Poleją kamienie wodą

Bogdan Bocheński
Ratownicy wodni z Kędzierzyna-Koźla w sobotę powołali w Dębowej klub morsów. Zimowego hartowania jednak jakby im mało. Zaczęli poważnie myśleć o budowie prawdziwej ruskiej bani.

Mamy kapitalne miejsce na banię. Mogłaby stanąć pod urokliwą brzózką rosnącą nad brzegiem jeziora naprzeciwko naszej stanicy - mówi Stanisław Wolkiewicz, szef miejscowych ratowników wodnych, inicjator powstania klubu morsów.

Słynna rosyjska bania to nic innego jak łaźnia, w której ludzie siedzą wokół pieca lub gorących kamieni i nagrzewają się do granic możliwości organizmu. Potem rozpaleni polewają się zimną wodą i chłoszczą rózgami. Gdy koło bani nie ma zbiornika z wodą, mogą tarzać się w śniegu.
- My z bani, czerwoni jak raki moglibyśmy wskakiwać od razu do jeziora - zauważa Wolkiewicz.
- A po kąpieli w przerębli udawalibyśmy się do woprówki na gorącą herbatę z rumem bądź ziołami i koniecznie posłodzoną miodem, bo on najlepiej usuwa nadmiar jadów zatruwających nasze ciała - dodaje Piotr Pietrzyk, były wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla, obecnie komendant Środowiskowego Hufca Pracy w Kędzierzynie-Koźlu, który w sobotę jako jeden z pierwszych zadeklarował chęć przystąpienia do klubu morsów.

Pomysł wybudowania ruskiej łaźni nad jeziorem w Dębowej zrodził się w głowach ratowniczek: Eweliny Deneki, Justyny Merz, Bogny Mazur, Anny Stępień i Martyny Maćków.
- Od pięciu lat bierzemy udział w spływach kajakowych Czarną Hańczą, wzdłuż której stoi kilka takich drewnianych komórek. Wielokrotnie po całodziennym machaniu wiosłami korzystałyśmy z rozkoszy zażywania w nich kąpieli i zawsze wychodziły nam one na dobre - opowiada Ewelina Deneka, najstarsza z dziewcząt.
- Po ostatnim powrocie z Mazur pomyślałyśmy, że dobrze by było, gdyby taka bania stanęła u nas nad jeziorem. Powiedziałyśmy o tym nieśmiało panu Stanisławowi, a on temat natychmiast chwycił - kontynuuje Bogna Mazur. - Dzięki bani na pewno zapomnimy o katarach, przeziębieniach, staniemy się bardziej odporne na inne różne choroby.
Bania znad Dębowej miałaby jednorazowo pomieścić 6-8 osób.
- W środku zbitego z desek domku znajdzie się palenisko, na którym umieścimy kilka dużych kamieni. Na rozgrzane otoczaki będziemy lać wodę i nurzać się w parze - marzy Stanisław Wolkiewicz. - Oczywiście w bani będą mogły przebywać tylko osoby zdrowe na serce. Nad ich bezpieczeństwem będą czuwać zaprzyjaźnieni z nami lekarze.

Na parterze niemałej stanicy WOPR nad jeziorem - jakby ktoś się uparł - mógłby pokusić się o wybudowanie sporych rozmiarów sauny.
- Eee tam, od razu sauna - macha ręką Stanisław Wolkiewicz. - Po pierwsze jest droga, bo na prąd, a po drugie - co to za przyjemność siedzieć w zwykłym budynku, skoro można powygrzewać swe kości w malowniczo położonej drewnianej chałupce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska