Pogorzelcy koczują pod spalonym domem

fot. Daniel Polak
Katarzyna Bulak (od lewej oraz Dariusz i Grażyna Tymowie czekają na lokale zastępcze.
Katarzyna Bulak (od lewej oraz Dariusz i Grażyna Tymowie czekają na lokale zastępcze. fot. Daniel Polak
Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Moniuszki w Kędzierzynie-Koźlu nie chcą mieszkać w ośrodku dla bezdomnych, co proponowało im miasto.

Na podwórku przed kamienicą rozłożyli namiot.
- Straciliśmy wszystko, co mieliśmy - mówi ze łzami w oczach Katarzyna Bulak, jedna z lokatorek.

Wychowuje piątkę dzieci. Maluchy większą część dnia spędzają na półkoloniach w jednej z osiedlowych szkół.

Wieczorami wszyscy pogorzelcy (w sumie dwanaście rodzin) śpią w hotelu "Lech" w Blachowni. Miasto zaproponowało ofiarom pożaru, by przenieśli się do ośrodka dla bezdomnych Monar w Sławięcicach.

- Nie pójdziemy tam mieszkać - mówi stanowczo Bożena Szkucik, kolejna z lokatorek spalonej kamienicy. - Chcemy mieć normalny dom, a nie kąt w przytulisku.

Większość mieszkań w pechowej kamienicy należała do PKP. Kolej także poczuła się do obowiązku i zaproponowała lokale zastępcze w Koźlu Porcie. Tam także lokatorzy nie chcą się przenieść. Twierdzą, że to slumsy.
Piotr Gabrysz, wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla:
- Przed podjęciem jakichkolwiek decyzji o przydzieleniu mieszkań zastępczych musimy wiedzieć, w jaki stanie technicznym jest kamienica po pożarze - tłumaczy. - Wówczas podejmiemy jakieś decyzje.

Na razie strażacy zabronili lokatorom wchodzić do spalonego budynku.

Tak było

Ogień pojawił się około godziny 19.00 w minioną sobotę. Wydobywał się z mieszkania na pierwszym piętrze. Szybko zajął też dwa inne lokale.
Mieszkańcy w popłochu uciekali z płonącego budynku. Cały dorobek życia zostawili w mieszkaniach. Straż pożarna przez kilka godzin gasiła pożar.

Winnym tragedii jest jeden z lokatorów. Mężczyzna - według relacji świadków - rozpalił sobie ognisko na podłodze! Nie opanował jednak ognia i ten rozprzestrzenił się na cały budynek. Sąsiedzi opowiadają, że ten człowiek był piromanem i nie pierwszy raz bawił się ogniem w swoim domu.

W ciągu roku straż pożarna przyjeżdżała tam aż trzy razy, by gasić zaprószony przez niego ogień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska