak z filmu - kto choć raz był w USA, chce tam wrócić

fot. archiwum własne
Gigantyczne formacje z czerwonej skały wyglądają jak wieżowce na bezdrożach. Monument Valley położony na granicy stanów Utah i Arizona zachwyca nawet najbardziej wymagających.
Gigantyczne formacje z czerwonej skały wyglądają jak wieżowce na bezdrożach. Monument Valley położony na granicy stanów Utah i Arizona zachwyca nawet najbardziej wymagających. fot. archiwum własne
Są tam wielkie miasta z czającą się za rogiem biedą, fast foody z kiepskim jedzeniem i dziewicze parki narodowe..

Przykładowe ceny

Przykładowe ceny

Nocleg w sieciowym motelu - 10-25 dolarów za osobę
Bilety lotnicze Polska - USA - około 2900 zł
Miejsce na campingu - 3-4 dolary za osobę
Wynajem busa na 3 tyg. - ok. 5 tys. zł
Karnet wejściówek do parków narodowych na cały rok - 80 dolarów
Wiza do USA - 510,90 zł

Bo Ameryka to kraj kontrastów i wielkich przestrzeni. Tam wszystko jest "Big" - mówią Monika Madej i Barbara Chomicka, opolanki, które od 6 d 29 lipca ubiegłego roku zwiedziły zachodnie wybrzeże USA. - Każdy chyba ma jakieś swoje o niej wyobrażenie i warto tam pojechać choćby po to, by porównać je z rzeczywistością.

Wypożyczonym jeszcze przed wyjazdem z Polski busem opolanki zjechały wraz z piątką przyjaciół z Wrocławia pięć stanów USA: Kalifornię, Oregon, Nevadę, Arizonę i Utah. Na trasie ich wycieczki znalazło się kilka amerykańskich metropolii: pełne kasyn i kolorowych neonów Las Vegas, zamieszkane przez wielkie gwiazdy Los Angeles, bardziej meksykańskie niż amerykańskie San Diego i olbrzymie San Francisco, metropolia położona na 48 wzgórzach z charakterystycznym mostem Golden Gate.

Taka Ameryka, plastikowa kicha
- Tego ostatniego zdecydowanie nie zwiedziliśmy jak należy - mówią opolanki. - San Francisco było miejscem, w którym wylądowaliśmy w drodze do Ameryki, i tuż po przylocie okazało się, że jednej z uczestniczek naszej wyprawy zaginął bagaż. Najgorsze, że koleżanka jest chora na cukrzycę, a w walizce był zapas insuliny na cały wyjazd... Trzy dni spędziliśmy więc na wypełnianiu dokumentów, walce z amerykańską biurokracją i znanym polskim ubezpieczycielem, jak się okazało niestety, mało skutecznym.

- Z San Francisco chyba najlepiej pamiętam to, że z jednej strony były tam eleganckie dzielnice z drapaczami chmur, w których pracowali ubrani w dobrze skrojone garnitury biznesmeni, a tuż za rogiem w wąskiej uliczce na kartonach jeden przy drugim spali bezdomni - opowiada Barbara Chomicka. - My kwaterowaliśmy niedaleko noclegowni, w której miał nocować bohater jednego ze znanych amerykańskich filmów "W pogoni za szczęściem", grany przez Willa Smitha. Codziennie późnym popołudniem gromadził się przy tym istniejącym rzeczywiście miejscu wielki tłum ludzi bez dachu nad głową.

Jak dojechać

Jak dojechać

Opolanki wybrały trasę lotniczą: Wrocław-Duesseldorf, Duesseldorf - Frankfurt, Frankfurt - San Francisco. W drodze powrotnej natomiast leciały z Los Angeles do Monachium, a z Monachium do Wrocławia.

Wielkim rozczarowaniem okazało się też legendarne Las Vegas. Do jednych fortuna potrafi się tu uśmiechnąć i pozwala wygrać trochę grosza, a innym rujnuje życie.

- My też oczywiście zagraliśmy - mówi Monika Madej. - Znajomi w krótką chwilę przegrali 50 dolarów, a ja po odrobinie zmagań wygrałam… 4 centy.

Zdaniem opolskich globtroterek, w nocy słynne Vegas rzeczywiście wygląda tak jak w filmach. Skrzy się tysiącem różnobarwnych neonów, jarzy milionami świateł rozlicznych kasyn i kapliczek, które w hurtowych ilościach udzielają ślubów.

- Ale w dzień to brudne, smutne miasto z bardzo wysokimi temperaturami - wspomina Monika Madej. - Termometry w nocy wskazywały 45 stopni Celsjusza… W dzień lepiej więc nie wychodzić z klimatyzowanego hotelu. Upał ścina z nóg, a na brudnych ulicach łażą olbrzymie karaluchy.

Prawie jak w Meksyku
Ciekawostką jest to, że Vegas to miejsce, gdzie noclegi były bodaj najtańsze na trasie podróżników z Polski. - Ale pod warunkiem, że grało się w kasynie - zastrzegają opolanki. - Sporo hoteli podaje też grającym gościom darmowe drinki.

Miłośników hazardu zjeżdża tam cała masa. Wielu z nich przy automatach do gry spędza długie godziny.
- Pamiętam na przykład starszą ciemnoskórą kobietę na wózku inwalidzkim, która oddychała z pomocą maski tlenowej - wspomina Barbara Chomicka. - Przy jednym automacie przesiedziała wiele godzin…
Los Angeles opolanki wspominają jako miasto wszechobecnych planów filmowych.

- Zaraz po wyjściu z metra trafiliśmy na dwa - śmieją się. - A wokół nich cała masa paparazzich. Nie bardzo wiedzieliśmy, na kogo tam polują, bo znanych u nas twarzy nie było. Pewnie to jakieś amerykańskie miejscowe gwiazdki.

Wart zobaczenia był też ocean w LA. Na plaży pełno boisk i piękne, malownicze molo. - Kilka razy większe od tego w Sopocie - podkreślają podróżniczki.

Zachwyciło je również San Diego. Położone nad Pacyfikiem, znane z łagodnego klimatu i malowniczych plaż, przesiąknięte meksykańskimi wpływami. - Z przepiękną starówką usianą XIX-wiecznymi kamieniczkami, która często była planem filmowym wielu westernów - śmieje się Monika Madej.

Rajd przez parki
Ale głównym celem podróży wyprawy opolsko-wrocławskiej były parki narodowe położone na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Udało im się ich zwiedzić aż osiem.

- Pierwszy na trasie był Lassen Volcanic w Kalifornii - opowiada Basia. - To miejsce zupełnie niesamowite. Prawdopodobnie tak właśnie wygląda księżyc. Pełno tam szarego, grubego pyłu, który przykrywa wszystko i skutecznie utrudnia chodzenie. Jest pozostałością po ogromnym wulkanie, który wybuchł w 1915 roku. Życie zaczyna się tam odradzać dopiero teraz, po prawie stu latach.

- Absolutnie niesamowitym miejscem jest też Park Crater Lake, czyli Jeziora Kraterowego, w stanie Oregon - mówi Monika Madej. - To najgłębsze jezioro w USA, powstało ponad 7700 lat temu, a kryształowo czysta woda sprawia, że tafla jest bajecznie wręcz niebieska.

Yosemite Park położony na zachodnich zboczach gór Sierra Nevada słynie z olbrzymich prastarych sekwoi. Najstarsza, zwana "Grizzly Giant", liczy sobie, bagatela, 2700 lat, ma 65 metrów wysokości i średnicę 9 metrów…

- Ale jeszcze większą atrakcją tego drugiego co do popularności po Yellowstone parku są misie baribale - wspominają opolanki. - To zwierzaki o bardzo czułym nosie. Pokarm, a zjadają wszystko co jest do jedzenia plus na przykład kosmetyki czy środki chemiczne, wyczuwają podobno nawet z dwóch kilometrów.

Dlatego na terenie parku Yosemite obowiązuje nakaz chowania wszystkich rzeczy spożywczych, kosmetyków czy chemii do specjalnych, metalowych skrzyń stojących przy każdej kwaterze na campingu. - A do osobnych, też metalowych i szczelnie zamykanych pojemników, trzeba wyrzucać śmieci - opowiadają Monika i Basia.

Są też smutne ślady obecności tych zwierząt w parku. Na drodze, w miejscach, gdzie misie ginęły pod kołami samochodów, ustawiane są specjalne tabliczki pamiątkowe.

Bliskie spotkania z przyrodą
Opolankom niedźwiedzi baribali nie udało się spotkać. Za to na innym campingu, w pobliżu parku Arches w stanie Utah, słynącego z niezwykłych mostów i formacji skalnych, które powstają przez erodujące miliony lat piaskowce, pojawił się… mały grzechotnik.

- Sfotografowaliśmy go i sprawdziliśmy w internecie, który w USA jest wszędzie, czy to na pewno ten groźny wąż - opowiadają opolanki. - Wszystko wskazywało na to, że to był on.
Dlatego zaraz po tym, jak węża udało się zidentyfikować i kijem odrzucić na w miarę bezpieczną odległość od namiotu, Polacy dokładnie wytrzepali materace i śpiwory, przetrząsnęli każdy kąt namiotów i sprawdzili swoje buty.

- Na każdym postoju są tabliczki z ostrzeżeniami, by nie schodzić z traktów, uważać na krzaki i zarośla, bo to miejsca, w których mogą się kryć węże lub skorpiony - mówią Basia i Monika. - Na campingach są instrukcje, by zamykać namioty i dokładnie sprawdzać buty, nim się je założy. Ale do spotkania z tym grzechotnikiem traktowaliśmy je nieco pobłażliwie. Potem już mocno się pilnowaliśmy.

Opolanki, również przez wzgląd na bardzo bliski kontakt z naturą, polecają biwakowanie w USA. - Jest tanie, campingi mają świetną bazę socjalną i jest ich sporo - tłumaczą. - Są też bardzo dobrze oznakowane - prowadzą do nich tablice z napisem "campground", na których jest też informacja, czy są wolne miejsca. A jeśli nie ma - warto poprosić o pomoc obsługę. Amerykanie są niezwykle uprzejmi i chętnie obdzwaniają okoliczne campingi, kierując we właściwe miejsce.

Wielki Kanion, wielkie wrażenia
Na trasie opolsko-wrocławskiej wycieczki nie mogło też zabraknąć Wielkiego Kanionu.

- Fantastyczne, hipnotyzujące miejsce - nie kryją zachwytu mieszkanki Opola. - To miejsce, w którym pękła ziemia i widać poszczególne jej warstwy do dwóch kilometrów w głąb. - Rzeczywiście jest w nim coś, co sprawia, że człowiek w ogóle nie chce stamtąd wracać - mówi Barbara Chomicka.

- A od niesamowitych widoków i ogromnej wysokości kręci się w głowie - dodaje Monika Madej.
Nie tak już malowniczy, ale też wart polecenia jest park Bryce - z wapiennymi iglicami, skalnymi mostam, łukami czy szczelinami położonymi na dziewiczych terenach stanu Utah - oraz Zion Park. W nim z kolei są wąskie kaniony, iglice czy skalne wieże oraz monumentalne formacje skalne, choćby Angels Landing, czyli Lądowisko Aniołów.

- Weszliśmy na tę górę, chwytając się umocowanych tam łańcuchów. To było nie lada wyzwanie, zajęło nam kilka godzin i momentami trzeba było iść na kolanach - wspomina Barbara Chomicka. - Ale warto było. Widok z góry wynagrodził trudy.

Opolanki z rozrzewnieniem wspominają też podróż wielokilometrowymi amerykańskimi asfaltówkami, gdzie droga ciągle wiedzie w kierunku horyzontu, a teren jest płaski jak stół. - Do tego te przelatujące jak w filmach przez drogę niewielkie, pędzone wiatrem krzaki - mówią. - Nam któregoś dnia trasę przecięły też dwa dzikie mustangi.

Pakiet rad
Dla tych, którzy też chcieliby się wybrać na zachodnie wybrzeże Ameryki, opolanki mają kilka podpowiedzi.

- Kto chciałby nocować w dobrych warunkach i w dobrej cenie, powinien się zdecydować na hotele sieci numer 6, 8 lub 9 - mówi Monika Madej. - Ale tak naprawdę warto korzystać z campingów, bo warunki są świetne, a kontakt z przyrodą bezcenny. No i można sobie na nich zrobić amerykański stek z grilla albo ich słynną fasolę z puszki. Na wszechobecnych w USA fast foodach przetrwać się nie da. A jeśli nawet, to możemy się po nich doczekać sporej nadwagi.

Bo - co przyznają obie podróżniczki - opowieści o otyłości Amerykanów nie są ani trochę przesadzone.
- Ludzie są tam superotyli, ale przy tym zupełnie bez kompleksów - stwierdza Barbara Chomicka. - Chodzą z obcisłych, krótkich ciuchach i zupełnie nie przejmują się nadprogramowymi kilogramami.
W stanie Utah opolanki radzą nie rozglądać się nawet za alkoholem. - Obowiązuje tam całkowity zakaz jego spożywania - przestrzegają. - A za picie go na przykład w samochodzie, nawet na tylnym siedzeniu, grożą wysokie mandaty.

Zupełny luz kulturowy panuje natomiast w Nevadzie, gdzie nawet prostytucja jest legalna.
- A gdyby ktoś był przerażony wysokimi temperaturami w tych stanach, to uspokajamy: w większości budynków, w metrze czy miejskiej komunikacji jest klimatyzacja - wyjaśniają opolanki. - No i dosłownie wszędzie są maszyny do lodu. Prócz oczywiście dziewiczych parków. Na wycieczkę po którymkolwiek z nich trzeba wziąć spory zapas wody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska