Polacy jadą żegnać papieża

Zdjęcia Paweł STAUFFER
Opolscy studenci Beata i Michał w środę rano dojechali "stopem” do przedmieść Wiednia. Miejmy nadzieję, że ktoś ich zabrał dalej.
Opolscy studenci Beata i Michał w środę rano dojechali "stopem” do przedmieść Wiednia. Miejmy nadzieję, że ktoś ich zabrał dalej. Zdjęcia Paweł STAUFFER
Zdjęcia Ojca Świętego na szybach samochodów, czarne wstążki na antenach i optymizm, wbrew alarmistycznym doniesieniom z zakorkowanego Rzymu - rodacy jadą na pogrzeb Jana Pawła II.

Podobnie jak setki opolan, wyruszyliśmy w środę nad ranem. O 5.00, kiedy docieramy na granicę w Pietrowicach Głubczyckich, jesteśmy około setnym samochodem, który jedzie tej nocy do Rzymu.

Siostra Teresa na austriackiej stacji umyła szybę i dalej w drogę.
Siostra Teresa na austriackiej stacji umyła szybę i dalej w drogę.

Piotr Kuźba wybrał się na pogrzeb papieża z dwiema córkami, zięciem i synową. Nie wiedzą, gdzie będą spać. - Do wytrwałych świat należy - mówią.

- Na moim dyżurze było też sześć autokarów - informuje oficer.
Za Brnem strumień opolskich pielgrzymów łączy się z podróżnymi z innych części Polski. Warszawa, Lublin, Białystok, Bielsko-Biała. Wiele autokarów ma rozlepione na szybach zdjęcia papieża, na antenach samochodów powiewają czarne wstążki.
W środę około 9.00 na parkingu pod Wiedniem śniadanie jedzą młodzi pątnicy z Warszawy, członkowie oazy i neokatechumenatu. Na plastikowych tackach leżą potrawy, raczej mało wyszukane - chleb z białym serem albo dla odmiany z żółtym i pasztet. Za to humory dopisują.
- Nie mamy zarezerwowanych noclegów w Rzymie i nawet nie zamierzamy ich szukać - mówi Jacek Antczak. - Mamy ze sobą namioty i spróbujemy się rozbić gdzieś na zielonej trawce. A jak nam nie pozwolą, będziemy spać w busie.
Na sugestię, że w dziewięć osób nie wyśpią się wygodnie, młodzi tylko się śmieją.
- Już jedną noc tak spędziliśmy i wszystko było w porządku - zapewniają.
Niektórzy pielgrzymi jadą pożegnać papieża nie tylko bez zapewnionego noclegu, ale i własnego transportu. Autostopem próbują dotrzeć do Rzymu Beata Łabudek i Michał Chudala, studenci historii i animacji kultury opolskiego uniwersytetu. Siedzą w rowie przy autostradzie pod Wiedniem, trzymając biało-czerwoną flagę i karteczkę z napisem "Rzym".
- To była spontaniczna decyzja - mówią mieszkańcy Nowej Wsi Królewskiej. - Nie mamy pieniędzy, więc nie było innego wyjścia jak liczyć na innych kierowców.

Siostra Teresa na austriackiej stacji umyła szybę i dalej w drogę.

Na jednym z parkingów w Austrii busik wypełniony zakonnicami. Siostry orionistki z Zalesia k. Warszawy mają w poniedziałek Kapitułę Generalną swego zakonu. Wyjechały wcześniej, by się pożegnać z Janem Pawłem II. Siostry nie muszą się martwić o nocleg w Wiecznym Mieście, będą spać w domu generalnym swego zgromadzenia. Oczywiście, jeśli uda im się wjechać do Rzymu.
Na większości parkingów, na których się zatrzymujemy na głównej autostradzie do Rzymu, przeważają Polacy. W Alpach, na parkingu w cieniu dwutysięcznika Amering, rozmawiamy z pracownikami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Roman Borowiec tak się śpieszył przy pakowaniu, że zabrał ze sobą tylko cztery papierosy i teraz cierpi, bo "łatwiej zjeść jajko bez soli, niż wytrzymać bez palenia".
- Tak się złożyło, że nigdy nie widziałem papieża w Rzymie za życia - mówi. - Warto spotkać, choćby po śmierci, człowieka, któremu tak wiele zawdzięczamy.
Wraz z panem Romanem podróżują jego przyjaciele z KUL: Paweł Sieradzki, doktorant w instytucie historii, Tomasz Górecki, student teologii pastoralnej i ks. Waldemar Żurek, salezjanin, szef domu akademickiego.
- Ojciec Święty zasłużył sobie na naszą obecność, bo pracował na KUL-u 24 lata - mówią lublinianie, którzy dwie noce przed pogrzebem spędzą w Domu Polskim w Rzymie. Miejsca zarezerwowali już w czwartek, na wieść o pogorszeniu zdrowia papieża.
Takiego komfortu nie będzie miał ich krajan z Lublina Piotr Kuźba, który na pogrzeb papieża wybrał się razem z dwiema córkami, zięciem i synową. Im nie udało się znaleźć noclegu.
- Do wytrwałych świat należy - mówi Piotr Kuźba. - Życie jest krótkie. Skoro jest okazja do oddania hołdu zmarłemu papieżowi, to musimy być na Watykanie.

W środę po południu na parkingu pod Bolonią Polacy gorączkowo wymienili się informacjami z Rzymu, dzwonili i esemesowali do Polski. A te informacje były coraz bardziej alarmistyczne. Korek przed Rzymem ma już długość 150 kilometrów, a w samym mieście brakuje jedzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska