Pokona 4000 km - z Opola do Cardiff

Anna Grudzka
Anna Grudzka
To będzie trzecia - i najprawdopodobniej najtrudniejsza - rowerowa wyprawa charytatywna Roberta Ćwiklińskiego.
To będzie trzecia - i najprawdopodobniej najtrudniejsza - rowerowa wyprawa charytatywna Roberta Ćwiklińskiego. Fot. Archiwum prywatne
A wszystko po to, by pomóc dzieciom z domowego hospicjum.

Z Opola przez Calais, Londyn, Derby, Edynburg, Glasgow aż do Cardif. To będzie trzecia - i najprawdopodobniej najtrudniejsza - rowerowa wyprawa charytatywna Roberta Ćwiklińskiego, kibica Odry Opole i członka AZS-u. W czasie podróży Ćwikliński planuje zebrać koszulki z podpisami zawodników znanych angielskich drużyn sportowych, a potem zlicytować je na internetowej aukcji. Pieniądze przekaże podopiecznym Domowego Hospicjum dla Dzieci w Opolu.

- Na trasie odwiedzam kluby: Colchester, Northampton, Ipswich oraz Leicester i Liverpool. Liczę także na spotkania z rozsianymi po Europie kibicami. Mocno wspiera mnie znany były piłkarz Jerzy Dudek - opowiada Robert Ćwikliński.

Plan minimum zakłada zebranie 20 tys. zł. - Za te pieniądze chcielibyśmy kupić urządzenia do drenażu wewnętrznego, które pomogą naszym dzieciom oddychać - mówi Sylwia Sikorska z hospicjum.
Robert na trasę wyrusza już 15 lipca spod stadionu Odry. Nie ukrywa, że miło mu będzie, jeśli mieszkańcy przyjdą go pożegnać. - Do tej wyprawy przygotowywałem się całą zimę. Niestety, przytrafił mi się wypadek i miałem przerwę w treningach. Lekarz nie był zachwycony, że wyruszam w taką trasę, ale nie mogę odpuścić i zawieść dzieci z hospicjum - mówi Robert.

To nie pierwsza akcja charytatywna Roberta. Rok temu podobną zbiórkę zorganizował dla Fundacji „DOM” państwa Jednorogów , a dwa lata wcześniej dla Hospicjum „Betania”. Nawiasem, chęcią do działania zaraził Roberta jego brat, wolontariusz z „Betanii.

- Pamiętam, jak zabrał mnie do hospicjum. Jest tam taki zwyczaj: przy wejściu stoi świeca, płonie, gdy wszyscy podopieczni „Betanii” mają się dobrze. Tego dnia, kiedy wchodziliśmy z bratem, światełko się paliło. Świeca była zgaszona, gdy opuszczaliśmy budynek - to oznaczało, że właśnie odszedł któryś z podopiecznych „Betanii”. Postanowiłem wtedy, że będę hospicjum pomagał - opowiada Robert.

Jego wyprawę można będzie śledzić na Facebooku oraz na stronie robertowisko.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska