Pogubieni na starość

Redakcja
Teresa i Stanisław B. siedzą od kilkunastu dni na walizkach.
Teresa i Stanisław B. siedzą od kilkunastu dni na walizkach. Paweł Stauffer
Razem przepracowali ponad 65 lat, a dziś nie mają nic. Z małego mieszkania eksmituje ich komornik za długi. Ale dokąd?

Teresa i Stanisław B. siedzą od kilkunastu dni na walizkach. A raczej na kartonach, do których spakowali swój jakże skromny dorobek życia.

W tym blokowym mieszkaniu na IV piętrze w Opolu mieszkali od 1985 roku. Kiedyś była to 32-metrowa kawalerka z kuchenną wnęką. Potem jeden pokój przedzielili ścianką działową z gipskartonu na dwa mikroskopijne, wtedy zamieszkał tu jeszcze syn z żoną i dzieckiem.

W 2003 r. wzięli 60 tys. kredytu z banku na remont mieszkania dla syna pod zastaw swojego M. Oboje pracowali, nieźle zarabiali. Pan Stanisław jeszcze dorabiał jako stolarz po godzinach w różnych prywatnych firmach.

Nie widzieli żadnego zagrożenia, zwłaszcza że syn zobowiązał się spłacać zadłużenie, a oni mieli mu w tym tylko pomagać. Formalnie kredyt wzięli tylko na swoje barki. Tak mówią. Nie mają w domu ani umowy kredytowej z bankiem, ani dowodów na to, że spłacali raty. Twierdzą, że u syna są wszystkie dokumenty, m.in. umowa kredytowa i potwierdzenia wpłaty rat na konto kredytu.

Z synem nie mają kontaktu. Nie mieszka od dawna w mieszkaniu, na którego remont wzięty został kredyt, choć jest w nim zameldowany. Podobno mieszka tam synowa państwa B. z wnuczką, bo małżonkowie się rozstali.

- Pytaliśmy syna, czy regularnie spłaca raty - mówią rodzice - a on zapewniał, że oczywiście. Nie wiem, dlaczego nie otrzymywaliśmy pism ponaglających z banku - dziwią się. Ale nie docierały do naszej skrzynki także inne ważne pisma - z ZUS oraz innych urzędów.

- Wygląda na to, że ktoś nas wrobił w te kłopoty - niedwuznacznie sugerują państwo B., ale nie chcą powiedzieć, kto i dlaczego. W tej trudnej sytuacji, w której się znaleźli, nie mogą liczyć na syna. Nie narzekają jednak, nie obciążają nikogo. O swoich rodzinnych sprawach nie chcą mówić i mają do tego prawo.

Z mimochodem przekazanych informacji dowiaduję się, że brali jeszcze inne kredyty. Twierdzą, że je spłacali, ale na potwierdzenie swoich słów znowu nie mają żadnych dowodów, żadnych zachowanych przekazów.

Na co szły pożyczone pieniądze? Na pewno nie na wyposażenie mieszkania. Jest tu teraz tylko niewielki regał, mocno wysłużona wersalka, stary fotel i mały, wiekowy kredensik we wnęce kuchennej. Jedno jest pewne: nie przepili ich, nie przejedli, nie przegrali... W środowisku mają opinię spokojnych, porządnych ludzi.

Może przestali spłacać raty, kiedy kilka lat temu pani Teresa zachorowała na raka? Zajęta leczeniem nie miała do tego głowy. Mąż myślał, że syn je spłaca. O synu rodzice nie chcą mówić źle. Nie mówią więc wcale.

Są dochody, nie ma pieniędzy

W listopadzie 2012 r. dotarło do państwa B. zawiadomienie od komornika, że ich mieszkanie zostało zlicytowane na poczet zadłużenia.

Poszło za 95 tysięcy. Mimo że zapewne ta kwota została odliczona od wierzytelności, nadal państwo B. mają do spłacenia olbrzymi dług. Ponad 100 tys. zł. Dlaczego aż tyle? Nie wiedzą. Nie mogą pokazać umów, bo ich nie mają.

W lutym pojawił się u państwa B. nowy właściciel mieszkania. Odciął gaz. Ponaglał, by się wyprowadzili.

Pani Teresa od kilku lat jest na emeryturze. Miałaby całkiem przyzwoity status materialny, gdyby nie to, że część comiesięcznej kwoty zajmuje komornik na poczet zadłużenia. Jej mąż ma udokumentowanych 37 lat pracy i otrzymuje zasiłek przedemerytalny, ale i jego dochód jest również w części zajęty przez komornika na spłatę zadłużenia. W takiej sytuacji duże dochody państwa B. są wirtualne - istnieją tylko na papierze.

Teraz państwo B. siedzą na kartonach. Nowy właściciel mieszkania nie może doczekać się opuszczenia go przez lokatorów, a opieka społeczna, do której zwrócili się małżonkowie, zastanawia się, co zrobić, aby im pomóc, ale jednocześnie być w zgodzie z przepisami.

Co z nami będzie?

18 czerwca upłynął ostateczny termin wyznaczony państwu B. przez komornika do opuszczenia mieszkania. Jego nowy właściciel się niecierpliwi, ale małżonkowie nie mają dokąd pójść. O nowe lokum starają się dla nich pracownice MOPR.

- Razem z Ireną Kalińską, pracownikiem socjalnym, byłyśmy u państwa B. - mówi Danuta Fikus, kierowniczka II Rejonu Opiekuńczego MOPR, i przyznam, że z taką sytuacją mam do czynienia po raz pierwszy. Pani Teresa jest ciężko chora.

Z trudem porusza się o kulach tylko po mieszkaniu. Oprócz zasadniczego ma inne poważne schorzenia. Przepisy o pomocy społecznej, których musimy przestrzegać, stanowią, że dochód małżonków, którym można by pomóc finansowo, nie powinien przekraczać 912 zł, a oni mają - na papierze - znacznie więcej. My możemy odliczyć od dochodu tylko alimenty, a nie zadłużenia wynikające z zajęć komorniczych.

Jest to słuszne, bo przecież każdy mógłby wziąć kredyt, którego nie jest w stanie spłacać, i powiedzieć: niech mi teraz państwo pomoże. Socjalne mieszkanie małżonkom się więc nie należy.

W takiej sytuacji, zgodnie z przepisami, państwo B. powinni zostać eksmitowani do noclegowni. Ale jak można wysłać tam osobę tak chorą jak pani Teresa? Gdzie ma się ona podziać w ciągu dnia?

Panu B. poradzono, by napisał do urzędu miasta prośbę o przydzielenie mieszkania do remontu. Wtedy mógłby liczyć na lokum zastępcze. Za tydzień zbierze się komisja mieszkaniowa rady miasta i rozpatrzy wniosek.

- Jeśli komisja przychyli się do niego, małżonkowie znajdą się na liście oczekujących na M do remontu, a wtedy pojawi się przed nimi szansa na "Szansę" - cieszy się Danuta Fikus.

- W "Szansie" obecnie zajęte są wszystkie miejsca - informuje Edyta Solarska-Halaba, szefowa ośrodka, ale kilka rodzin remontuje mieszkania i ma decyzję pozostawania tu do końca czerwca. Żadna z tych rodzin nie zwróciła się o przedłużenie terminu, więc jest nadzieja, że zwolni się jakiś pokój.

Widać, że w stosunku do państwa B. wszyscy, którzy zajęli się ich sprawą, robią, co mogą, by możliwie szybko i skutecznie im pomóc.

Życzliwość okazał nawet komornik Bolesław Nowak, który choć też musi trzymać się przepisów, obiecał, że jeśli przed końcem miesiąca małżonkowie B. dostaną miejsce w "Szansie", on da im czas na spokojną przeprowadzkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska