Polacy kupują coraz mniej. Jest szansa na to, że gospodarka zareaguje na to, w taki sam sposób, jak na Zachodzie

Jerzy Mosoń
Jerzy Mosoń
Obniżenie popytu na dobra konsumpcyjne wraz uwolnienie zapasów mogą doprowadzić do wyhamowania inflacji
Obniżenie popytu na dobra konsumpcyjne wraz uwolnienie zapasów mogą doprowadzić do wyhamowania inflacji 123rf.com/profile_rochu2008
Oficjalne dane GUS potwierdzają zmniejszenie się poziomu konsumpcji w Polsce. Mniejsze zakupy to jednak skutek nie tylko szybko rosnących cen – sugerują eksperci. Możliwe też, że niższe wydatki Polaków pozwolą osiągnąć to, co niedawno obserwowaliśmy na Zachodzie.

Spis treści

Niedawno Główny Urząd Statystyczny poinformował, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych w marcu 2023 r. spadła o 7,3 proc. w ujęciu rocznym. Nieco lepsze dane dotyczyły relacji wielkości sprzedaży z marca do lutego – w trzecim miesiącu roku była ona wyższa od 14 proc. Co więcej, sprzedaż detaliczna w cenach bieżących wzrosła w ubiegłym miesiącu o 4,8 proc. rok do roku, ale zważywszy na wciąż rosnącą inflację, wzrost ten nie oddaje do końca rzeczywistości.

Większe zaniepokojenie niż same dane GUS-u mógł wywołać w ostatnich dniach komentarz analityków czołowego polskiego banku, tj. PKO BP, do danych urzędu. Eksperci PKO BP zasugerowali, że sektor konsumencki jest obecnie w głębokiej recesji, która może potrwać nawet cztery kwartały. Analitycy jednocześnie uspokajali, że ich zdaniem spowolnienie nie spowoduje silnego wzrostu bezrobocia. Jakie jednak może mieć skutki w średniej perspektywie, jeśli chodzi o pozostałe dane polskiej gospodarki? Tu sprawa się komplikuje.

Ukraińcy pomogli utrzymać wysoki poziom konsumpcji

Według danych straży granicznej, od 24 lutego 2022 r., tj. od dnia rosyjskiej agresji, polsko-ukraińską granicę przekroczyło 11,36 mln uchodźców. Na Ukrainę wróciło łącznie ponad dziewięć milionów osób. Oznacza to, że w Polsce może przebywać ponad dwa miliony Ukraińców. Z tego ponad 1,4 mln ma ważne zezwolenia na pobyt w Polsce. Te dane są tym bardziej ważne, gdyż tak duża migracja ludności musiała wpłynąć na dane ekonomiczne państwa. I tak: dzięki znacznemu napływowi ludności ukraińskiej miesiącami udawało się utrzymać w Polsce wysoki poziom konsumpcji, a co za tym idzie również wzrost gospodarczy. Istnieje jednak także ciemna strona medalu.

Wydatki uchodźców mogą wpływać na przedłużanie się presji inflacyjnej

O ile jednak napływ do Polski milionów uchodźców z Ukrainy pomógł utrzymać stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy, a nawet przysłużył się do pierwszego w historii przekroczenia przez Polskę poziomu trzech bilionów PKB, to jednocześnie zahamował naturalny proces ekonomiczny związany z hamowaniem inflacji. Wciąż utrzymujące się wydatki konsumentów w Polsce dały bowiem dodatkowy pretekst producentom i firmom handlowym na utrzymywanie wysokich cen. Choć tzw. uporczywa inflacja ma w Polsce także inne źródła. Co więcej, jak się okazuje, komponent ukraiński nie jest już tak silny, by utrzymać wysoki poziom konsumpcji. To ma swoje skutki dla gospodarki i rodzi pytanie: dlaczego spadek wydatków w Polsce jest tak silny i w jaki sposób przełoży się na inne markery w gospodarce?

Polacy zawsze zarabiali za mało

Od lat bolączką polskiej gospodarki są niskie zarobki – to nimi polski rynek miał konkurować i latami robił to w rywalizacji z firmami zagranicznymi. Koszt takiego podejścia polskich przedsiębiorców i zagranicznych firm zatrudniających Polaków widoczny jest szczególnie w sytuacji globalnych perturbacji, jak mająca coraz szerszy zasięg wojna w Ukrainie czy wcześniejsza pandemia COVID-19. W największym stopniu problem, z jakim od 25 lat boryka się Polska, ujawnia inflacja, która choć stwarza presję płacową, to w stopniu niewystarczającym.

– Na osłabienie konsumpcji złożyło się kilka czynników: od dłuższego czasu płace nominalne nie nadążają za inflacją, czyli następuje obniżka płac realnych. Pozostaje też duża doza niepewności co do przyszłego wzrostu gospodarczego – mówi prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Zarobki rosną, ale wolniej niż ceny

Polacy mają zatem w portfelu znacznie mniej i to pomimo faktu, że w 2022 r. mieliśmy do czynienia ze wzrostem średnich wynagrodzeń. Warto przypomnieć, że obecnie średnia płaca w Polsce w sektorze przedsiębiorstw wynosi ok. 7500 zł, co oznacza wzrost w stosunku do ubiegłego roku o 12,6 proc. sporo, ale i tak mniej niż inflacja, która w tym samym czasie wyniosła 16,1 proc. Czy jest szansa na jej obniżenie, tak jak miało to już miejsce w niektórych państwach Europy Zachodniej? Dotychczas samo obniżenie poziomu konsumpcji, które można było zaobserwować już w 2022 r., nie wystarczyło. Ale są też inne zjawiska, które w ramach efektu synergii mogą ten stan rzeczy zmienić.

Możemy doczekać się spadku cen

Na polskim rynku występuje jeszcze jeden czynnik ostrzegawczy – chodzi o stan zapasów, jakie zgromadziły podmioty gospodarcze.

– Wiele przedsiębiorstw, chcąc uciec przed inflacją, zgromadziło zapasy. Teraz ich wielkość wpływa na zmniejszenie popytu producentów – mówi prof. Mączyńska. – Z drugiej strony wysoki poziom zapasów może docelowo spowodować spadek inflacji, ponieważ przedsiębiorstwa prędzej czy później muszą pozbywać się magazynowanego towaru – podsumowuje ekonomistka.

I dodaje: duże zapasy oraz spadek konsumpcji mogą wpłynąć na zmniejszenie inflacji w Polsce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polacy kupują coraz mniej. Jest szansa na to, że gospodarka zareaguje na to, w taki sam sposób, jak na Zachodzie - Strefa Biznesu

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska