Pojedynek na oświadczenia

Tomasz Dragan
Radny Edward Bublewicz zgłosił policji, że wiceburmistrz Brzegu Piotr Rajtar przyjmuje interesantów, będąc pod wpływem alkoholu.

Przed kilkoma dniami jeden z mieszkańców Brzegu, załatwiając sprawę w urzędzie i rozmawiając z wiceburmistrzem Rajtarem, poczuł od niego alkohol. Zgłosiłem to dyżurnemu komendy wojewódzkiej w Opolu - opowiada radny Bublewicz. - Nie mieliśmy wątpliwości, iż wiceszef miasta jest nietrzeźwy. Poza tym w chwilę po moim zawiadomieniu policji pan Rajtar służbowym wozem opuścił budynek urzędu.
Edward Bublewicz wykluczył jakąkolwiek pomyłkę w tej sprawie. Jego zgłoszenie z komendy wojewódzkiej trafiło na biurko brzeskiego komendanta powiatowego policji, podinspektora Jana Góreckiego.

- Co miesiąc mamy zgłoszenia o tym, że ktoś jest nietrzeźwy w pracy - mówi komendant Górecki. Wyjaśnia jednocześnie obowiązującą procedurę w tego typu wypadkach. - Dla nas nie ma różnicy, czy zgłoszenie dotyczy wiceburmistrza, czy np. robotnika w fabryce. Zawsze powiadamiamy o takim fakcie pracodawcę danej osoby. Dopiero na jej wniosek przyjeżdżamy z alkomatem i badamy, czy ktoś jest pod wpływem alkoholu. Wyjątek stanowią oczywiście przypadki, w których ktoś zostanie zatrzymany, prowadząc pojazd lub stwarzając jakiekolwiek bezpośrednie zagrożenie dla życia ludzkiego. Natomiast w tym przypadku o całym zajściu powiadomiliśmy burmistrza Macieja Stefańskiego, czyli przełożonego Piotra Rajtara.
Policja z alkomatem do brzeskiego urzędu przyjeżdżać jednak nie musiała. Maciej Stefański (w chwili zdarzenia przebywał w delegacji) natychmiast skontaktował się telefonicznie z wiceburmistrzem Rajtarem. - Burmistrz Rajtar nie tylko był trzeźwy, ale normalnie pracował w urzędzie - mówi Maciej Stefański.

Na temat całego incydentu w mieście pojawiło się wiele plotek. Jedna z nich głosiła, że Piotr Rajtar będący pod wpływem alkoholu, wychodząc z urzędu, miał zostać zatrzymany przez policjanta.
- Słyszałem, że niby się z nim szarpałem - wyjaśnia nam Rajtar. - To jakaś kolejna bzdura na mój temat.
Wiceburmistrz złożył na piątkowej sesji oświadczenie, w którym poinformował radnych, że sprawa rzekomego pijaństwa w czasie pracy jest elementem mającym na celu oczernienie jego osoby, a przez to całego zarządu miasta.

- To brudna gra polityczna i cios poniżej jakiejkolwiek godności osobistej - mówił Rajtar. - W pracy byłem trzeźwy. Mogą to potwierdzić chociażby pracownicy urzędu. Poza tym nie poddano mnie badaniu alkomatem, ponieważ nie było takiej potrzeby.
Słowa burmistrza miały konkretnego adresata. Był nim radny Bublewicz, który nie pozostał dłużny Piotrowi Rajtarowi. W swoim oświadczeniu przedstawił motywy powiadomienia policji. W jego ocenie członkowie zarządu wiele razy byli widziani pod wpływem alkoholu.
- Sam byłem świadkiem, jak w restauracji "Relax" jeden z członków zarządu o mało nie znalazł się pod stołem - mówił Bublewicz.
Dodał, że oczekuje teraz na dalsze wyjaśnienie sprawy przez policję. Spodziewa się odpowiedzi na złożone zawiadomienie.

Tymczasem słowa radnego Bublewicza wywołały oburzenie członków zarządu. Kolejne, już trzecie oświadczenie, jakie zostało przedstawione podczas sesji, wygłosił burmistrz Maciej Stefański.
- To pan, panie Bublewicz, miał w przeszłości kłopoty z alkoholem - mówił burmistrz. - Dlatego radzę panu zastanowić się nad swoją osobą, a dopiero potem oskarżać innych.
Szef miasta wyjaśnił nam, że nie ma wątpliwości, iż sprawa rzekomej nietrzeźwości jego zastępcy w pracy jest - jak to określił - tanim chwytem mającym wywołać sensację wśród mieszkańców miasta.
- Spodziewałem się, że zarząd przedstawi tę sprawę w taki sposób, iż to ja stanę się jej ofiarą - powiedział nam Edward Bublewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska