Na podwórku przed kamienicą rozłożyli namiot.
- Straciliśmy wszystko, co mieliśmy - mówi ze łzami w oczach Katarzyna Bulak, jedna z lokatorek.
Wychowuje piątkę dzieci. Maluchy większą część dnia spędzają na półkoloniach w jednej z osiedlowych szkół.
Wieczorami wszyscy pogorzelcy (w sumie dwanaście rodzin) śpią w hotelu "Lech" w Blachowni. Miasto zaproponowało ofiarom pożaru, by przenieśli się do ośrodka dla bezdomnych Monar w Sławięcicach.
- Nie pójdziemy tam mieszkać - mówi stanowczo Bożena Szkucik, kolejna z lokatorek spalonej kamienicy. - Chcemy mieć normalny dom, a nie kąt w przytulisku.
Większość mieszkań w pechowej kamienicy należała do PKP. Kolej także poczuła się do obowiązku i zaproponowała lokale zastępcze w Koźlu Porcie. Tam także lokatorzy nie chcą się przenieść. Twierdzą, że to slumsy.
Piotr Gabrysz, wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla:
- Przed podjęciem jakichkolwiek decyzji o przydzieleniu mieszkań zastępczych musimy wiedzieć, w jaki stanie technicznym jest kamienica po pożarze - tłumaczy. - Wówczas podejmiemy jakieś decyzje.
Na razie strażacy zabronili lokatorom wchodzić do spalonego budynku.
Tak było
Ogień pojawił się około godziny 19.00 w minioną sobotę. Wydobywał się z mieszkania na pierwszym piętrze. Szybko zajął też dwa inne lokale.
Mieszkańcy w popłochu uciekali z płonącego budynku. Cały dorobek życia zostawili w mieszkaniach. Straż pożarna przez kilka godzin gasiła pożar.
Winnym tragedii jest jeden z lokatorów. Mężczyzna - według relacji świadków - rozpalił sobie ognisko na podłodze! Nie opanował jednak ognia i ten rozprzestrzenił się na cały budynek. Sąsiedzi opowiadają, że ten człowiek był piromanem i nie pierwszy raz bawił się ogniem w swoim domu.
W ciągu roku straż pożarna przyjeżdżała tam aż trzy razy, by gasić zaprószony przez niego ogień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?