Podsumowanie sezonu 2021/22 BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej

Paweł Sładek
Rozgrywki 4 ligi dobiegły końca.
Rozgrywki 4 ligi dobiegły końca. Paweł Sładek
Zakończył się sezon BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Podsumowaliśmy więc minione rozgrywki z perspektywy każdego z zespołów.

Polonia Nysa jest spadkowiczem z trzeciej ligi i można powiedzieć, że wróciła na swoje miejsce. Celem zespołu był awans, który został przypieczętowany 28 maja zwycięstwem ze Skalnikiem Gracze. Zespół Łukasza Czajki od początku rozgrywek prezentował równą formę, która była doceniana przez trenerów innych drużyn. Łatwo się jednak mówi o tym, że po spadku należy zrobić awans i kropka. Rok temu, po zmaganiach w sezonie 2020/21 z Polonią pożegnało się aż 14 zawodników. Część odeszła na zasadzie transferu definitywnego, a części skończyły się wypożyczenia. Niemniej nowa kadra zbudowana przez trenera Czajkę pozwoliła wygrać każdy z sześciu meczów z trzema drużynami znajdującymi się za ekipą z Nysy. Lider przegrał trzy mecze: z Odrą II Opole 0:1, po bramce Stanislava Hrebena (grającego już w pierwszym zespole Odry) z rzutu wolnego w 92. minucie spotkania; z Polonią Głubczyce, po hat-tricku Przemysława Zawadzkiego, którego dwie bramki były wyjątkowej urody i nie powstydziłby ich się piłkarz na żadnym poziomie rozgrywkowym. Nysianie przegrali również z OKS-em Olesno. I chociaż wynik na boisku wskazywał 4:0 dla faworyta, okazało się, że w zespole zagrał nieuprawiony zawodnik, przez co walkower został przyznany na rzecz OKS-u.

Ruch Zdzieszowice - zespół przystępował do rozgrywek jako aktualny mistrz, trzecioligowy zespół, który zrezygnował z awansu. W takich przypadkach wiadomo, że cele klubu są bardzo ambitne, jednak nie dowiedzieliśmy się konkretnie, o jaką lokatę walczył Ruch. Drugie miejsce jest dobre, choć patrząc na to, że w minionym sezonie drużynę prowadziło aż trzech trenerów (Marcin Feć, Andrzej Moskal, Sebastian Polak), można się domyślić, że wymagania „góry” były wyższe niż to, co pokazywali piłkarze na boisku. Wiadomo, że zmiany były podyktowane niezadowalającym stylem prezentowanym przez zespół i wewnętrznymi konfliktami. Niemniej Ruch był znacznie lepszy niż większość drużyn grających w 4 lidze. Chociaż zaobserwowaliśmy spory regres względem zeszłego sezonu (2020/21 - 2,79 (!) punktów/mecz, 2021/22 - 2,18 p/m), to trzeba mieć na uwadze, że tamten wynik był kosmiczny, a drużyna osłabiła się przed rozpoczęciem obecnego sezonu.

LZS Starowice Dolne wypełnił założenia, zakładające zakończenie kampanii minimum na 3. miejscu. Jeśli jednak spojrzy się na tabelę, nie sposób nie odnieść wrażenia, że Polonia i Ruch były ponad stawką, a LZS był wprawdzie na czele reszty ekip, ale po potencjale zespołu można było spodziewać się czegoś więcej. O to może być trudno, jeśli w czterech meczach z liderem i wiceliderem, zdobywa się zaledwie punkt.

- Czwarte miejsce po zakończeniu rundy jesiennej nie oddaje naszego potencjału, ale na wszystko potrzeba czasu - skomentował drugi trener LZS-u Jan Jędrychowski. - Z każdym meczem było coraz lepiej. Nowe nabytki zwiększyły oczekiwania środowiska, nasze również były ciut większe, ale przede wszystkim cały zespół musi się zgrać. Myślę, że to jest kwestia czasu, od wiosny gra będzie wyglądała tak, jak zakładaliśmy.

Na przestrzeni całego sezonu mówiło się o tym, że Małąpanwię Ozimek stać na więcej. I rzeczywiście, pod koniec wiosennego grania okazało się, że oczekiwania były słuszne. Zespół prowadzony przez Wojciecha Scisło, a wcześniej przez Dariusza Kaniukę, przez większość rozgrywek okupował pozycje 6-9, żeby po ostatniej kolejce przypieczętować miejsce tuż za podium. Jest to zgodne z zapowiedzią prezesa Tomasza Michalaka, który powiedział przed sezonem, że każde miejsce powyżej 6. będzie satysfakcjonujące.

- Miejsce w czołowej piątce jest do zrobienia. Jednocześnie musimy zobaczyć kto się nadaje do dalszej drogi, a kto nie. Rundę wiosenną potraktujemy eksperymentalnie. Piłkarzy mamy na dobrym poziomie, ale wiadomo, szukamy różnych przyczyn. Wszystko zmierza do tego, żeby grać jak największą liczbą juniorów.

Tyle samo punktów co wcześniej wspomniany LZS i Małapanew, czyli 60, ma Odra II Opole. Drużyna złożona niemal z samych młodzieżowców była bardzo często doceniana przez czwartoligowe środowisko piłkarskie. Wybiegani, z pomysłem na grę i młodzieńczym entuzjazmem zawodnicy prezentowali się równie dobrze, co nieprzewidywalnie. Jest to w pewnym sensie urok młodości i wyzwanie dla trenera Adama Berbelickiego, który musiał sprawić, żeby jego podopieczni przez cały sezon prezentowali równie wysoką formę. Przed rozgrywkami mówiło się o zajęciu minimum 8. lokaty, wobec czego piąte miejsce (punkt straty do trzeciego) może być odbierane jako sukces. Jednocześnie należy pamiętać, że w zespole Akademii Odry trwa nieustanna rywalizacja o wejście do głównego zespołu, co sprawia, że najlepsi zmieniają poziom z 4 ligi na Fortuna 1 ligę.

Tuż za Odrą uplasowała się Fortuna Głogówek, która po niemrawym sezonie 2020/21 zagrała naprawdę dobrze w minionej kampanii, utrzymując się przez większość czasu w topowej „piątce”. Przedsezonowe oczekiwania wiązały się z zakończeniem zmagań w górnej części tabeli, co udało się zrealizować z nawiązką. Ekipa Macieja Lisickiego pierwsza w tym sezonie pokazała, że da się powstrzymać Polonię Nysa, remisując w 6. kolejce 0:0. Fortuna miewała różne okresy, najtrudniejszym była końcówka sezonu. Porażki 1:7 z Polonią Nysa, 1:3 z Ruchem Zdzieszowice, 2:3 z Polonią Głubczyce, 1:2 z PoRaWiem Większyce nie napawały optymizmem. Niemniej awans z 15. na 6. miejsce na przestrzeni sezonu to bardzo duży progres, czego nie zmieni żadna porażka.
- Na pewno będziemy o wiele lepszym zespołem i mam nadzieję, że przełoży się to na punkty - deklarował przed sezonem Maciej Lisicki, trener Fortuny.

Kolejnym zespołem w stawce jest Polonia Głubczyce. Ich pozycja może dziwić, w końcu przez niemalże połowę sezonu okupowali 3. pozycję w tabeli, jednak wiosenna część zmagań była znacznie mniej udana, co sprokurowało zmianę trenera. Grzegorza Kaliciaka zastąpił Jan Śnieżek. Jeśli jednak spojrzymy na przedsezonowe cele, dowiemy się, że planem minimum było zakończenie zmagań w górnej części tabeli. Nieco bardziej ambitnym założeniem było 6. miejsce. Polonia jest klubem, który trudno zdefiniować. Z jednej strony jest zagrożeniem dla całej ligi i zdobywa punkty z najlepszymi, z drugiej oddaje je zespołem dużo słabiej dysponowanym. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć - awans z 11. pozycji osiągniętej w sezonie 2020/21 można rozpatrywać pozytywnie.

O punkt mniej (56) wywalczyła Unia Krapkowice. Jej ambicje również sięgały 6. lokaty, o czym świadczy duży ścisk w górnej części tabeli. Jest to zespół, który niemalże powstał na nowo przez rozpoczęciem minionej kampanii. Klub opuściło ośmiu graczy, a w ich miejsce przyszło siedmiu zastępców. Dodajmy, że na półmetku krapkowicka Unia zajmowała 7. miejsce, co było wynikiem poniżej oczekiwań. Już wtedy mówiło się o wąskiej kadrze i licznych problemach spowodowanych kontuzjami, z którymi Łukasz Wicher nie rozstał się aż do ostatniej serii spotkań. Patrząc na to, że Unia zajęła 8. miejsce, może zadziwiać bardzo mała liczba straconych bramek (31), co jest drugim wynikiem w lidze. To może jednak nie mieć znaczenia, bo - tak jak informowaliśmy już niejednokrotnie - waży się przyszłość klubu w 4 lidze. Problemy są spowodowane brakiem prezesa, który udźwignąłby „działkę” organizacyjną w klubie. Mówi się o tym, że brak osoby zarządzającej spowodował nieprzeprowadzenie rozmów z zawodnikami, którzy z kolei podpisali umowy z innymi klubami. Jaki będzie rezultat tej historii, czy Unia wystąpi w przyszłym sezonie w 4 lidze, a jeśli tak, to w jakim składzie? Na część z tych pytań będziemy znali odpowiedź 30 czerwca, po otwartym zebraniu walnym.

PoRaWie Większyce to drużyna, która prezentowała się przeciwnie do Polonii Głubczyce. Podopieczni Tomasze Hejduka zaliczyli fatalny początek, który był spowodowany rotacjami kadrowymi. Patrząc wstecz, PoRaWie było postrachem 4 ligi. Tym razem, zanim zespół dostatecznie się ze sobą zgrał, musiało minąć kilka tygodni. Niemniej to pokazuje, że da się wyjść z dołka, w którym bez wątpienia znalazł się klub grający w Reńskiej Wsi.

- Z perspektywy całej rundy, 11 miejsce nie jest satysfakcjonujące - mówi jesienią trener Tomasz Hejduk. - Wiedzieliśmy, że nie będzie tak dobrze, jak w poprzednich sezonach. Odeszło od nas kilku podstawowych graczy, a doszli nowi i zanim wszystko zaskoczyło, to trzeba było poczekać. Przede wszystkim chcemy musieliśmy jak najszybciej wyjść dolnych rejonów tabeli. Początek był bardzo trudny i strata z początku była potem widoczna. Niemniej nie mieliśmy określonego miejsca, na którym chcieliśmy skończyć rozgrywki.

Przed rozpoczęciem sezonu 2021/22 w Gogolinie mówiło się o zakończeniu ligi w okolicy 10/11 miejsca, jednak głównym założeniem było utrzymanie się w lidze. Ten cel został zrealizowany w pełni, bo przecież MKS jest 10. siłą 4 ligi w sezonie 2021/22. Zespół Adriana Pajączkowskiego był nieobliczalny, szczególnie w rundzie jesiennej. Z jednej strony wygrał z Ruchem Zdzieszowice, LZS-em Starowice Dolne, Agroplonem Głuszyna, zremisował z Odrą II Opole, Unią Krapkowice, z drugiej stracił punkty z TOR-em Dobrzeń Wielki, Skalnikiem Gracze, Piastem Strzelce Opolskie. MKS miał bardzo słaby okres, gdy po sześciu meczach bez zwycięstwa, znajdował się w okolicach strefy spadkowej. Niemniej z czasem, a dokładnie od porażki 1:6 z Polonią Nysa, gogolinianie wygrali aż pięć spotkań z rzędu, co pozwoliło im odbić się od dna. Dalsza część sezonu przebiegła spokojnie, a wyniki prezentowane przez zespół były zgodne z oczekiwaniami.

O zaledwie punkt mniej niż MKS Gogolin miał LZS Piotrówka (46), czyli beniaminek BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. W kontekście tego zespołu na końcowy rezultat należy spojrzeć dwojako. Z jednej strony podopieczni Adama Jaremko zajęli 12. miejsce, co jest solidnym rezultatem jak na pierwszy sezon w wyższej klasie rozgrywkowej. Z drugiej oczekiwania trenera były znacznie wyższe, niż finalny rezultat. Mówiono wówczas o zakończeniu sezonu w topowej „piątce” ligi. Patrząc na to, jak wyrównany poziom prezentowały zespoły z lokat 3-8, wypełnienie założeń było niesamowicie trudnym zadaniem.

LZS Piotrówka stawia głównie na młodzież, bazując na „perełkach” ściąganych ze Śląska, a także… spoza Europy. Podobnie jak w przypadku Odry, wyzwaniem trenera było utrzymanie niegasnącej formy młodych piłkarzy na przestrzeni całego sezonu, co niejednokrotnie było znacznie ważniejsze niż wynik. Trener wielokrotnie mówił o tym, że jest naprawdę zadowolony z gry swojego zespołu, nawet mimo porażki.

Górna część tabeli. Takie było przedsezonowe założenie PPO Piasta Strzelce Opolskie. Nastroje miały wzrosnąć tym bardziej, jeśli udałoby się zachować 7. miejsce z poprzedniego sezonu. Jak już wiadomo ten cel się nie powiódł, a 12. lokatę można podsumować jednym słowem: niedosyt.

- Jesteśmy zadowoleni z osiągniętego wyniku, choć apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewno będzie trudno, liga jest mocniejsza niż rok temu. Utrzymanie rezultatu z zeszłego roku będzie sukcesem – mówił przed sezonem Maciej Kułak, trener ekipy ze Strzelec. Do największych sukcesów zespołu należy pokonanie Ruchu Zdzieszowice i Polonii Głubczyce. Niemniej w tym sezonie było więcej negatywnych aspektów w grze, co udowadnia tabela. W najgorszym momencie Piast znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie strefy spadkowej, ale podobnie jak MKS Gogolin, podniósł się i zakończył sezon, będąc w bezpiecznym położeniu.

W poprzedniej kampanii OKS Olesno zakończył zmagania na 16. miejscu, czyli ostatnim gwarantującym utrzymanie się w lidze. Nie trudno więc wysnuć wniosek, że podobne założenia dotyczyły obecnego sezonu. Ten cel rzeczywiście został zrealizowany, chociaż nie zabrakło okupowania pozycji w strefie spadkowej.

- Mieliśmy słabszy początek, później nasza gra się poprawiła, a końcówkę tej rundy uratowało zwycięstwo z Małąpanwią Ozimek. Zabrakło nam czterech punktów do poczucia spokoju. Od lat walczymy o utrzymanie i jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu sytuacji – nie ukrywa kierownik zespołu Adam Kutynia. - Plan na teraz to spokojne utrzymanie się. Chcemy pozyskać jeszcze 2/3 nowych zawodników i nikogo nie stracić, na każdej pozycji ktoś się przyda. Chcielibyśmy zakończyć sezon w okolicach 10 miejsca – dodał.

Victoria Chróścice była zespołem, który od samego początku punktował przewidywalnie co do przedsezonowych założeń. Zespół Dariusza Kaniuki (wcześniej Wojciecha Scisło) odnotował dwa przebłyski (zwycięstwo z Odrą II Opole i remis z Unią Krapkowice). Poza tym toczył bój z „sąsiadami” w tabeli, bo trudno było porywać się z przysłowiową motyką na słońce w kontekście zespołów uplasowanych w górnej części tabeli. Victoria lepiej punktowała jesienią. Zdobyła wtedy 18 „oczek”, co w porównaniu do wiosennych zmagań jest dobrym rezultatem. Gdyby w obu rundach zespół z Chróścic zdobył tyle punktów co na wiosnę (13), zaliczył by spadek do klasy okręgowej, ponieważ TOR Dobrzeń Wielki zakończył rywalizację z dorobkiem 28 punktów. Niemniej plan minimum, czyli utrzymanie się w lidze, został zrealizowany, wobec czego nie ma co szukać dziury w całym.

Plany Skalnika Gracze znacznie różnią się od tego, co zobaczyliśmy pod koniec sezonu. W poprzedniej kampanii zespół zakończył zmagania na 10. miejscu, ale założenia na sezon 2021/22 były jeszcze bardziej ambitne.

- Liczyłem na to, że będziemy w środku tabeli – mówił przed rudną rewanżową Dariusz Hołyński. – Mieliśmy zawirowania z pierwszym trenerem po czwartej kolejce (Tomasz Rak zrezygnował z funkcji trenera – przyp. red.). Moim zdaniem miało to swój wpływ na przebieg rundy, ta sytuacja odbiła się na zawodnikach.

Ta wypowiedź padła po zakończeniu rundy jesiennej, gdy Skalnik okupował 13. pozycję w tabeli. Co więcej, przed rozpoczęciem zmagań mówiło się o okolicach 7. miejsca. Wszelkie plany zweryfikowała rzeczywistość, bowiem zespół zmagał się z bardzo dużymi problemami kadrowymi. Niemniej nawet gdy wszyscy piłkarze byli do dyspozycji trenera, nie udało się „wycisnąć” więcej z zespołu.
Pierwszy zespół znajdujący się w strefie spadkowej to TOR Dobrzeń Wielki, który do ostatniej kolejki „bił się” ze Skalnikiem Gracze o utrzymanie. Ta sztuka się nie udała, a jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być bardzo duża liczba straconych bramek. Podopieczni Józefa Raudzisa (wcześniej Dariusza Surmińskiego) stracili aż 95 goli, co daje 2,79 bramki na mecz. Jest to drugi najgorszy wynik w lidze.

- Wyniki nie są spełnieniem marzeń. Chcielibyśmy być na miejscu gwarantującym spokój. Jakbyśmy mieli 10/12 punktów więcej to byłoby super. Zrobimy wszystko, żeby się utrzymać. W wielu meczach pokazaliśmy, że stać nas na grę w 4 lidze. Przede wszystkim trzeba poprawić grę w defensywnie. Na tym się skupimy w ziemie i to jest priorytet – skomentował w zimowym okresie przygotowawczym były trener TOR-u Dariusz Surmiński. Kolejny raz TOR pokazał, że idealnym dla niego miejscem byłaby piąta liga, pośrednik między 4 ligą a okręgówką. To się oczywiście nie stanie, ale dla zespołu z Dobrzenia Wielkiego wciąż jest nadzieja związana się z wycofaniem Unii Krapkowice, o czym pisaliśmy już niejednokrotnie w kontekście 4 ligi.

Chemik Kędzierzyn-Koźle w 4 lidze opolskiej występował ciągiem od 2012 roku, ale ta przerwa została przerwana. Przed sezonem nikt nie chciał deklarować miejsca, które zespół może zająć, jednak głównym celem było utrzymanie się. Trudno jest się utrzymać, jeśli strzela się zaledwie 32 gole w 34 meczach. Mateusz Sadyk, trener zespołu, tak wypowiadał się o sytuacji klubu po zakończeniu rundy jesiennej.

- Mamy bardzo młodą drużynę, w każdym meczu wychodziło około siedmiu młodzieżowców. Taki był też zamysł przed sezonem. Bardziej doświadczeni zawodnicy wybrali granie za pieniądze w innych ligach, patrząc na aspekt finansowy. Sparingi dały światełko nadziei, ale liga weryfikuje. Były mecze, gdzie toczyliśmy dobre pojedynki, ale jest jak jest. Nie możemy złożyć broni, bo to byłoby wręcz niesportowe zachowanie, zostało 19 meczów do rozegrania. – Nie da się odmówić zaangażowania, entuzjazmu, ale w ogólnym rozrachunku Chemik nie pozostawił złudzeń, że w tym momencie nie stać go na grę w 4 lidze.

Wraz z ekipą z Kędzierzyna-Koźla LZS Skorogoszcz była najsłabszym zespołem BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej w sezonie 2021/22. Były momenty, w których oba zespoły się prześcigały, ale ostatecznie zespół prowadzony przez Marcina Fecia zakończył sezon z dorobkiem 15 punktów (cztery straty do 17. Chemika, 15 do opuszczenia strefy spadkowej). Ponownie sprawdza się to, że można walczyć, dawać z siebie wszystko, ale wygrywa i utrzymuje się ten, kto zdobył więcej bramek niż jego rywal. LZS Skorogoszcz odstawał od reszty od samego początku zmagań. Trudno było spodziewać się czegoś innego, niż spadek, a nadzieja umierała ostatnia.

- Taki stan rzeczy rozpoczął się już od okresu przygotowawczego. Liczne kontuzje, różnego rodzaju wyjazdy zawodników prześladowały nasz zespół. Były może 3,4 mecze, gdzie graliśmy optymalnym składem. Już dzisiaj wiem, że z trzonu naszego zespołu odejdzie jeden, dwóch zawodników, bo wyjeżdżają za granicę. Będziemy robić wszystko, żeby utrzymać tę kadrę. Na pewno będziemy grać do końca sezonu. Główny cel to utrzymanie się w lidze – tak mówił Marcin Feć w zimowym okresie przygotowawczym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska